Reklama

Anioł stróż opuszczonych

Niedziela kielecka 9/2009

W Nowym Jorku nazwaliby ją pewnie streetworker. Najczęściej przebywa wśród bezdomnych, alkoholików, ludzi marginesu, zagubionych, potrzebujących pomocy. Delikatna mimo wieku buzia, dobre oczy, długie z pasemkami siwizny, upięte w prosty kucyk włosy, na plecach nieodmiennie skórzany, znoszony plecak. Codziennie przemierza kieleckie ulice. Tereliza Braun - wolontariuszka, społecznik, wychowawca, anioł stróż opuszczonych. Trudno uwierzyć, że ukończyła 77 wiosen

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Przyszła na świat 30 maja 1932 r. Całe dzieciństwo, na które przypada także 5 lat okupacji, przeżyła w Bolminie. Zapamiętała rodzinny dom jako ciepły azyl wszystkich będących w potrzebie. - Nie jesteśmy pomocą społeczną, ale jeśli Bóg zsyła nam tych wszystkich ludzi… - mawiała jej mama. - Moje zakorzenienie do pracy społecznej było więc naturalne - tłumaczy Tereliza.
Ojciec adwokat jako ochotnik zaciągnął się do wojska, zdążył jednak na uroczystość I Komunii św. małej Tereski. - Miałam 7 lat, wybuchła wojna, rozeszła się szybko pogłoska, że Niemcy będą zamykać wszystkie kościoły. Trzeba było specjalnej zgody na to, bym mogła przystąpić do Komunii św., ale się udało. Towarzyszyli jej najbliżsi rodzice, babunia, rodzeństwo, wuj. W czasie okupacji bezpieczny kąt w domu Braunów znalazła 12-letnia dziewczynka, którą rodzina przygarnęła do siebie.
Po wojnie rodzina Braunów przeniosła się do Częstochowy. Ojciec był dyrektorem Izby Przemysłowo-Handlowej województwa kieleckiego z siedzibą w Częstochowie oraz współorganizatorem Wyższej Szkoły Administracyjno-Handlowej i jej rektorem. Braunowie pisywali do „Niedzieli”. Łączyła ich serdeczna przyjaźń z jej redaktorem ks. Marchewką.
W 1948 r. władza ludowa zaaresztowała ojca Teresy. W więzieniu spędził 5 lat, został wypuszczony dopiero na przerwę zdrowotną.
- Brakowało nam go. Bywały momenty bardzo trudne, jednak bardzo dużo ludzi nam wtedy pomagało - wspomina. Jakoś sobie jednak radzili matka, teściowa, Teresa, trójka rodzeństwa. Tereska uczęszczała do Gimnazjum Sióstr Nazaretanek w Częstochowie. Mimo trudności materialnych, nie odmawiali pomocy uboższym. - Bywało, że przy stole odrabiało lekcje nawet 12 dzieci - opowiada Tereliza po latach.
Na kierunek studiów wybrała historię sztuki na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Po ukończeniu nauki zajmowała się różnymi rzeczami, ale praca zawodowa to był boczny nurt - wyznaje. Zaczęła pomagać jako kurator społeczny. Najpierw w Częstochowie, a potem w Kielcach. Przecierała szlaki w pedagogice. Nikt wtedy nie mówił o resocjalizacji.
W 1967 r. szczęśliwie dostała się na stypendium dla kuratorów społecznych do Francji. Tu zobaczyła realia pracy z nieletnimi przestępcami, nabyła doświadczenia i poznała organizację opieki nad wykluczonymi ludźmi ulicy, uczyła się języka.

