Reklama

Rodzina

Tata Plus

Magdalena Niebudek/Niedziela

Czuję się otoczony miłością konkretną, nie sentymentalną. Często słyszymy, że Bóg nas kocha, że jest dobry, a ja doświadczam tej miłości w konkretach. Można tego dotknąć, można to zobaczyć
(Artur, lat 38)

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Historię Artura po raz pierwszy usłyszałam przypadkiem. Od koleżanki. Decyzja, by poznać ją bliżej, dotrzeć do Artura i jego bliskich, przypadkowa już nie jest. Jest tylko jedna wątpliwość: czy będą chcieli rozmawiać. Może to wciąż za trudne. Dziś znam ich tylko trochę lepiej, ale jestem pewna, że warto takie rodziny przedstawiać.

Dzień dobry...

Przed spotkaniem z rodziną Artura mam okazję kilka razy zobaczyć, jak samotny mężczyzna, wychowujący kilkoro dzieci, radzi sobie w różnych sytuacjach. Energiczny, młody tata i zadbane, dobrze wychowane dzieci. To pierwsze moje obserwacje przy okazji spotkań na nabożeństwie czy szkolnym festynie, zorganizowanym na rzecz niepełnosprawnego Janka, kiedy kończył szkołę.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Dzwonię do Artura. Podczas krótkiej rozmowy słyszę: – Nie wiem, czy to ważne, by mówić o naszym życiu, ale gdyby to miało komuś pomóc, jeśli to nagranie może pomóc chociaż jednej osobie, to warto spróbować.

Reklama

W jednej z częstochowskich dzielnic trafiam pod wskazany adres. Pierwszymi, których spotykam, są Jasiu i Kuba – bracia. – Jestem Kuba, mam 8 lat. Wiesz, moja mama umarła... Zaskakuje mnie swoją otwartością. Rozmawiam z nim chwilę. Pytam, jak sobie radzi z tęsknotą. – Radzę sobie dzięki modlitwie – mówi. – Rozmawiam z nią czasem. A jak myślisz, czy ona nas teraz widzi i czy patrzy na nas teraz z nieba? Sam sobie odpowiada: – Dokładnie nie wiemy, jak to jest, bo jeszcze nas tam nie ma...

Wspólnota

Artur zaprasza mnie do mieszkania, w którym trwa remont. Zastaję kilka osób pracujących wewnątrz. To ludzie ze wspólnoty neokatechumenalnej, do której rodzina Artura należy od 13 lat. – Chcemy się tu jak najszybciej wprowadzić. Tu będzie kuchnia, trzy pokoje. Mamy więcej o jeden pokój niż w naszym poprzednim mieszkaniu. A przede wszystkim to jest parter – mówi z entuzjazmem.

Przedstawia mi pracujących kolegów: Sławka i Janka. Są tu w ramach społecznej i przyjacielskiej solidarności – o czym mówią niemal jednogłośnie. – Jest potrzeba i nikt się nie zastanawia. Każdy z nas poczuwa się do tego, żeby pomóc. I tyle. Nie oczekują niczego w zamian. Artur nazywa ich prawdziwymi bohaterami. – Sławek nosił mojego syna przez rok po schodach – mówi – woził go do szkoły i na rehabilitację. Nie wziął za to ani grosza. Janek z kolei nie pozwolił, by w tym mieszkaniu była najmniejsza nierówność na ścianach. Szybko dowiaduję się, że takiego samego wsparcia Artur i jego rodzina doświadczają od przyjaciół ze wspólnoty na wielu płaszczyznach: pomogli mu np. przy remoncie i urządzaniu mieszkania, ale – jak sam podkreśla – nie do przecenienia jest ich wsparcie modlitewne.

– Czuję się otoczony miłością konkretną, nie sentymentalną. Często słyszymy, że Bóg nas kocha, że jest dobry, a ja doświadczam tej miłości w konkretach. Można tego dotknąć, można to zobaczyć.

