Po każdym roku klerycy mają wyznaczone praktyki. Po drugim roku jest to posługa wspólnotom „Wiary i Światła”. Już nie raz zdarzyło się, że takie dwa tygodnie zaowocowały przyjaźniami na całe życie – tak było choćby w przypadku ks. Aleksandra Ryla. Czy tegoroczni praktykanci też zbudują takie więzi? To się dopiero okaże. Na pewno jednak już dzisiaj na wiele spraw patrzą zupełnie inaczej.
Odkryć i zrozumieć
Podchody, zawody sportowe, dyskoteki, kalambury, familiada i wszystkie możliwe teleturnieje. Msze św. i modlitwy, jak na każdych rekolekcjach. Trochę śpiewu – tu pole do popisu ma kleryk z gitarą, który cierpliwie powtarza zwrotki i refreny. A znów drugi wychodzi z zakrystii w komży i służy przy ołtarzu wraz z innymi ministrantami, którzy może nie wszystko potrafią, ale gorliwości im odmówić nie można. Pozostali klerycy stoją w ławkach gotowi do pomocy. Zaraz wspólny posiłek, po nim wycieczka. Dzień jak co dzień.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
– Żałuję, że to trwa tak krótko – przyznaje kl. Wojciech Lisiewicz. – W ciągu roku nie mamy za bardzo czasu na spotkania z takimi osobami. Nie mamy okazji lepiej ich poznać, a to jest jednak warunek, bez którego nie można zostać kapłanem. To przecież też będzie część naszych obowiązków. W seminarium nie chodzi tylko o naukę i książki, ale o kontakt z drugim człowiekiem. Zwłaszcza z człowiekiem szczególnie doświadczonym. To pomaga go odkryć i zrozumieć.
Bóg jest dobry
Reklama
– Kiedy po raz pierwszy pojechałem na takie wakacje, byłem klerykiem po drugim roku. I już zostałem – wspomina ks. Aleksander Ryl. – Dołączyłem się do wspólnoty i co roku z nią jeżdżę, staram się być przynajmniej na części comiesięcznych spotkań, głoszę też rekolekcje.
Żeby było jasne: to nie jest tak, że osoby upośledzone są po prostu odbiorcami konkretnych posług. Tu wszyscy dają i otrzymują. – Przede wszystkim sami otwieramy się na Pana Boga. I dzieje się to właśnie przez to, że służymy naszym niepełnosprawnym. Jesteśmy dla nich i w nich staramy się odnajdywać Pana Boga. A z drugiej strony myślę, że i oni mogą w nas Boga odnaleźć. Dobroć Boża objawia się w tym, że z nimi jesteśmy i im pomagamy. W ciągu roku wielu tym osobom trudno doświadczyć ludzkiej życzliwości i zobaczyć, że Bóg jest dobry. Dlatego takie nasze wspólne wakacje są dla nich czasem, kiedy mogą doświadczyć tego, że Bóg o nich myśli, że o nich pamięta, że jest. To właśnie dzięki naszej życzliwości. Ale i tak myślę, że to my więcej się od nich uczymy, więcej otrzymujemy – mówi ks. Aleksander.
– Uczymy się ich patrzenia na świat. Takiego prostego, bezpośredniego odczuwania wielu wrażeń – dodaje kl. Wojciech.
Na całe życie
Reklama
Jak w praktyce wygląda głoszenie Jezusa osobom upośledzonym? – Dzień zaczynamy modlitwą i osoby niepełnosprawne włączają się w nią. Bardzo spontanicznie wypowiadają swoje prośby, mówią, za co chcą się modlić, odmawiają różne znane modlitwy – tak jak potrafią. Podczas Mszy św. również staramy się, żeby każdy miał tu swoje miejsce. Kiedy np. jest czytane Słowo Boże, zawsze obok stoi osoba niepełnosprawna ze świeczką. Dla tych bardziej sprawnych osób klerycy dużymi literami przepisują czytania. Do modlitwy też zapalamy świeczkę, którą później gasi nasza Zenia. Cieszy mnie to, że możemy ich uczyć modlitwy, szczególnie, że w ich domach rodzinnych nie zawsze ona jest, pochodzą przecież z różnych środowisk – mówi ks. Aleksander.
Taka ewangelizacja może się wydawać zadaniem karkołomnym, zwłaszcza że kontakt z ludźmi upośledzonymi jest utrudniony (lub przynajmniej z boku tak to wygląda). A jednak… – Jeżeli okaże się im choć troszkę życzliwości, to bardzo łatwo do nich dotrzeć – zapewnia ks. Aleksander. Im naprawdę niewiele potrzeba, żeby się przed nami otworzyli, żeby się do nas przyzwyczaili. A kiedy się otworzą, to już są przyjaźnie na całe życie. Ci ludzie są bardzo wierni. I trzeba bardzo uważać, żeby ich nie zawieść, np. żeby nie obiecać czegoś, czego nie można zrealizować, bo oni pamiętają, co się im powiedziało.
