Reklama

Odebrał zdrowie, a darował życie

Niedziela małopolska 51/2009

Jasiek Mela. Ma dopiero 21 lat, a już tyle w życiu osiągnął. Dwa bieguny zdobyte z Markiem Kamińskim i szczyt Kilimandżaro, niedawno Elbrus - najwyższa góra Kaukazu. Kiedyś może uda się kosmos. Na co dzień prezes Fundacji „Poza Horyzonty”.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Barbara Gajda: - Wulkan energii, optymista, a przy tym niezwykle wrażliwy człowiek - takie krążą o Tobie opinie. Czy mając takie usposobienie, łatwiej się żyje?

Janek Mela: - Myślę, że żyje się dużo łatwiej, bo w życiu to właśnie optymizm nam tak bardzo pomaga. Życie każdego człowieka raz jest kolorowe, raz jest trochę bardziej szare. Ale to od nas zależy, na co będziemy się starali zwrócić większą uwagę, czyli tak naprawdę cały świat zawiera się w naszej głowie i od nas zależy ile będziemy widzieli szczęścia, a ile smutku. Ja wolę widzieć to pierwsze (śmiech).

- Pochodzisz z Malborka. Mieszkałeś także w Łodzi, Gdańsku, a od niedawna w Krakowie. Mówiąc więc „dom” masz na myśli…

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Mówiąc dom, mam na myśli Malbork, dom rodzinny. Jednak każde miejsce, gdzie mieszkam, to jest mieszkanie. Dla mnie słowa „dom” i „mieszkanie”, to dwa różne miejsca.

- Zdobywca dwóch biegunów, Kilimandżaro, a także Elbrusa. Jaśku, chodzi o szczyty czy o pokonywanie barier?

Reklama

- Przede wszystkim o pokonywanie barier. Tak naprawdę to, czy dane miejsce jest najwyższe, najtrudniejsze, to nie ma znaczenia. Każde z tych miejsc, każda góra to jest tak naprawdę symbol. Symbol walki z przeciwnościami losu, walki z osobistymi trudnościami, wewnętrznymi barierami i sposobem na pokazanie tego, że nie ma rzeczy niemożliwych.

- Gdy jako 15-letni chłopiec usłyszałeś wyzwanie od Marka Kamińskiego - co poczułeś?

- Byłem zszokowany. Na początku nie wierzyłem, że ta propozycja jest realna, ale kiedy to do mnie dotarło, zacząłem się nad tym zastanawiać, rozważać wszystkie „za” i „przeciw”. I choć jednych i drugich było dużo i wtedy wydawało mi się, że tych przeciw jest więcej, to stwierdziłem, że nie wolno zmarnować takiej szansy. Nawet gdyby miało się nie udać, to wiedziałbym, że nie udało się z jakiś przyczyn zewnętrznych. Wiedziałbym, że zrobiłem wszystko, aby się udało. A najgorzej jest poddawać się, nawet nie próbując.

- Co daje Ci siłę do podejmowania kolejnych wyzwań?

- Ludzie, którzy są wokół mnie. To oni mnie cały czas nakręcają. Mam w całym swoim nieszczęściu niesłychanie wiele szczęścia do ludzi. Ludzi, którzy są właśnie optymistami, którzy zarażają mnie tą swoją pozytywną energią i wśród takich ludzi naprawdę nie da się stać w miejscu.

- Gdy pojawiają się chwile zwątpinia, co wtedy?

Reklama

- Wtedy… potrzebuję ludzi, bo z nimi wszystko wydaje się prostsze. Są w życiu każdego takie momenty, gdzie widzi trochę więcej szarości. Potrzeba wtedy kogoś, kto pokaże nam weselsze strony życia. My, nie jesteśmy zupełnie istotami niezależnymi. Człowiek potrzebuje drugiego człowieka i to w tym drugim człowieku jest ta siła, o której trzeba pamiętać.

- Jesteś młodym człowiekiem, a w życiu doświadczyłeś już tak wiele cierpienia. Czy uważasz, że człowiek nie dostaje ani za dużego, ani za małego krzyża, tylko taki, który potrafi unieść? Czy każdy ból da się wytrzymać?

- Dokładnie. Są w życiu takie chwile, w których wydaje się, że ten ciężar jest nie do pokonania... Ale on jest do pokonania. Wiele razy w życiu miałem poczucie, że Bóg mnie za bardzo doświadcza, za dużo daje mi tych ciężkich rzeczy, ale za każdym razem wynagradzał mi to z naprawdę dużą nawiązką. Każde doświadczenie w życiu jest warte przeżycia i godne zaakceptowania. I jest trochę trudna prawda, że cierpienie nas uszlachetnia.

- Bardzo często spotykasz się z ludźmi, którzy po wypadku stracili sens życia. Co robisz, aby przywrócić im nadzieję na lepsze jutro?