Dzieci

Reklama

– Coraz bardziej odczuwaliśmy potrzebę zmiany mieszkania. Janek jest niepełnosprawny. Nie znaleziono jeszcze leku na chorobę, z którą zmaga się od 3 lat. To dystrofia mięśniowa Duchenne’a. Janka trzeba wnosić do mieszkania. Wnoszenie na drugie piętro jest coraz trudniejsze. Wciągam go na wózku, a to jest coraz bardziej niebezpieczne, bo Janek rośnie. Zaczęła nam też doskwierać ciasnota. Złożyłem podanie w Urzędzie Miasta o zamianę mieszkania i udało się...

Po śmierci żony, od dwóch lat, Artur sam wychowuje pięcioro dzieci. Najstarsza Weronika ma 14 lat, Dominika – 12, Janek – 11, Kuba – 8, Julia – 7. Weronika i Dominika urodziły się w tym samym dniu, 6 marca, w odstępie dwóch lat. Weronika jest bardzo opiekuńcza, ale potrafi przewodzić. Dominika jest przebojowa, interesuje się teatrem i angażuje w niego. Janek jest w swojej chorobie bardzo pogodny, pokorny, ma w sobie wiele prostoty. Jest naturalny, wrażliwy, utalentowany plastycznie, lubi grać na komputerze. Kuba jest bardzo aktywny, energiczny i podobnie jak brat – bardzo wrażliwy. Zadaje czasem trudne pytania, np. co by było, gdyby nas nie było, po co nam ciało... Najmłodsza Julka jest pogodna i ma w sobie iskierkę psotnika. Cała piątka to pogodne, radosne dzieci, które uwielbiają wycieczki – wspólne z tatą, czasem też koncerty.

Artur

– Śmierć żony zmusiła mnie do wyjścia z egoizmu i wejścia w sytuację oddawania życia. Niektóre rzeczy można próbować robić bez Boga, bez Kościoła, można np. zarabiać pieniądze, zakładać firmy. Ale pewnego krzyża bez Boga nie da się ponieść. Po śmierci żony miałem siły, by nie upadać... Mówiłem do dzieci spokojnie, pocieszałem je. One słuchały i spokojnie to przyjmowały. Nie wiem, czy dzisiaj mógłbym im tak to przekazać.

Reklama

Artur mówi, że nigdy nie planował wielodzietnej rodziny. Jako młody chłopak żył swoimi zainteresowaniami i kolegami. To było życie bez obowiązków i odpowiedzialności, egoistyczne. – Pewne sytuacje doprowadziły mnie do kryzysu egzystencjalnego. Wiązały się z tym nałogi, alkohol, narkotyki i odejście od Boga, Kościoła, ale też poszukiwanie... Kiedy spotkałem Jezusa, On obiecał, że będę wchodził w krzyż i nie będę umierał, że jest życie wieczne, a On jest mocniejszy od śmierci.

Edyta

W 2002 r. – rok po ślubie – Artur z Edytą dołączyli do wspólnoty neokatechumenalnej. Artur mówi, że wtedy zaczął się proces nawrócenia, że zaczynali od zera, doświadczając Boga. Oboje otworzyli się na Jego wolę i tym samym na życie. – Nie wiem, jak to się dzieje, ale dziś bardzo mocno czuję, że jestem otoczony miłością Boga z każdej strony. Nigdy nie byłem sam. Kiedy rodziły się nasze kolejne dzieci czy w chorobie żony... Bóg działa przez ludzi. Zdawaliśmy sobie sprawę, że żona jest poważnie chora. Jej stan się pogarszał. Czekała na przeszczep serca. Była nadzieja, ale i poczucie zagrożenia, śmierci. Odejścia.

Bóg z nami!

Również dzieci wiedziały, że mama może odejść do nieba. Od początku były wychowywane w wierze, zawsze w bliskości Bożego słowa. – Często nam towarzyszy niedzielna Jutrznia, modlitwa psalmami. Oczywiście, są momenty trudne, ale nie było buntu wobec Pana Boga. Kiedyś rzeczywiście pytałem: „Dlaczego tak?”. Dziś potrafię podziękować Bogu, że mogłem być z żoną, że mogłem doświadczyć szczęścia bycia mężem, ojcem. Dziś najważniejsze jest, by trzymać się Jezusa Chrystusa każdego dnia, bo to jest sprawa życia lub śmierci. Życie Edyty się nie skończyło, ale się zmieniło, i nasze życie też się nie kończy, ale się zmienia...

