Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli” (J 20, 29b) - te słowa Chrystusa, powiedziane do apostoła Tomasza, niech będą motywem naszej refleksji nad specyfiką ludzkiego poznania przez wiarę. Wyróżnijmy najpierw różne poziomy i sposoby naszego poznawania. Pierwszym, najbardziej powszechnym sposobem poznawania jest nasze doświadczenie. Poznanie doświadczalne jest zwykle poznaniem bezpośrednim. Od wczesnego dzieciństwa, poprzez całe życie, poznajemy otaczającą nas rzeczywistość. Poznajemy przez zmysły, przede wszystkim przez oczy, uszy, dotyk. To, co zobaczymy, usłyszymy czy dotkniemy, to uznajemy za pewne. Rzadko mamy tu jakieś wątpliwości. Mówimy z przekonaniem: „tak jest, bo ja to widziałem na własne oczy”; „ja to słyszałam na własne uszy”; „ja to miałem w ręku” itp.
Jednakże nie wszystko to, co wiemy, nie cała nasza wiedza pochodzi z doświadczenia. Posiadamy bowiem informacje, które przyjmujemy od innych, jakby „z drugiej ręki” - o czymś, co zaszło, co się wydarzyło. Niektóre z tych informacji można jakoś sprawdzić, ale wielu z nich nie można empirycznie zweryfikować. Czasem przyjmujemy je z dużą pewnością, ale bywa i tak, że mamy spore wątpliwości co do ich pewności, wiarygodności.
Ewangelista Jan opowiada o spotkaniu Chrystusa z uczniami w Wieczerniku. Jezus powiedział do uczniów: „Pokój wam”. Pokazał im ręce i przebity bok. Następnie przekazał im władzę odpuszczania grzechów. Działo się to wszystko pod nieobecność Tomasza. Gdy po jakimś czasie wrócił Tomasz, uczniowie pochwalili się, że widzieli Zmartwychwstałego Pana. Tomasz nie przyjął tej wiadomości. Wypowiedział przy tym klarowne słowa: „Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i nie włożę ręki mojej do boku Jego, nie uwierzę” (J 20, 25). Dopiero po ośmiu dniach, gdy wszyscy wraz z Tomaszem byli razem, gdy ponownie przyszedł Jezus, Tomasz doświadczalnie przekonał się, że Jezus zmartwychwstał. Chrystus bowiem do niego przystąpił i powiedział: „Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż ją do mego boku, i nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym” (J 20, 27). Po tym doświadczeniu niewierny apostoł wyznał: „Pan mój i Bóg mój”. I wtedy Chrystus wypowiedział te szczególne słowa: „Uwierzyłeś, bo Mnie ujrzałeś; błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli” (J 20, 29).
Tomasz, gdy dotykał Chrystusa, nie mógł nie przyjąć prawdy o Jego zmartwychwstaniu. Natomiast nie uwierzył wcześniej, gdy mu uczniowie mówili o widzeniu Zmartwychwstałego. A więc wiara polega na zaufaniu do kogoś. Nie dlatego wierzymy, że czegoś doświadczamy, że coś czy kogoś widzimy, dotykamy, czy coś jasno rozumiemy, gdyż to w wierze nie jest nam dane. Przedmiot wiary nie zmusza nas do przyjęcia tego za prawdę. Jeśli daną prawdę przyjmujemy, to właśnie w oparciu o zaufanie do osoby, która nam daną prawdę przekazuje.
Widzimy z tej refleksji, że poznanie przez wiarę jest trudniejsze, że nie ma w nim oczywistości, że nie można empirycznie sprawdzić tego, w co się wierzy. Dlatego też spotykamy ludzi niewierzących. Jeśli niektórzy nie wierzą, to nie wierzą dobrowolnie, jeśli zaś wierzą, to również wierzą dobrowolnie. Wiara czy niewiara jest aktem wolnego wyboru. Ludzie niewierzący nie przyjmują niczego za prawdę, czego nie da się udowodnić empirycznie lub rozumowo. Do wierzenia religijnego potrzebna jest nam Boża pomoc, którą nazywamy łaską. Pamiętamy, że uczniowie kiedyś prosili Chrystusa: „Przymnóż nam wiary” (Łk 17, 5).
W kontekście refleksji nad zdarzeniem, które miało miejsce w Wieczerniku w dniu zmartwychwstania, chciejmy określić przed Bogiem naszą wiarę. Czy możemy dziś uważać się za błogosławionych, „którzy nie widzieli, a uwierzyli”. Czy wierzysz, że Chrystus zmartwychwstał, że żyje dzisiaj, że spotykasz Go w kościele, w liturgii, w Eucharystii, w Jego słowie i chlebie eucharystycznym? Jeżeli wierzysz, to jesteś błogosławionym, czyli szczęśliwym.
Oprac. ks. Łukasz Ziemski
Pomóż w rozwoju naszego portalu