- To są bardzo trudne spotkania, bo nie istnieje recepta na szczęście, na spełnianie marzeń. Nie wiem, co wtedy powiedzieć. Staram się, po prostu, opowiadać o swoim życiu i pokazywać, że każde z tych najtrudniejszych doświadczeń, jak choroba, śmierć, utrata kogoś bliskiego, jest możliwe do zaakceptowania, chociaż strasznie trudne. I mimo ciemności, która nas wtedy ogarnia, można potem odnaleźć w życiu szczęście.

Reklama

- Medycyna mówi, że 220 woltów może już zabić. Przez Twoje ciało przeszło 15 tys. woltów. Czy uważasz to za drugie narodzenie? Czy więc Twoje życie to cud?

- Myślę, że każde życie to cud. Każde życie to cud dlatego, że każde życie jest nam darowane. Po wypadku bardzo dużo zastanawiałem się nad tym, obwiniałem wszystkich ludzi wokół, obwiniałem Boga że do tego dopuścił, nie zauważając, że to nie tak, że On mi odebrał zdrowie, ale właśnie darował życie. Naturalną rzeczą by było, że po tak silnym napięciu, po tak groźnym wypadku można powiedzieć, że powinienem umrzeć. A życie zostało mi darowane. Kiedy coś stracimy, zaczynamy bardziej doceniać życie.

- Jan Paweł II powiedział kiedyś: „Każdy ma w życiu swoje Westerplatte. Coś takiego, czego musi bronić i za nic nie oddać. Nigdy.” Powiedz, Jaśku, co jest Twoim Westerplatte?

Reklama

- Życie, życie wśród innych ludzi. To są słowa Ojca Świętego, które oczywiście znałem od bardzo dawna, ale potem przeczytałem w telegramie, jaki Ojciec Święty wysłał nam, gdy zdobywaliśmy biegun południowy. Te słowa mają dla mnie duże znaczenie, bo bardzo mi pomogły w osiągnięciu tego symbolicznego celu. Myślę, że każdy ma właśnie takie swoje Westerplatte, na którym musi walczyć. Tym Westerplatte może być zupełnie co innego. Jeden człowiek jest lekarzem chirurgiem i ratuje życie w taki sposób, a inny spotyka się ludźmi i daje nadzieję tym, którzy nie potrzebują operacji, ale potrzebują właśnie ciepłego słowa. Dlatego myślę, że każdy musi taki swój cel, takie inne „pole bitwy” w swoim życiu odnaleźć.

- Czy chciałbyś zaapelować o coś do naszych Czytelników? Taki mały apel od Jaśka Meli?

- Chciałbym do każdego zaapelować, po prostu, o uśmiech. Dlatego, że uśmiech, to bezcenny dar, który nic nas nie kosztuje, a bardzo wiele daje innym ludziom.

Podziel się:

Oceń:

2009-12-31 00:00

Wybrane dla Ciebie

Historia objawień i kultu w Lourdes

Adobe.stock.pl

Najświętszą Marię Pannę z Lourdes wspomina Kościół katolicki 11 lutego. Tego dnia 1858 roku, w cztery lata po ogłoszeniu przez Piusa IX dogmatu o Niepokalanym Poczęciu, Matka Boża ukazała się ubogiej pasterce Bernadecie Soubirous w Lourdes.

Więcej ...

Abp Depo: zdolność do cierpienia z miłości do prawdy jest miarą naszego człowieczeństwa

2025-02-11 15:41

Maciej Orman/Niedziela

– Zdolność do cierpienia z miłości do prawdy i ofiarowania swojego cierpienia Bogu jest miarą naszego człowieczeństwa – powiedział abp Wacław Depo. W Światowym Dniu Chorego metropolita częstochowski przewodniczył Mszy św. w bazylice archikatedralnej Świętej Rodziny w Częstochowie w intencji osób chorych i pracowników służby zdrowia.

Więcej ...

Bp Kleszcz do chorych: jesteście skarbami w sercu Pana Boga!

2025-02-11 18:30

Ks. Paweł Kłys

Więcej ...
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najpopularniejsze

Kanada: próba zamachu na życie księdza podczas Mszy św.

Wiadomości

Kanada: próba zamachu na życie księdza podczas Mszy św.

Dziś mamy do czynienia z konfliktem pomiędzy Jezusem a...

Wiara

Dziś mamy do czynienia z konfliktem pomiędzy Jezusem a...

Lekarz w białym chlebie

Kościół

Lekarz w białym chlebie

11 lutego – Matki Bożej z Lourdes i Światowy Dzień...

Rok liturgiczny

11 lutego – Matki Bożej z Lourdes i Światowy Dzień...

Co wolno, a czego nie wolno na zwolnieniu lekarskim? Od...

Wiadomości

Co wolno, a czego nie wolno na zwolnieniu lekarskim? Od...

Nowenna do Matki Bożej z Lourdes

Wiara

Nowenna do Matki Bożej z Lourdes

Śmierć nie istnieje? Niezwykłe świadectwo kardiologa

Wiara

Śmierć nie istnieje? Niezwykłe świadectwo kardiologa

CBA zatrzymało księdza

Wiadomości

CBA zatrzymało księdza

Skandal! 75 dni aresztu dla... różańca

Wiadomości

Skandal! 75 dni aresztu dla... różańca