Ks. Piotr Nowosielski: Koniec XIX i początek XX w. przyniósł w historii powszechnej tzw. problem robotników, nowej grupy społecznej powstałej w wyniku rewolucji przemysłowej. Obecnie, przełom XX i XXI w. znów przynosi problem robotników, ale w aspekcie bezrobocia. Spróbujmy więc powiedzieć, kiedy i dlaczego pojawiło się bezrobocie?
Reklama
Bp Piotr Jarecki: - Nie da się jednym stwierdzeniem odpowiedzieć na to pytanie. To są skomplikowane procesy społeczne. Musimy się liczyć z zaistniałą rzeczywistością społeczną, ale nie jesteśmy po to powołani, aby przeprowadzać socjologiczną analizę. Jedną z przyczyn wzrastającego bezrobocia jest na pewno wprowadzanie nowych technologii, chociaż wiem, że tak niekoniecznie powinno być, bo wprowadzanie nowych technologii może też łączyć się ze stworzeniem nowych miejsc pracy, których dziś nie ma. Ale nam - mówiąc tu o hierarchii kościelnej - chodzi o stwierdzenie, że jeżeli jest bezrobocie, wysokie bezrobocie, a dotyka ono szczególnie ludzi młodych, którzy u startu swojej kariery zawodowej nie znajdują dla siebie miejsca pracy, to oznacza, że w systemie ekonomicznym coś nie funkcjonuje tak, jak funkcjonować powinno. I ze względu na prawdę o człowieku, na jego prawa i na wielką wartość pracy, Kościół jako środowisko, które chce być drogą człowieka, które ma strzec godności człowieka i ją promować, nie może się na to zgodzić. Musi apelować: zróbcie wszystko, aby zaradzić temu problemowi społecznemu. Ale trzeba powiedzieć, że nie ma jeszcze na to wyraźnej technicznej odpowiedzi, bo w moim przekonaniu, nikt jeszcze takiej odpowiedzi nie ma.
- Istniejące więc bezrobocie to problem do rozwiązania bardziej przez Państwo czy Kościół?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
- Ani samo Państwo nie rozwiąże tego problemu, ani tym bardziej sam Kościół. W swoim wystąpieniu starałem się pokazać, że Państwo ma dużą rolę do spełnienia w rozwiązaniu bezrobocia. Ale jeżeli powie, że ono samo chce to rozwiązać, nie dopuści innych środowisk, to wprowadzi dyktat i zafałszuje całą sferę pracy i urządzenia pracy, z gorzkimi konsekwencjami, które przeżywaliśmy za czasów realnego socjalizmu. W moim przekonaniu, Państwo powinno odegrać ważną rolę koordynującą. Z jednej strony - inspirującą, a drugiej strony - koordynującą. Ponieważ trzeba zainspirować "dół społeczny", wyzwolić energię, stworzyć warunki, ażeby się człowiekowi "chciało" i opłacało, a później skoordynować te wszystkie wysiłki, aby z nich wyprowadzić jak najlepiej rozumiane dobro wspólne. Jest to zadanie dla jednostek, dla zrzeszeń, dla całej tej sfery, którą nazywamy podmiotowością społeczną, która wypełnia przestrzeń między jednostką a państwem, poczynając od rodziny, ale także dla państwa. Jeszcze raz powiem: podoba mi się ta synteza: inspirować i koordynować. Społeczeństwo obywatelskie może tu bardzo ważną rolę odegrać. Zwracam uwagę na jedną z zasad nauczania społecznego Kościoła; inicjatywa w życiu gospodarczym zawsze należy do jednostki, później do stowarzyszeń i zrzeszeń, a na końcu dopiero do Państwa.
- Czy istnieje dzisiaj w tej dziedzinie jakaś bliższa forma współpracy między Konferencją Episkopatu Polski a innymi instytucjami: państwowymi, pracodawców, związków robotników?
- Owszem, odbywają się różne spotkania. Osobiście też wiele razy brałem w nich udział, lecz o jakiejś instytucjonalnej współpracy nie potrafię powiedzieć. Praktycznie jest to wszystko w sferze formacji. Chciałbym powiedzieć - teorii, ale bardziej w sferze idącej w kierunku formacji. Te instytucje powinny znaleźć konkretne już propozycje rozwiązań - ja to nazywam technicznymi propozycjami rozwiązań - do naszych przedłożeń ideowych. Konferencja Episkopatu Polski nie będzie się zajmowała jakimiś szczegółowymi rozwiązaniami, np. dla Wałbrzycha, kiedy ten problem można rozwiązać tu, na miejscu. Będzie natomiast mówiła: o godności człowieka, godności pracy, o tym że praca ma szczególne miejsce w sektorze gospodarki, że powinien być priorytet pracy nad kapitałem itd. Ale tym, jak to zamienić na konkret, muszą już zająć się organizacje pracowników i pracodawców, organizacje samorządowe i poszczególne jednostki, tak samo parafie, Akcja Katolicka i inne stowarzyszenia, tak samo proboszczowie - wszyscy w swoim wymiarze muszą to wypracować.
