Na naszą szkolną pielgrzymkę do Włoch wyruszyliśmy 17 września br. Po niezbyt wygodnej, nocnej podróży autokarem, półprzytomni dotarliśmy do Wenecji. Cudne widoki miasta "na wodzie" i wszechobecne gondole wprawiły nas w melancholijny nastrój. Zapomnieliśmy o zmęczeniu.
Później w naszej podróży przyszedł czas na Padwę, Loreto, San Marino i nareszcie Adriatyk, z którego ciepłych wód nie omieszkaliśmy skorzystać. Następną noc spędziliśmy w bungalowach i tungalowach domkach, malowniczo położonych na wzgórzach, z widokiem na morze i góry. Kiedy pierwsze promienie słońca wyjrzały zza górskich szczytów, wyruszyliśmy do Wiecznego Miasta - właściwego celu naszej pielgrzymki.
Z Ojcem Świętym spotkaliśmy się na modlitwie Anioł Pański w Castel Gandolfo w niedzielę 22 września. Kiedy Ojciec Święty pojawił się w drzwiach. Ogarnęła nas euforia. Do naszych uszu dotarły słowa: "Pozdrawiam Liceum Sióstr Prezentek z Rzeszowa!" - zapanowała cisza... W końcu wydobyliśmy ze ściśniętych gardeł śpiew, jeśli można tak nazwać to zupełnie niemelodyjne wykrzykiwanie słów.
Tego wieczoru Siostra Dyrektor zabrała nas na spacer po ulicach Rzymu. Wszyscy zapamiętamy na długo pobyt przy fontannie Di Trevi, Włochów sprzedających róże i naszych kochanych chłopców, którzy nie pozostawili ani jednej dziewczyny z pustymi rękami... Wtedy poczuliśmy, jak dużo nam dał ten tydzień pielgrzymki - staliśmy się grupą przyjaciół, którzy rozumieją się nawzajem bez słów.
I nadeszła środa - dzień audiencji generalnej. W naszych nieodłącznych galówkach, śpiewając, śmiejąc się i wymachując flagami, zwracaliśmy uwagę pielgrzymów na Placu św. Piotra. Po kilku godzinach nad naszymi głowami przeleciał helikopter z Ojcem Świętym. Gdy pojawił się na Placu św. Piotra poczuliśmy ogromną siłę emanującą od niego - mogliśmy spojrzeć mu w oczy i ujrzeć ten najcieplejszy na świecie uśmiech. W takich momentach człowiek nabiera nowych sił, wstępuje w niego energia, którą chciałby się dzielić z całym światem.
Niewątpliwą pamiątką będzie dla nas fotografia z Ojcem Świętym. Gdy podchodziliśmy pod jego tron, przywitał nas słowami: "O, Prezentki przyszły!" i z uśmiechem oraz właściwym sobie humorem zaczął z nami rozmawiać. Jeszcze tego samego dnia wyruszyliśmy do Asyżu, by w mieście św. Franciszka spokojnie i w ciszy spędzić ostatnią włoską noc.
Dzięki tej pielgrzymce pokochaliśmy Ojca Świętego tak, jak się kocha jedynego, niezastąpionego tatusia, z którego emanuje miłość i ciepło.
Pomóż w rozwoju naszego portalu