Mija rok od śmieci o. Hieronima Warachima OFMCap - zmarł w uroczystość Bożego Ciała 23 czerwca.
Ze Wschodu na cały świat
Urodził się w Hołosku Małym, obecnie dzielnica Lwowa. Należał więc do Kresowiaków, którym los nie oszczędził niczego. Wcześniej niż inni pożegnał się ze swoim miastem, ale nigdy nie przestał za nim tęsknić. Nowicjat odbył w Sędziszowie Małopolskim, studia teologiczne w Krakowie i tam został wyświęcony na kapłana - wśród huku bomb 3 września 1939 r. Uciekał wraz z mieszkańcami Krakowa, by znaleźć się w rodzinnym Lwowie i z lwowskimi kapucynami przeżyć sowiecką okupację. W drugiej połowie wojny pod okupacją niemiecką współdziałał z AK jako kapelan i przygotowywał się do akcji „Burza”.
Decyzją przełożonych przeniesiony do Sędziszowa, uniknął dalszych konsekwencji zgotowanych Polakom przez reżim sowiecki. Mówił często w kazaniach, że zginąłby zamordowany w Trzebusce-Turzy, w tym „Małym Katyniu”.
O. Warachim pracował we Lwowie, w Sędziszowie, potem w Białogardzie, Wałczu, Gdańsku, Nowej Soli, Wrocławiu, Krakowie, a następnie za granicą: w Loreto (Włochy) i Wiener Neustadt (Austria). Był w Bazylice św. Piotra w Rzymie, kiedy papież Jan XXIII, dziś błogosławiony, otwierał Sobór Watykański II. W 1966 r. podczas polskiego Milenium niósł na jasnogórskich wałach Cudowny Obraz Matki Bożej Częstochowskiej, zaś w roku 1968 odwiedził Ojca Pio w San Giovanni Rotondo i otrzymał od niego błogosławieństwo.
Chciał i potrafił
O. Józef Mońko OFMCap podczas kazania pogrzebowego mówił: „Ojciec Hieronim posiadał wiele darów: inteligencję, dar języków, dar wymowy, głos i pamięć. Lubił przemawiać. W Sędziszowie chętnie też sprawował Eucharystię o stałej godzinie, z mocą nauczając. I czynił to chyba do ostatnich chwil swojego życia”.
O. Hieronim przysłużył się bardzo o. Serafinowi Kaszubie. Zebrał wiele materiałów o jego pracy, był wicepostulatorem w jego procesie beatyfikacyjnym. W ostatnim roku przed śmiercią wydał książkę pt. „Lwów. Miasto zabytków kultury chrześcijańskiej”, którą poświęcił słudze Bożemu o. Kaszubie. Zakończył ją westchnieniem do umiłowanego Lwowa: Przyjacielu, co chcesz, to mów, ni ma, oj ni ma, / jak miasto Lwów! / Ta szkoda gadania, i szkoda słów, / ni ma, oj, ni ma, jak miasto Lwów.
Książkę „Na krawędzi” zakończył modlitwą: „Pochwalony bądź, Boże, za udzielony mi dar oglądania panoramy mego życia, za życie tak długie i bogate w Twoje dary, za to, że nieustannie doznaję nade mną czuwającą moc Twojej ręki”.
Spoczywaj w pokoju.
Pomóż w rozwoju naszego portalu