Reklama

Przebudzenie

Pod koniec pobytu, w 1968 r., jakimś cudem, bo inaczej nie wie, jak to nazwać, udała się z pielgrzymką do Ziemi Świętej. - Po ludzku myśląc, nigdy nie powinno mi się to było udać. Izrael był wtedy ogarnięty wojną z Palestyną, a Polska zerwała z nim wszelkie stosunki dyplomatyczne, w dodatku ja miałam wizę naukową do Francji - opowiada. Kiedy postawiła stopy na Ziemi Świętej, doznała jakiegoś olśnienia.
- Zawsze wierzyłam, że Jezus Chrystus zmartwychwstał, ale kiedy doszłam Jego grobu i przeczytałam napis: „Non est hic” - nie ma Go tu, to był jakiś szok - wyznaje.
- Jak to! Tyle różnych zabiegów podjęłam, aby przybyć do tego miejsca, gdzie najbardziej poczuć można Jego obecność. Dochodzę do tego centrum i czytam: „Non est hic”. Wówczas w mojej głowie pojawiły się pytania: Dlaczego mnie tu przywiodłeś, jeśli Cię tu nie ma? Gdzie jesteś? W Bazylice Grobu Bożego z obrazu na Marię Magdalenę spoglądał Mistrz Zmartwychwstały i mówił do niej: „Idź i ogłoś moim braciom”. Czy to była odpowiedź dla Teresy?
Zdecydowała się na studia katechetyczne w Instytut Catholique w Paryżu. Nie miała grosza ani żadnych papierów. Wtedy pojawił się w Paryżu bp Stroba, odpowiedzialny za katechezę. Pomógł załatwić wszystkie formalności. 3 lata studiów szybko minęły. W Paryżu pukali do jej drzwi raz po raz jacyś rodacy z lewymi zaproszeniami, młode dziewczyny z Polski, zupełnie zagubione. Pomagała, jak mogła: znaleźć schronienie, pracę... W końcu po 7 latach zdecydowała się wrócić do kraju. Podejmowała się różnych zajęć, a wolontaryjnie wciąż pracowała jako kurator społeczny.
W 1991 r. późnym wieczorem ktoś zapukał do drzwi. Poznani kiedyś Francuzi właśnie przebywali z wizytą w Kielcach. Myśleli o przeszczepieniu do Kielc Międzynarodowego Ruchu ATD „Czwarty Świat”, założonego przez o. Józefa Wrzesińskiego w Paryżu. Przy pomocy Anny Śleźnik, zajmującej się wówczas pomocą społeczną w Urzędzie Wojewódzkim, założyli wspólnie pierwszą w Polsce komórkę ATD. Od wielu lat ideały Ruchu są dla niej drogowskazem pracy z biednymi, bezdomnymi.
- Podopieczny to przede wszystkim człowiek, partner do rozmów, to z nim głównie trzeba rozmawiać, starać się go zrozumieć - tłumaczy.
- Czy kiedy ktoś żebrze o dwa złote na ulicy, to na pewno chce tylko pieniądze? To człowiek, który zagubił się w życiu, razem z nim trzeba szukać drogi wyjścia - mówi. Nie tyle należy pomagać potrzebującym, ile stworzyć warunki, aby przestała istnieć nędza. Tereliza wierzy, że to możliwe. - Czy ktoś wierzył, że zniknie niewolnictwo? Czy kilkadziesiąt lat temu ktoś wierzył, że ustąpi segregacja rasowa, że ONZ będzie kierował czarnoskóry Kofi Annan, a w USA zostanie wybrany czarnoskóry prezydent? Społeczeństwo musi zacząć funkcjonować tak, aby każdy miał godne warunki do życia. To możliwe. „Nie mamy wrogów do zwalczania, mamy przyjaciół do zdobycia ” - powtarza z przekonaniem za o. Wrzesińskim.
Ktoś mówi o bezdomnym jedynie brudny pijak, dostrzega tylko jego nędzę, ona chce widzieć dalej, szerzej, pełniej. Niemal każdego bezdomnego z Kielc zna po imieniu. - Lucjan, który żebrał pod kościołem św. Józefa, zmarł parę miesięcy temu, zapił się na śmierć, to straszna choroba. Znałam go, robił takie oryginalne rysunki długopisem, ostrą kreską. Tomek, młody nałogowy alkoholik, też zmarł z przepicia. Nie umiał sobie poradzić po śmierci żony. Jak on pięknie opowiadał o swojej córeczce, z taką czułością. Może gdyby ktoś mu pomógł przetrwać żałobę… - na chwilę zamyśla się.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Czasem wystarczy tylko słuchać