Reklama
- Wydaje się, że obecnie w społeczeństwie, a szczególnie w mediach laickich lansowany jest swoisty dualizm myślenia. Z jednej strony krytykuje się i dyskredytuje Kościół, a z drugiej strony domaga się, a czasami i żąda, aby Kościół rozwiązał wszystkie problemy społeczne. Na tej kanwie spróbujmy więc syntetycznie przypomnieć, co Kościół zrobił i robi dla bezrobotnych?
- Przede wszystkim Kościół udziela doraźnej pomocy tym ludziom: w zakresie wyżywienia, zapewnienia odzieży, jak i prowadzenia noclegowni. Nie możemy o tym zapominać. Ale wiemy też, że to nie wystarcza. Kiedy mówię o tym w różnych miejscach, zwracam uwagę na to, aby ludzie bezrobotni wyciągnęli z tej pomocy dobry wniosek. Aby taka pomoc nie pogłębiała ich kryzysu, żeby nie przyzwyczajali się do tego stanu. Bo mogą sobie powiedzieć: mam co jeść, nie umieram z głodu, więc jakoś mogę się przyzwyczaić do takiego życia. Kościół nie chce stale pomagać bezrobotnemu, aby on nie został permanentnym bezrobotnym. Chce natomiast mu pomóc, aby przetrwał ten trudny okres w swoim życiu. Do zadań Kościoła należy przecież działalność formacyjna. Na to starałem się także zwrócić uwagę podczas sympozjum: żeby człowiek nabył właściwą kulturę pracy, aby nie tylko teoretycznie wiedział, co to jest praca, jak należy pracować, ale żeby do tego właściwie też podchodził, żeby pamiętał, że z pracą łączy się też krzyż, żeby nie wybierał sobie tylko prac przyjemnych, a odrzucał oferty pracy, które mu nie odpowiadają z różnych względów itd. Kościół do tego ma wychowywać. Ważne jest również to, co nazywam solidarnością w pracy, aby nie ulegać egoizmom grupowym itd.
Reklama
- Ksiądz Biskup w czasie sympozjum - zastrzegając się, oczywiście, że nie ma złotej recepty na rozwiązanie problemu bezrobocia - przedstawił swoją propozycję jako metodę "3xK". Proszę o przybliżenie naszym czytelnikom tej propozycji.
Reklama
- Chodzi tu o: kulturę pracy, kreatywność i koordynację. Gdy idzie o kulturę pracy, trochę o niej już wspomnieliśmy wcześniej. Nie możemy podchodzić w sposób pogański do pracy, lecz poznać jej teorię, teologię i duchowość i starać się nią żyć. Nieraz myślimy, że praca jest konsekwencją grzechu ludzkiego. Nie. Od początku Bóg powołał człowieka do pracy. Od grzechu pierworodnego zaczęła się ona łączyć z cierpieniem, potem, krzyżem. Chrystus, który uświęcił pracę przez swoją pracę - bo przecież sam pracował, a my, wchodząc w misterium Chrystusa, przeżywamy także po Chrystusowemu ten krzyż i cierpienie związane z pracą, ponieważ łączymy je z cierpieniem i krzyżem Chrystusa. W ten sposób sami wzrastamy i pomagamy Mu zbawiać świat. To już jest duchowość, mistyka pracy, o której wyraźnie pisze w encyklice Laborem exercens Jan Paweł II. Jeśli człowiek traktować będzie pracę jako wielkie dobro, sam będzie tego dobra poszukiwał. Praca jest wielką szansą dla człowieka, w związku z tym człowiek musi budować w sobie cnotę pracowitości, a z drugiej strony ci, którzy są odpowiedzialni za pracę, muszą sobie wziąć głęboko do serca, aby tak ją zorganizować, aby nie upodlała człowieka.