Oni patrzą czyściej
Reklama
To oczywiście nie są proste rzeczy, bo trzeba się przełamać, być może zrobić coś po raz pierwszy w życiu. – Przyznam, że na początku było mi trudno. To mój pierwszy kontakt z osobami niepełnosprawnymi. Mówi się, że na takich obozach ma się kryzys na trzeci dzień. To ja mój kryzys miałem już pierwszego dnia. Ale trochę czasu minęło i zacząłem się tu odnajdywać. Kiedy się ich nie zna, nie bardzo wiadomo, ile można przy nich zrobić, do czego są zdolni. Pracujemy wszyscy razem – i świeccy animatorzy, i klerycy, i osoby niepełnosprawne – tłumaczy kl. Dawid Kowalkowski. – Kiedy tu przyjechałem, paraliżował mnie strach. Każdy człowiek jest inny, każą mi się nimi zajmować, do końca nie wiem, jak się dogadać. Jesteśmy z nimi całą dobę. Śpimy we wspólnych pokojach, pomagamy im się umyć albo przy jedzeniu, bawimy się. Razem zaczynamy dzień i razem go kończymy. Myślę, że właśnie coś takiego, takie wspólne bycie, pomaga naprawdę poznać drugiego człowieka.
Podsumowując, takie rekolekcje to nie tylko okazja do pomocy bliźniemu, ale też świetna inwestycja. – Jestem pewien, że to doświadczenie przyda mi się w kapłańskim życiu – mówi kl. Dawid. – Kiedy patrzę na osoby niepełnosprawne w kaplicy, to widzę, że one zupełnie inaczej odbierają Eucharystię i inne modlitwy. Mnie osobiście bardzo zaskoczyło, kiedy na jednej ze Mszy św. osoba niepełnosprawna wracała od Komunii św. i zapatrzyła się w drogę krzyżową. I nagle mówi: „Pan Jezus! Widzę Pana Jezusa!”. Ja to w życiu nie zwróciłem na to uwagi, a ona widzi żywego Boga. Oni po prostu inaczej odbierają wiarę. Mam wrażenie, że patrzą na te sprawy czyściej, nie oszukują, są prostolinijni. Mam się czego od nich uczyć.
We wszystkich mieszka Jezus
„Wiara i Światło” wyrosła na przekonaniu, że po pierwsze: wszystkie osoby upośledzone mają pełne prawa istoty ludzkiej, czyli mają prawo być kochani, uznawani i poważani, a po drugie: każdy człowiek jest jednakowo kochany przez Boga, w każdym z nas mieszka Chrystus. Dlatego „Wiara i Światło” podkreśla, że także upośledzeni są powołani do pogłębiania swojego życia w Jezusie.
Reklama
Do takich wspólnot należą dzieci, młodzież i dorośli upośledzeni, a także ich rodziny i przyjaciele. Raz w miesiącu grupa spotyka się w swoim gronie, wspólnie się modli i spędza ze sobą czas. A tak poza tym spotkanie i rozmowy odbywają się częściej, już nie tak oficjalnie, jak to wśród przyjaciół. Organizowane są też pielgrzymki, obozy, dni skupienia, wspólnoty podejmują się też działań w swoich parafiach. Wszystko zależy od pomysłowości i możliwości danej grupy. Wakacyjne wyjazdy mogą być integracją dla całych rodzin, ale mogą być też czasem, kiedy rodzice biorą krótki urlop po całym roku opiekowania się swoim dzieckiem.
Dzięki „Wierze i Światłu” osoby upośledzone dowiadują się, że są powołane do obdarowywania innych skarbami swego serca, swymi uczuciami i wiernością. Ich rodziny otrzymują oparcie w wielu trudnościach, uczą się odkrywać wewnętrzne piękno swojego dziecka i poznają, że to wyjątkowe dziecko może stać się dla bliskich źródłem życia i jedności.
Natomiast przyjaciele dzięki bliskim kontaktom z osobami upośledzonymi z jednej strony uczą się zaangażowania pozwalającego na odkrycie w drugim człowieku żywej obecności Jezusa, a z drugiej – odkrywają na nowo sens swojego życia.
Dziś, kiedy często w imię źle pojętego współczucia odmawia się prawa do życia dzieciom upośledzonym, „Wiara i Światło” przypomina, że każde życie jest święte i nie do podrobienia. Ludzie pozornie słabi stają się źródłem radości i pokoju w Kościele i świecie.