Reklama

Niedziela na Podbeskidziu

Z ziemi polskiej do włoskiej

Włoska margaryna do papieskich kremówek się nie nadaje. Gdy zamawiał je w rzymskiej restauracji arcybiskup Konrad Krajewski, to 30 kg margaryny musiało na pokładzie samolotu dotrzeć tam z Polski – wspomina Jolanta Sanetra, która podarowała przepis na wadowickie specjały właścicielce rzymskiego lokalu „Il Gardino”

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Po nuroczystościach beatyfikacyjnych Jana Pawła II, arcybiskup Konrad Krajewski podejmował przedstawicieli polskiego rządu i parlamentu obiadem. Jako deser zaserwowano wtedy kremówki. Ciasta przyjechały specjalnie z „Il Gardino”. Dzień wcześniej odbyła się ich premierowa degustacja w restauracji. Zaproszono na nią międzynarodowe towarzystwo. W tym gronie nie zabrakło ani Jolanty Sanetry, ani Telewizji Polskiej. Materiał z tego wydarzenia został wyemitowany 2 kwietnia wieczorem. – Właścicielka „Il Gardino” to dobra znajoma mojej siostry Ani. Wystarczył więc jej telefon i przepis na kremówki trafił do Rzymu. Po degustacji, w której uczestniczyłam, muszę powiedzieć, że nie żałuję. Produkt końcowy był całkiem niezły. Krem był wyśmienity, a małe zastrzeżenia miałam jedynie do ciasta – twierdzi mieszkająca w Bielsku-Białej Jolanta Sanetra. Zanim jednak zadowalający wszystkich efekt został osiągnięty, we włoskiej restauracji dwojono się i trojono. Z początku ciasto stanowiące, obok budyniowej masy, esencję kremówki, kompletnie się nie udawało. Było za twarde, przez co łyżeczka nie mogła się przez nie przebić. Rozwiązaniem okazało się zastąpienie włoskiej margaryny jej bielskim zamiennikiem. Włosi nie byliby jednak sobą, gdyby nie dodali coś od siebie. Tym, co wprowadzili do receptury był cytrynowy likier Limoncello podkreślający aromat masy. – Rzym poznał kremówki dzięki restauracji „Il Gardino”. Podczas ich oficjalnej degustacji spotkałam się z wieloma komplementami. Za przepis osobiście dziękowała mi właścicielka lokalu. Przy okazji przyjmowania gratulacji, poznałam Dandola i Linę, małżonków, których uzdrowił Jan Paweł II – mówi Jolanta Sanetra.

Wspomnienie cudu

– Dandolo opowiadał, że podczas audiencji ogólnej dopchał się do Jana Pawła II i Papież położył na nim ręce. „Ja jestem z żoną” – powiedział, a Ojciec Święty w tej samej chwili poprosił go, żeby ją do niego przyprowadził. Kiedy to zrobił, Papież również na niej położył swoje dłonie. Oboje małżonkowie walczyli wtedy z nowotworem. Jakiś czas po audiencji, kiedy robili rutynowe badania okazało się, że rak zniknął! Lekarze byli zdumieni i nie wiedzieli, czym tłumaczyć to nagłe ozdrowienie. Tylko Dandolo i Lina mieli świadomość, komu je zawdzięczają. Nigdy jednak ze swoją historią nie poszli do mediów, zostawili ją sobie i znajomym – mówi Jolanta Sanetra.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