Ale czy zawsze znajdzie się ktoś, kto chce? Długie lata dyżurowała w przytulisku dla bezdomnych mężczyzn na Siennej. Teraz można ją spotkać często w Świetlicy dla Bezdomnych „Przystań”. Pewnego dnia przyjechał jakiś Francuz z wizytą, w świetlicy siedzieli wspólnie. Pewien człowiek wstał i zaczął mówić. Przyznał, że od dłuższego czasu walczy z nałogiem, próbował wszystkiego, ale wie, że nie da się przestać pić i dzisiaj kończy ze sobą, popełni samobójstwo. Od tego czasu minęły 3 lata. Zaczął terapię, wrócił do żony i córki. Okazuje się, że potrzebował wyrzucić z siebie wszystko. Akurat nikt mu nie przerywał.
Są jednak rozmowy, które przerastają nawet ją. - Zadzwonił znajomy z Niemiec w nocy. Był nałogowym alkoholikiem, wypijał codziennie litr wódki. Skończyły się pieniądze. Kolega poszedł do lombardu oddać ostatnie rzeczy. Wiedział, że nie wróci z pieniędzmi, ale w jego głosie wyczuwałam nadzieję. Rozmawialiśmy 4 godziny. Była już 2 w nocy. Powiedział, że musi już kończyć, ma takie miejsce i tam się powiesi. I tak zrobił. Może coś jeszcze mogłam! Gdybym umiała się modlić głośno, może gdybym znalazła jakieś słowo, może brakowało jakiegoś słowa. To mi będzie prawda…
Odwiedza więźniów Aresztu Śledczego na Piaskach, wysyła paczki. - Czasem słyszę: „A ty takiemu wysyłasz paczki”. Ale czy w Ewangelii było napisane, że więźniowie byli niewinni? Musimy im towarzyszyć. Potrzebny jest ośrodek, w którym mogliby się zatrzymać po wyjściu przez kilka dni, to są przecież najgorsze momenty. Bez wsparcia, pracy, grosza - mówi z empatią.

Reklama

Przedsmak nieba

Czy jest Pani szczęśliwa? - pytam.
- Chrześcijanin, który był rano na Mszy św. u Komunii św. powinien być szczęśliwy. O szczęście niepojęte... Chodziłam do noclegowni na Siennej. Zbliżała się Wielkanoc. Wtedy nie było jeszcze u nas (w noclegowni - K.D.) święconego w Wielką Sobotę, ale w środę - wydawało mi się to skandalem. Chcieliśmy zrobić wspólnie z tymi bezdomnymi, samotnymi ludźmi święcone w Wielką Sobotę. Pewien proboszcz pozwolił mi zbierać w Niedzielę Palmową pod kościołem pieniądze na ten cel. Przyszłam do noclegowni zmarznięta, zziębnięta, wysypałam na stół pieniądze, ponad 300 złotych. Bezdomni sami kupili produkty, przygotowali miednicę sałatki jarzynowej. W Wielką Sobotę, kiedy pracownicy poszli do domu, zaprosiliśmy wszystkich z ulicy. To nie był zwykły posiłek, gdzie tak jak zwykle stoją przy okienku. Oni sami przynosili do stołu i częstowali. Wtedy poczułam, że to nie byli podopieczni, oni zostali jakoś uwielmożnieni. Późnym wieczorem poszłam na Wigilię Paschalną do św. Jadwigi. Czułam przedsmak nieba. „Wielkie rzeczy uczynił…”, mnie też.
Spełnione życie to dawanie - mówi. A ona potrafi się dzielić z potrzebującymi. Sama żyje bardzo skromnie w malutkim mieszkanku z jednym pokoikiem. Mam czystą pościel, coś w lodówce - opowiada.
Kiedy zadzwoniłam do p. Terelizy i poprosiłam o spotkanie, odparła: - Proszę chwilę poczekać, sprawdzę w moim kalendarzu. Jestem emerytką, ale dość zajętą. W poniedziałki zawsze jest w ATD przy ul. Paderewskiego, potem odwiedziny chorej znajomej. Trzeba jeszcze wpaść do Grażyny, wychodzi na prostą. Jest bardzo chora. - W końcu dostała mieszkanie socjalne…. 19 metrów kwadratowych, w tym 11 to łazienka. Nie mieści się wersalka, śpi na rozkładanym fotelu. Czy ktoś pomyślał o takich rzeczach? - pyta retorycznie. W niedzielę głosiła krótką konferencję teologiczną do koncertu pastorałek w kościele w Chęcinach. Znajdzie się jeszcze czas na świetlicę „Przystań”, a już przed drzwiami czekają na nią dwie młode dziewczyny z dwojgiem małych dzieci - podopieczne Punktu Interwencji Kryzysowej z Urzędniczej. A ona jak anioł: spojrzy tymi mądrymi oczami, wysłucha, zrozumie, pocieszy...

