Tydzień temu informowaliśmy, że reżim Korei Płn. zademonstrował łaskawość, zwalniając z więzienia i deportując jednocześnie 75-letniego Australijczyka, który w buddyjskiej świątyni na terenie Korei Płn. rozdawał Biblię. Ta decyzja mogłaby sugerować odejście od antychrześcijańskiego kursu. Nic z tych rzeczy. Zaledwie kilka dni po tamtym wydarzeniu świat obiegła informacja, że Kim Dzong Un skazał na karę śmierci 33 koreańskich chrześcijan, zarzucając im próbę obalenia rządu. Cała grupa kontaktowała się z aresztowanym w ub. roku na terenie Korei Płn. misjonarzem z Korei Płd. Kim Jung Wookiem. Według dziennika „The Washington Times”, Koreańczyk z Południa miał założyć 500 podziemnych domowych kościołów na terenie reżimu Kima.
Wcześniej reżimowe media pokazały oświadczenia piątki skazanych, którzy przed kamerami przyznali się do zarzucanych im czynów. Takie „spektakle” są w Korei normą.
Pomóż w rozwoju naszego portalu