– Nasza rodzina też osobiście doświadczyła takiej małej interwencji Jana Pawła II. Ta historia wiąże się z watykańską audiencją Papieża w auli Pawła VI. Był rok 2001 i mój sześcioletni syn Dominik stanął przed Ojcem Świętym cały obsypany pudrem. W ten sposób zamaskowałam na nim ospę, jaką był z góry na dół obsypany. Dzień po audiencji wszystko to, co miał na sobie, te strupy i wypryski, znikło. W swoje ręce dostałam chyba najzdrowsze dziecko na świecie – wspomina Jolanta Sanetra. Chwilę spotkania małego Dominika z Papieżem uwiecznił w swym obiektywie Arturo Mari, co 4 lata później zaowocowało zaproszeniem całej familii na wystawę poświęconą relacjom Ojca Świętego z dziećmi. Ekspozycja, na której zaprezentowano 49 fotografii z całego świata (na dwóch znich znaleźli się mali Polacy), nosiła tytuł: „A kto by jedno dziecko przyjął w Imię Moje, Mnie przyjmuje”. Została oficjalnie otwarta 31 maja 2005 r. w gmachu Sejmu RP w Warszawie. – W stolicy z Dworca Centralnego odbierał nas dziennikarz Tomasz Sekielski. Gdy dotarliśmy na ul. Wiejską i weszliśmy do Sejmu, od razu zaczęliśmy szukać fotografii Dominika. Nigdzie jednak nie mogliśmy jej znaleźć. Nieco zrezygnowani wzięliśmy udział w ceremonii otwarcia. Zgromadzono nas przy dużych rozmiarach zasłoniętym zdjęciu i wtedy okazało się, że dziewczynce, która ma je odsłonić musi towarzyszyć chłopczyk. Z rozpędu wzięto więc Dominika. Gdy płótno opadło, okazało się, że Dominik odsłonił zdjęcie... samego siebie. Chwilę później newsa zrobiła z tego Katarzyna Kolenda-Zaleska, która stała tuż obok nas – wspomina Jolanta Sanetra.

Reklama

Łzy i radość

– Moja siostra Ania pracuje u gwardzistów watykańskich. To dzięki niej znalazłam się przed trumną Jana Pawła II, tuż przed jej wyniesieniem z groty. W tym samym czasie co my, żegnał Papieża fotograf Adam Bujak. Klęcząc tam, półgłosem wymieniałam imiona tych, w których intencji się modliłam, prosząc Jana Pawła II o wstawiennictwo za nimi. Trumna była już przykryta materiałem i gotowa do wyniesienia. Jak wiadomo, ciało Ojca Świętego złożono do grobu w nachodzących na siebie odrębnych trumnach. Po ogłoszeniu beatyfikacji ta najbardziej zewnętrzna została, ze względu na jej stan, wycofana z użycia. Dzięki siostrze, odłamany z niej kawałek drewna trafił w moje ręce. Znajomościom Ani w Watykanie zawdzięczam również relikwie włosów Jana Pawła II – mówi Jolanta Sanetra. Po czym dodaje: – W dzień beatyfikacji główne uroczystości oglądałam z wysokości kolumnady. Miejsce miałam bardzo dobre. Na placu, tuż pod nami, rzędy krzeseł wypełnili członkowie rządu RP. Z kolei wkoło nas pełno było Polonusów ze Stanów Zjednoczonych. Widać było, że to bardzo pobożni ludzie. Przez cały czas różaniec z ręki im nie wypadał. Na koniec beatyfikacji, będąc już na Placu św. Piotra, wspólnie z nimi odśpiewałam „Barkę” i „Czarną Madonnę”. Po śmierci Papieża „Barka” nie mogła przejść mi przez usta. Gdy ją słyszałam, rozklejałam się. Tymczasem na placu kompletnie mnie odblokowało. Mój syn wyjaśniał wtedy dziennikarzom RTL powód, dla którego śpiewem oddajemy cześć Papieżowi. Pamiętam, że w towarzystwie tych ludzi trwałam na modlitwie, uczestniczyłam w Mszy św., przez jakieś 10 godzin. Wtedy ani nie jadłam, ani nie piłam. W takiej chwili zupełnie się o tym nie myśli. Przed beatyfikacją pogoda w Rzymie była paskudna. Chodziło się w kurtkach, bo było tak zimno. Tymczasem w samą uroczystość wyszło piękne słońce. Jego gorące promienie sprawiły, że do mieszkania siostry wróciłam cała brązowa, z odciśniętym na ręce białym paskiem od zegarka.

