JAN KULOWSKI: Jak zrodził się pomysł budowania studni właśnie w Czadzie?
ANNA KULIK: W październiku 2012 r. w parafii pw. św. Urszuli Ledóchowskiej w Lublinie odbyła się konferencja na temat „Sobór Watykański II wspomnienia i refleksje”. Konferencję tę przygotowało miejscowe Koło Przyjaciół Prymasa Tysiąclecia. Owocem prowadzonych wówczas rozmów był nasz pomysł na coś w rodzaju soborowego czynu dobroci. Takie czyny w czasie trwania soboru podejmowały polskie parafie. W rocznicę soboru, w Roku Wiary, postanowiliśmy naszą wiarę przełożyć na czyn by nie była martwa, bez uczynków.
W tym samym mniej więcej czasie dotarły do nas informacje o misjonarzu ks. Arturze Bartolu SDB i o potrzebach mieszkańców Czadu. Informacje te przekazał nam ks. Sylwester Jędrzejewski SDB. Podjęliśmy więc decyzję: zbieramy fundusze na budowę studni w Czadzie.
Pomysł godny pochwały, ale jak w praktyce przełożyliście to na działanie w swoim środowisku?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Potrzebne pieniądze postanowiliśmy pozyskać ze zbiórki makulatury. Oczywiście, siłami jednej parafii nie byłoby to możliwe. Dlatego poprzez szeroki krąg znajomych szukaliśmy możliwości włączenia w tę inicjatywę innych lubelskich parafii. Sami także zachęcaliśmy księży i ludzi świeckich z innych parafii. W efekcie tych działań 23 parafie z Lublina, Nałęczowa, Konopnicy, Zespół Szkół w pobliskim Wilczopolu i pracowników Urzędu Pocztowego nr 2 w Lublinie połączyła wizja nowej studni w Czadzie.
Nasza akcja trwała 9 miesięcy. Udało się zebrać 178 940 kg makulatury, co dało kwotę 53 682 zł. Parafialny rekordzista zebrał 24 770 kg makulatury. Największy jednorazowy wkład w akcję to 5320 kg.
Zbieranie takiej ilości papieru, organizacja transportu, pozyskanie dokumentów i wreszcie obrót zarobionymi pieniędzmi wymagały poświęcenia, wiedzy i talentów organizatorów…
W pomoc przy pilnowaniu porządku przy kontenerach włączali się księża, poproszeni przypadkowi przechodnie. Jeśli tylko było to możliwe, szukałam tzw. pilotów akcji w parafiach, którzy dbali o pilnowanie porządku wokół kontenera, rozlepiali plakaty, a gdy było trzeba, przekazywali informację o konieczności wymiany kontenera. Skutkiem tych działań było poszerzanie wspólnoty ludzi interesujących się tą studnią z troską dopytywali się, czy na pewno studnia powstanie. Pytali też o kolejne zbiórki. Z uwagą słuchali naszych opowieści i widać było, że ten problem ich porusza. Jedna z babć opowiadała o swojej 5-letniej wnuczce, która „pilnowała” ją, by każdy papierek odkładała na makulaturę „dla dzieci, które nie mają wody”. Znajomi przynosili nam lub przywozili makulaturę sami. 300 kg makulatury przyjechało z Austrii specjalnie dla nas! Jeden z proboszczów opowiadał o kimś, kto nie przychodził do kościoła, a makulaturę przywiózł. W Roku Wiary z powodu naszej akcji i on znalazł się bardzo blisko Kościoła.
Czy poza makulaturowym pospolitym ruszeniem Wasza akcja rozwijała się i w inne formy realizowania wspólnego projektu?
Reklama
Podstawową formą zbierania funduszy stało się zbieranie makulatury, oprócz tego były jeszcze „Listy do narzeczonych bukiet wody żywej” oraz 33 puszki P. G. Frassatiego z napisem: „…chcę dzielić się tym, co mam, odmawiając sobie jakiegoś dobra, by pomóc bliźnim w potrzebie…”. Chętni wrzucali do nich pieniądze, zaoszczędzone niekiedy w oryginalny sposób. Wśród pomysłów znalazła się np. deklaracja zrezygnowania z jazdy samochodem na rzecz jazdy autobusem, a pieniądze przeznaczone na parking wędrowały do puszki.
I udało się ostatecznie tę lubelską studnię w Czadzie podarować potrzebującym?
Z zebranych funduszy zostały już wybudowane trzy studnie w Czadzie. Ale poza tym zrealizowanym projektem odnieśliśmy inne, może ważniejsze sukcesy. Odkryliśmy m.in. w nieznanych ludziach życzliwość i chęć niesienia przez nich bezinteresownej pomocy.
Jak na konkretny owoc Roku Wiary oznacza to dobre odczytanie ewangelicznej prawdy: „Cokolwiek uczyniliście jednemu z braci Mnie uczyniliście” (por. Mt 25, 40). Potrzeby bliźniego to nie tylko przestrzeń ludzkiej solidarności, ale szansa spotkania z Chrystusem. Wasze plany na przyszłość?
Patronką misji jest św. Teresa. Jej pomoc w naszej akcji była konkretna. Wierzę, że podpowie nam, jak wykorzystać zdobyte doświadczenie dla nowych projektów. Nie jesteśmy przecież sami… Zbudowaliśmy wspólnotę wierzących, więc uda się nie tylko „spragnionych napoić”.