Co do kreatywności pracy, to czy chcemy, czy nie chcemy, trendy cywilizacyjne idą w tym kierunku, że praca będzie się stawała coraz większym problemem. My dotykamy pracy związanej z wynagrodzeniem tzw. pensją. Nikt nie powiedział, że za 50, czy 100 lat będzie tak samo. Być może musimy na to nowe zjawisko pracy spojrzeć w innym kluczu. Są autorzy, którzy mówią, że za 50 lat wystarczy 20% ludzi pracujących, którzy wypracują dobra dla całej populacji. A co zrobi te 80%? Na pewno w przyszłości zapotrzebowanie na pracę będzie mniejsze niż dzisiaj. Co więc zrobić, aby człowiek, który potrzebuje dla swojego zdrowia pracy, nie znajdując tradycyjnego miejsca pracy, tak zorganizował swoje życie, zaangażował się np. w wolontariat, aby mógł rozwijać swoją osobowość. A jak zorganizować finansowo społeczeństwo? Skąd ludzie będą brać pieniądze "na życie", na utrzymanie siebie, rodziny. To są wielkie wyzwania, które stoją przed człowiekiem i społeczeństwem. W swojej propozycji mówię o kreatywności, ponieważ uważam, że po socjalizmie odziedziczyliśmy coś takiego, że człowiek czeka aż dadzą mu pracę, jak ktoś mu jej nie zorganizuje, to narzeka. Czasami też wybiera: ta jest za męcząca, do tej trzeba wcześniej wstawać, stawia więc czasami duże wymagania. A tymczasem za pracą trzeba pochodzić. Z puszki piwa i spędzaniu czasu na staniu i rozmowie z kolegami nie będzie pracy. Gospodarka rynkowa jest bardziej wymagająca od człowieka. On bardziej musi być twórczy. W Polsce strata miejsca pracy łączy się z przeżywaniem tragedii życiowej, a przecież wcale tak nie musi być. Konsekwencją tej gospodarki jest to, że zmiana zawodu, dwu-, trzy-, czterokrotna stanie się czymś normalnym. Kiedyś przeglądałem statystyki zanikających i powstających zawodów. Okazuje się, że na przestrzeni roku np. w Stanach Zjednoczonych, we Francji liczby te idą w setki, a czasami w tysiące. Za 20 lat może być 5 tys. nowych zawodów, o których my dzisiaj jeszcze nie myślimy, a nawet nie potrafimy ich nazwać, a drugie 5 tys. istniejących dzisiaj zaniknie. Dlatego i sam człowiek w swoim myśleniu musi być kreatywny, dynamiczny, nie może sobie wmawiać: jestem ślusarzem i przez całe życie będę ślusarzem. Formacja nowego człowieka winna być zarówno w szkole, jak i w domu, na katechezie i w parafii.
I ostatnia sprawa - koordynacja. Sam tzw. "wolny rynek" sprawy nie rozwiąże, jest bowiem zimnym mechanizmem, który może być wykorzystany w dobrym lub złym celu. Powiem tak, zostawiony tylko sobie przynosi więcej zła niż dobra. Natomiast powinien być niejako zamknięty w ramach prawnych ustalonych przez dobrze funkcjonujące państwo, którego podstawową racją jest czuwanie nad dobrem wspólnym. Tak więc uważam, że jest potrzebna koordynacja różnych działań dobrze funkcjonującego, nieskorumpowanego państwa.
Jeśli więc tak podchodzimy do problemu bezrobocia, ostatecznie dochodzimy do wniosku, że wszystko zależy od człowieka. Jeśli będzie człowiekiem zasad, wartości, nie egoistą, który chce się bogacić kosztem innych, zbudować tylko sobie królestwo na ziemi, jeśli nie będą dla niego puste słowa "dobro wspólne", "drugi człowiek", wtedy damy sobie radę z bezrobociem. Dlatego w konsekwencji dochodzimy do zasady solidarności i opcji preferencyjnej na rzecz ubogich.
- Jak więc dzisiaj bezrobotny winien radzić sobie ze swoistą beznadzieją i bezradnością?
- To strasznie trudne pytanie i ktoś może tu zarzucić, że moja odpowiedź jest odpowiedzią osoby, która nie doświadcza bezrobocia. Mogę więc tylko wyobrażać sobie, co starałbym się zrobić wtedy, gdybym znalazł się w takiej sytuacji. Przede wszystkim wierzę w to, że odbijam w sobie - tak jak każda osoba - geniusz Boga. Ponieważ jestem stworzony na obraz Boga. Tym samym wierzę w to, że żadna sytuacja życiowa nie jest stworzona ponad moje możliwości. To też wiąże się z zawierzeniem Bogu, moją modlitwą, otwieraniem się na Jego inspiracje. Po drugie - starałbym się uwierzyć, że szansa na pokonanie takiej trudności jest nie tylko we mnie, ale również w otwarciu się na innych ludzi. Tu przypomina się stwierdzenie Thomasa Mertona "Nikt nie jest samotną wyspą". Jeżeli będę robić wszystko tylko sam, jak małe dziecko, nic z tego nie wyjdzie. Starłabym się więc otwierać na innych, zarówno na bezrobotnych, jak i pracodawców. Natomiast w poszukiwaniu nowego miejsca pracy starałbym się podchodzić do tego z przekonaniem, że nikt nie ma stuprocentowej racji. Muszę być otwarty także na argumenty innych ludzi i wspólnie z nimi poszukiwać rozwiązań, starając się także samemu wykrzesać coś więcej z siebie, nie oczekując, że to inni przyniosą mi gotowe rozwiązanie. Oczywiście, jest to łatwe w teorii, ale zdaję sobie sprawę, że rzeczywistość jest bardzo trudna. Stąd ważny też jest tworzenie pewnych środowisk wsparcia dla osób bezrobotnych, chociażby przy parafiach, aby oni wiedzieli, że mimo przeżywania tej trudnej sytuacji, nie są odrzuceni, że ktoś ich rozumie, że ktoś chce z nimi rozmawiać, chce im pomóc. Ten wymiar pozamaterialny, duchowy, miłości bliźniego jest też bardzo ważny.
- Dziękuję za rozmowę.