Wobec szumnych haseł i głośnych akcji zmierzających do zbliżenia ludzi dziwić może radykalizacja stanowisk. Widać to nade wszystko w życiu politycznym, gdzie niemal codziennie rodzą się nowe partyjki. Czy należy się temu dziwić, skoro nawet w rodzinie byle głupstwo prowadzi do kłótni i nieprzezwyciężalnej nienawiści?! Mówiąc wprost - szatan wraca do starych, wypróbowanych metod, opartych na prostej zasadzie: „Dziel i rządź”. Kogo więc ja słucham, komu wierzę i za kim idę?...
Bezkompromisowość Jeremiasza doprowadziła do jego uwięzienia. Głosząc Słowo Boże, naraził się tym, którzy - powodowani fałszywym patriotyzmem - chcieli za wszelką cenę bronić oblężonej Jerozolimy. Prorok nie był naiwnym pacyfistą, próbował natomiast wytłumaczyć swoim braciom, że to, co się dzieje, jest zamierzoną przez Boga karą, której nieuchronność wynika z zatwardziałości serc Izraelitów, i że nie ma innej drogi do ich przemiany. Litość okazana Jeremiaszowi przez króla ochroniła jego doczesne życie, by - wedle zamiarów Pana - mógł spełniać dalej swoją misję. Jezus stawia swoich uczniów wobec podobnych problemów, chociaż przenosi płaszczyznę sporu na grunt rodziny. Opowiedzenie się za Nim i przyjęcie Jego nauki poróżni najbliższych sobie ludzi. Jak to jest możliwe? Kiedy ktoś wychodzi z judaizmu lub pogaństwa i staje się chrześcijaninem, zrywa z przeszłością, tradycją, a przez to wyobcowuje się ze swojego dotychczasowego środowiska. Nie da się pójść za Chrystusem i jednocześnie tkwić w dawnych obrzędach i rytach. Nie można odrzucić Ewangelii, by w ten sposób zadowolić rodzinę. Posłuszeństwo Bogu jest aż tak wymagające, że każe nam dokonać jednoznacznego wyboru: jestem za Chrystusem czy przeciw Niemu? Autor Listu do Hebrajczyków nie łagodzi wymagań, pomaga natomiast dokładniej poznać Tego, za którym mamy pójść. Jezus „przewodzi nam w wierze i ją wydoskonala”, On zamiast radości znosił hańbę krzyża, On też „wycierpiał wrogość przeciw sobie”, której przyczyną są grzesznicy. Jego wierność Ojcu jest dla nas umocnieniem w walce, którą przychodzi nam toczyć na ziemi.
Wstępując w ślady Mistrza, możemy za poetą zawołać, żeśmy „u Chrystusa na ordynansach, słudzy Maryi”. Za pięknem słów ma pójść wyraziste świadectwo życia. Wynika z tego, że już dziś musimy pożegnać się z dość sporą rzeszą „przyjaciół”, którzy są nimi, dopóki się z nimi zgadzamy i przymykamy oczy na zło. Nie chodzi o ich odrzucenie czy tym bardziej o pogardę dla nich, lecz o „powrót do źródeł”, czyli o jasne ukazanie zbawczej mocy Ewangelii Chrystusowej.
Pomóż w rozwoju naszego portalu