Chrystus Zmartwychwstały objawia się w moim życiu tym, że mogę wstać rano, wyszykować dzieci do szkoły, że upadam i znowu wstaję. Przeżywam miejsca i sytuacje, które wiążą się wspomnieniami z żoną, ale nie mówię o tym. Wiem, że podobnie jest z moimi dziećmi – bardziej tęsknią, kiedy patrzą na pełną rodzinę, przeżywają to w sobie. Wtedy pojawia się ukłucie bólu. Mamy kryzysy, zwątpienia, nie udajemy, że nic się nie stało. Czasami bywam cierpiętnikiem, czasami bywam... Jest pewna dziura, ale nie ma przepaści. Nie zdawaliśmy sobie sprawy, do czego Bóg nas przygotowuje, a On wprowadzał nas w wiarę w to, że życie po śmierci się nie kończy, ale się zmienia. I nasze życie też się nie kończy...

Jestem Kuba

– Wiesz, moja mama miała wcześniej taki grób zasypany, a teraz ma pomnik. Byłem u niej i zostawiłem na grobie list z kartki. Nie umiem jeszcze pisać, więc nic nie napisałem, ale narysowałem pusty krzyż z chustą. Oznacza to, że Jezus zmartwychwstał.

Podziel się:

Oceń:

2015-08-12 08:31

[ TEMATY ]

Wybrane dla Ciebie

Tatę i synka czeka jeszcze długa droga

Oddział Neonatologii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego, na którym uratowano malutkiego i zaprzestaliśmy podtrzymywania
Wojtusia

Archiwum Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławia

Oddział Neonatologii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego, na którym uratowano malutkiego i zaprzestaliśmy podtrzymywania Wojtusia

W ostatnim czasie Polskę obiegła wiadomość o niezwykłych narodzinach w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym im. Jana Mikulicza-Radeckiego we Wrocławiu.

Więcej ...

Rozważania na niedzielę: Szatan to szermierz lęku

2025-04-04 14:42

mat. prasowy

Historia z długą deską, zarówno na podłodze, jak i zawieszoną między dachami, doskonale ilustruje, jak różne sytuacje mogą wywoływać w nas strach. Choć deska jest ta sama, perspektywa zmienia wszystko. Lęk staje się narzędziem, które może nas paraliżować i ograniczać nasze działania. Tak jak w życiu, gdzie nowe wyzwania mogą wydawać się przerażające, ale ich pokonanie otwiera przed nami nowe możliwości.

Więcej ...

Manifestacja "Stop zalewaniu Polski migrantami przez Niemcy" w Gubinie

2025-04-05 17:39

PAP/Lech Muszyński

W przygranicznym Gubienie odbył się protest pod nazwą „Stop zalewaniu Polski migrantami przez Niemcy”, podczas którego zgromadzeni manifestanci domagali się obrony szczelności polskich granic, a także zmiany polityki rządu w tej sprawie.

Więcej ...

Reklama

Najpopularniejsze

Czy należy modlić się do Maryi?

Wiara

Czy należy modlić się do Maryi?

Masowa likwidacja szkół wiejskich

Felietony

Masowa likwidacja szkół wiejskich

Portugalia: kilkadziesiąt tysięcy  młodych katolików...

Europa

Portugalia: kilkadziesiąt tysięcy młodych katolików...

Czy staję po stronie prawdy?

Wiara

Czy staję po stronie prawdy?

Przeżył 95 dni na morzu, dziś mówi:

Wiara

Przeżył 95 dni na morzu, dziś mówi: "Niech wszyscy...

Mocz w wodzie święconej: Ksiądz rozważa zamknięcie...

Kościół

Mocz w wodzie święconej: Ksiądz rozważa zamknięcie...

W wieku 47 lat zmarł nagle ksiądz z archidiecezji...

Kościół

W wieku 47 lat zmarł nagle ksiądz z archidiecezji...

Bp Ważny: Powszechne katechezy w parafiach ruszą od...

Kościół

Bp Ważny: Powszechne katechezy w parafiach ruszą od...

Krzyże ścięte metalowymi narzędziami

Kościół

Krzyże ścięte metalowymi narzędziami