ANNA LITWIN: - 11 stycznia br. zakończył Ksiądz posługę jako diecezjalny referent do spraw ekumenizmu. Jaka była tego przyczyna?
KS. HENRYK KRUKOWSKI: - 21 listopada 2012 r. złożyłem na piśmie prośbę do Pasterza diecezji, aby mnie z tej funkcji zwolnił. Mam już swoje lata… Tę posługę pełniłem przez 12 lat; wypada, aby ktoś młodszy i bardziej wykształcony dalej prowadził to trudne dzieło.
- Kiedy Ksiądz zaczął się interesować sprawami jedności chrześcijan?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- W czasie, gdy byłem uczniem liceum, trwał Sobór Watykański II. Kupowałem wtedy dostępne czasopisma o tematyce religijnej „Za i Przeciw” oraz „Zorza”, i czytałem relacje z Soboru. Najbardziej fascynowały mnie kolorowe zdjęcia Ojców Soboru w egzotycznych dla mnie szatach. Wtedy trochę poznałem różnorodność chrześcijaństwa. Także w seminarium interesowałem się ekumenizmem i w roku 1968 zostałem przewodniczącym Seminaryjnego Koła Ekumenicznego. Podczas cotygodniowych spotkań poznawaliśmy zasady wiary i liturgię wspólnot działających na terenie Lublina, a potem uczestniczyliśmy w ich nabożeństwach.
- Jak wyglądały te kontakty?
Reklama
- Bardzo dobrze układała się współpraca ze Zjednoczonym Kościołem Ewangelicznym, szczególnie z grupą młodzieżową, a także z Kościołem Ewangelicko-Augsburskim, gdzie wówczas posługę proboszcza pełnił bardzo szlachetny, śp. pastor ks. Jan Hause. Owocem tych spotkań były wspólne pieśni i piosenki. Wiele pieśni i piosenek religijnych ze Zjednoczonego Kościoła Ewangelicznego znalazło się w naszych śpiewnikach. Bardzo często w niedziele uczestniczyliśmy w liturgii cerkiewnej, czasem w Kościele Starokatolickim Mariawitów. W pobliżu lubelskiego seminarium znajdowała się kaplica wiernych Świeckiego Ruchu Epifania, tam także bywaliśmy chętnie przyjmowani, kilka razy wygłaszałem kazania jako diakon.
- A zainteresowanie Kościołami Wschodu?
- Temat mojej pracy magisterskiej o unickim Synodzie Zamojskim z 1720 r. związał mnie bardziej z Kościołami wschodnimi, związek ten trwa do dziś. Praca w parafiach, gdzie byli prawosławni wymagała pogłębienia wiedzy o tym Kościele i zaowocowała zbliżeniem katolików i prawosławnych, a nawet współpracą. Gdy zostałem proboszczem w Horodle, trzeba było od razu zdecydować, co dalej z odzyskaną cerkwią unicką, kompletnie zrujnowaną. Podjęliśmy trud odbudowy nie tylko budynku, ale także wyposażenia. To przyczyniło się do ocieplenia relacji z prawosławnymi i greko-katolikami.
- Czy to było powodem nominacji na diecezjalnego referenta?
Reklama
- Nie wiem, ale w 2001 r. bp Jan Śrutwa mianował mnie referentem ekumenicznym diecezji zamojsko-lubaczowskiej. W tym czasie bardziej rozwinęła się współpraca z Cerkwią prawosławną, szczególnie z parafiami w Hrubieszowie i Tarnogrodzie. Nawiązaliśmy też kontakty z Kościołem Polsko-Katolickim. Horodło - parafia położona przy samej granicy z Ukrainą, na terenie której znajduje się przejście graniczne w Zosinie, nawiązała współpracę ze wspólnotami prawosławnymi i grecko-katolickimi na Ukrainie. Współpraca ta trwa dalej, czego przykładem jest udział mój i ks. Karola Stolarczyka w Liturgii Paschalnej, w drugi dzień prawosławnej Wielkanocy (6 maja br.), w Soborze Narodzenia Pańskiego we Włodzimierzu Wołyńskim. Na Liturgię zostaliśmy zaproszeni przez metropolitę wołyńskiego abp. Michaiła, który tej Liturgii przewodniczył, a także przez prawosławnego dziekana we Włodzimierzu, ks. Juryja, który wszystko zorganizował. Dobre relacje łączą nas z Kościołem grecko-katolickim w Polsce; arcybiskup metropolita Jan Martyniak wielokrotnie celebrował Liturgię w horodelskiej cerkwi, oraz poświęcił pamiątkowy pomnik jako podziękowanie polskich rodzin dla Ukraińców, którzy uratowali ich przed rzezią wołyńską. Jako diecezjalny referent pracowałem nie tylko na polu ekumenizmu, ale także w dziele pojednania polsko-ukraińskiego.
- To dlatego Ksiądz został odznaczony złotym krzyżem z ozdobami przez arcybiskupa metropolitę greckokatolickiego Jana Martynika. Jaki jest odpowiednik tego odznaczenia w Kościele rzymskokatolickim?
- Krzyże pektoralne lub - w terminologii wschodniej napierśne - noszą wszyscy kapłani. Wskazują one także na pełnione funkcje. Noszącemu złoty krzyż z ozdobami przysługuje tytuł protojereja, czyli coś w rodzaju prałata, wyższym stopniem jest mitrat, odpowiednik naszego infułata.
- Ale to nie jedyne odznaczenie ze strony Kościołów wschodnich...
- To prawda. W naszą Wielkanoc niespodziewanie przyjechała do Horodła delegacja metropolity Łucka i Wołynia Michaiła ze specjalnym pismem „Błahosłowienna Hramota”, aby podziękować za współpracę między Cerkwią Prawosławną w Ukrainie a Kościołem w Polsce. Po prostu dowiedzieli się, że zakończyłem oficjalną posługę w diecezji i postanowili to na swój sposób zaznaczyć.
- Jakie są dalsze Księdza zamiary? Czy sprawy ekumenizmu już definitywnie zakończone?
- To jest tak, jakby od ptaka zażądać, aby przestał latać. Ekumenizm jest nakazem Chrystusa i każdy powinien w to dzieło wnosić to, co może. Zresztą mój pobyt we Włodzimierzu, a także 11 maja w hrubieszowskiej cerkwi, świadczy o tym, że dalej coś próbuję robić.
- Życzę zatem dalszej owocnej pracy na niwie budowania jedności między Kościołami chrześcijańskimi, ufając, że o wszelkich Księdza ekumenicznych inicjatywach i dziełach będziemy mogli poczytać, tak jak dotąd, na łamach naszej diecezjalnej „Niedzieli”.