Tereliza Braun

(prawdziwe imię Teresa Elżbieta) - urodziła się 30 maja w 1932 r. w Częstochowie. Uczęszczała do Gimnazjum Sióstr Nazaretanek w Częstochowie, maturę zdała w Technikum Gospodnim w Nowym Sączu. Studiowała na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim i obroniła dyplom magistra na kierunku historia sztuki. Po studiach w 1967 r. udało się jej wyjechać na stypendium dla pracujących z nieletnimi przestępcami w Paryżu. Potem podjęła naukę w Instytucie Duszpasterstwa Katechetycznego w Paryżu. Po 7 latach wróciła do Polski i osiadła w Kielcach, gdzie wciąż pomaga osobom opuszczonym, potrzebującym, bezdomnym. Jest współzałożycielem i działaczem Międzynarodowego Ruchu ATD Czwarty Świat w Kielcach, wielokrotnie brała udział w międzynarodowych spotkaniach ATD, służy jako tłumaczka zarówno wyjeżdżającym rodakom, jak i przyjeżdżającym do Kielc Francuzom. Jest autorką tłumaczenia książki o założycielu Ruchu ATD o. Józefie Wrzesińskim. W listopadzie 2008 r. za swoją wieloletnią pracę wolontariuszki otrzymała statuetkę Świętokrzyskiego Anioła Dobroci.

Podziel się:

Oceń:

2009-12-31 00:00

Wybrane dla Ciebie

Izabela Kloc: polskie kopalnie mogły zostać zamknięte. Cudem udało się je ocalić

2024-05-01 06:54
Izabela Kloc

Łukasz Brodzik

Izabela Kloc

Polityka unijna mogła w bardzo krótkim tempie doprowadzić do zamknięcia polskich kopalni węgla. Tylko dzięki aktywnej postawie rządu Zjednoczonej Prawicy i polskich eurodeputowanych udało się to zastopować - twierdzi Izabela Kloc, europoseł Prawa i Sprawiedliwości.

Więcej ...

Wchodzi w życie rozporządzenie w sprawie pigułki "dzień po"

2024-05-01 06:56

Adobe Stock

W środę wchodzi w życie rozporządzenie, na podstawie którego apteki mogą podpisywać umowy umożliwiające sprzedaż tzw. pigułki "dzień po" dla osób od 15. roku życia. Sami farmaceuci nie są jednak pewni, czy mogą sprzedawać pigułki tak młodym pacjentkom bez zgody rodzica.

Więcej ...

Prezydent Duda w Poznaniu: jesteśmy częścią Europy nie od 20 lat, ale od ponad tysiąca

2024-05-01 18:26

PAP/Jakub Kaczmarczyk

Od chrztu Polski rzeczywiście jesteśmy częścią Europy, nie od 20 lat, od ponad tysiąca lat, od 966 roku. To jest nasza wielka tradycja, to jest tradycja, na której zbudowane zostało polskie państwo, nasza państwowość - mówił w Poznaniu prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Andrzej Duda, który odwiedził katedrę i kościół NMP in Summo, zbudowany w miejscu grodu Mieszka I i pierwszej na ziemiach polskich chrześcijańskiej kaplicy.

Więcej ...

Reklama

Najpopularniejsze

Papież wyniósł ks. Nykiela do godności biskupiej

Kościół

Papież wyniósł ks. Nykiela do godności biskupiej

Nabożeństwo majowe - znaczenie, historia, duchowość +...

Wiara

Nabożeństwo majowe - znaczenie, historia, duchowość +...

Św. Józef - Rzemieślnik

Kościół

Św. Józef - Rzemieślnik

Ks. Michał Olszewski pozostanie w areszcie

Kościół

Ks. Michał Olszewski pozostanie w areszcie

Świadectwo: Maryja działa natychmiast

Rodzina

Świadectwo: Maryja działa natychmiast

Święta Mama

Kościół

Święta Mama

Matka Boża Dobrej Rady

Wiara

Matka Boża Dobrej Rady

Znamy datę prawnego objęcia urzędu biskupa...

Niedziela Sosnowiecka

Znamy datę prawnego objęcia urzędu biskupa...

Rozważania na niedzielę: gasnący antychryst

Wiara

Rozważania na niedzielę: gasnący antychryst