Osobiste doświadczenia

– Jana Pawła II widziałam w Rzymie wielokrotnie. W trakcie modlitwy na „Anioł Pański”, na audiencjach w auli Pawła VI, czy podczas Mszy św. Dwa razy, w roku 1993 i 2001 stanęłam z Papieżem oko w oko. Za pierwszym razem w Sali Klementyńskiej, a za drugim, w auli Pawła VI. I w jednym i w drugim przypadku byłam sparaliżowana jego bliskością. Z słów, które do nas skierował, pamiętam tylko, że prosił pozdrowić biskupa Tadeusza Rakoczego i że błogosławił całej mojej rodzinie. Z kolei, gdy usłyszał, że nasze korzenie wywodzą się z Tuchowa – miejsca, w którym znajduje się główne sanktuarium maryjne ziemi tarnowskiej – ożywił się i powiedział: „Ojejku! Jesteście od tej cudownej Matki Boskiej Tuchowskiej!” – wspomina Jolanta Sanetra. – Do dziś pamiętam, że jak było się przy nim, to takie ciepło i spokój człowieka ogarniał. Coś było w nim takiego, że wywoływał niesamowicie pozytywne emocje. Te uczucia przywiodły mnie na beatyfikację i na kanonizację – puentuje całą rozmowę mieszkanka Bielska-Białej.

Podziel się:

Oceń:

2014-04-24 14:19

[ TEMATY ]

Wybrane dla Ciebie

Pielgrzymi z Trzebiatowa na szlaku Cudów Eucharystycznych

Adam Litwinowicz

W niecodzienną podróż – można powiedzieć – „rekolekcje w drodze” udali się parafianie z Trzebiatowa, Reska i Szczecina

Więcej ...

Oświadczenie ws. beatyfikacji Heleny Kmieć

2024-04-18 13:53
Helena Kmieć

Fundacja im. Heleny Kmieć

Helena Kmieć

W związku z wieloma pytaniami i wątpliwościami dotyczącymi drogi postępowania w procesie beatyfikacyjnym Heleny Kmieć, wydałem oświadczenie, które rozwiewa te kwestie - mówi postulator procesu beatyfikacyjnego Helelny Kmieć, ks. Paweł Wróbel SDS.

Więcej ...

Rozważania na niedzielę: Jak rozpoznać oszusta?

2024-04-19 08:48

Mat.prasowy

Zaczęło się dość zwyczajnie – od zakupu żelazka w jednym z domów handlowych. Piękne, błyszczące, z obietnicą trwałości i gwarancji. Niestety, rzeczywistość szybko zweryfikowała te obietnice. To moje doświadczenie stało się punktem wyjścia do głębszej refleksji o tym, jak w naszym świecie pełnym najemników i chwilowych obietnic trudno jest znaleźć prawdziwą odpowiedzialność i wsparcie.

Więcej ...

Reklama

Najpopularniejsze

Święty ostatniej godziny

Niedziela Przemyska

Święty ostatniej godziny

Gdy spożywamy Eucharystię, Jezus karmi nas swoją...

Wiara

Gdy spożywamy Eucharystię, Jezus karmi nas swoją...

Ilu jest katolików w Polsce? – analiza danych ze spisu...

Wiara

Ilu jest katolików w Polsce? – analiza danych ze spisu...

Krewna św. Maksymiliana Kolbego: w moim życiu dzieją...

Wiara

Krewna św. Maksymiliana Kolbego: w moim życiu dzieją...

Przewodniczący KEP prosi, by najbliższa niedziela była...

Kościół

Przewodniczący KEP prosi, by najbliższa niedziela była...

„Niech żyje Polska!” - ulicami Warszawy przeszedł...

Kościół

„Niech żyje Polska!” - ulicami Warszawy przeszedł...

Zakaz działalności dla wspólnoty

Niedziela Zamojsko - Lubaczowska

Zakaz działalności dla wspólnoty "Domy Modlitwy św....

Rozpoczął się proces beatyfikacjny sł. Bożej Heleny...

Święci i błogosławieni

Rozpoczął się proces beatyfikacjny sł. Bożej Heleny...

W „nowej”, antyklerykalnej Polsce aresztowano księdza

Kościół

W „nowej”, antyklerykalnej Polsce aresztowano księdza