Środa, 31 maja
Reklama
Jest około godziny piętnastej, gdy wkraczamy na Plac św. Piotra.
Na placu wita nas tłum, który będzie nieodłącznym elementem całej
pielgrzymkowej scenerii. Kim są ci wszyscy ludzie? pielgrzymi? turyści?
Czym jest dla nich Rzym? Wiecznym Miastem? stolicą chrześcijaństwa?
a może miastem-zabytkiem? Czym w ogóle jest Rzym? Przez najbliższe
dni sam będę szukał odpowiedzi na to pytanie.
Wszędzie pełno wolontariuszy w niebieskich kamizelkach
z napisem "Volontari del Giubileo". Zresztą wrażenie, iż przy obsłudze
jubileuszu w Rzymie pracuje jakaś nieobliczalna masa ludzi nie opuszcza
mnie do końca. Wolontariusze, włoscy karabinierzy i najróżniejsze
służby porządkowe są wszędzie. Chyba tylko dzięki nim, ten tłum przewalający
się po Placu św. Piotra, przemieszcza się w określonym kierunku i
porządku. Zanim dotrze się do Świętych Drzwi trzeba pokonać przynajmniej
kilka niebieskich kordonów.
Porta Santa zapraszają nas do przekroczenia apostolskich
progów. Pielgrzymi reagują różnie. Jedni dotykają Świętych Drzwi,
inni je całują; ktoś się w tym momencie żegna, ktoś chce przyklęknąć,
blokując w ten sposób drogę innym. Pewno są i tacy, którzy nawet
nie są świadomi, przez jakie drzwi przechodzą. Do bazyliki wpływamy
całą grupą pomieszani z pielgrzymim tłumem. Aby znak przekroczenia
Świętych Drzwi nabrał treści, stajemy nieopodal i w panującym rozgardiaszu
próbujemy skupić się na modlitwie w intencjach Ojca Świętego. Obok
nas inne grupy robią to samo.
Wieczorem ustawiamy się w kilkutysięcznej kolejce w Ogrodach
Watykańskich, by wziąć udział w Różańcu odprawianym na zakończenie
maryjnego miesiąca maja. Po zmroku różańcowy korowód nabiera niezwykłego
kolorytu. Zielone, czerwone i żółte lampiony świec czynią tę zbiorową
modlitwę jeszcze piękniejszą. Przy grocie z figurą Matki Bożej z
Lourdes dołącza do nas Ojciec Święty. Modlimy się z Tym, bez którego
Rzymu wyobrazić sobie nie można.
Czwartek, 1 czerwca, Uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego
Z Domu Polskiego przy via Cassia wyjeżdżamy dość wcześnie rano, by zdążyć odprawić poranną Mszę św. "u św. Piotra". Ministrant ubrany w czerwoną sutannę kieruje nas do ołtarza św. Leona Wielkiego nieopodal konfesji św. Piotra. Niezwykle brzmią słowa Ewangelii o odejściu Jezusa do Nieba właśnie w tym miejscu. "Będziecie moimi świadkami" - taki oto zostawia On testament swoim uczniom. Mamy świadomość, że jesteśmy dzisiaj w domu Piotra - Pierwszego Świadka, tego, którego Chrystus nie przestaje pytać - "Czy miłujesz mnie bardziej aniżeli ci...?" Każdorazowy biskup Rzymu jest jakby Pierwszym Świadkiem Pana, ale zdajemy sobie sprawę, że obecny, którego imię Jan i Paweł, jest nim bardziej niż wielu, wielu innych. Tu - w centrum chrześcijańskiego świata celebrujemy obecność Pana.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Po południu, ze zwykłych pielgrzymów przepoczwarzamy się w dziennikarzy-pielgrzymów. Po zarejestrowaniu w centrum jubileuszowym lokujemy się w wygodnych fotelach audytorium "Santa Cecilia" przy via della Conziliazione. Pielgrzymów wita abp John Foley - przewodniczący Papieskiej Rady Środków Społecznego Przekazu, który - jeśli można tak powiedzieć - był i duszą, i motorem dziennikarskiego jubileuszu. Nie ma świętowania bez refleksji, zaraz więc po powitaniu zaprasza nas do niej Theresa Ee-Chooi, przewodnicząca Międzynarodowej Katolickiej Unii Prasy (UCIP) pochodząca z Malezji. To pierwszy z dziennikarskich rachunków sumienia, które trzeba będzie sobie zrobić podczas pobytu w Rzymie. Przewodnicząca mówi o właściwie pojętej wolności prasy. Nieprawdą jest - jak się powszechnie sądzi - że człowiek musi wiedzieć wszystko o wszystkim. Prawda wymaga czasem ciszy i obrony tych, którzy są słabi.
Wieczorem gromadzimy się przed strzegącą wejścia do Pałacu Apostolskiego Spiżową Bramą. Uczestniczący w jubileuszu dziennikarze zostali zaproszeni do wspólnej modlitwy w Kaplicy Sykstyńskiej. Spotkaniu przewodniczy mistrz papieskich ceremonii - bp Piero Marini. Wsłuchani w ewangeliczny opis Sądu Ostatecznego kontemplujemy jego malarską wizję pędzla Michała Anioła na ścianie głównej kaplicy. Chce czy nie, człowiek musi stanąć tutaj w perspektywie wieczności. W tę perspektywę trzeba także wpisać jakoś nasze dziennikarstwo. Bo jeśli mówić i pisać o człowieku, to tylko tak, by nie zapominać, iż stworzony jest na podobieństwo Boga i do wspólnoty z Nim jest przeznaczony.
Piątek, 2 czerwca
Reklama
Sic transit gloria mundi - powtarzam sobie spacerując po czcigodnych
resztkach dawnej świetności starożytnego Rzymu, czyli po Forum Romanum.
I choć samo powiedzenie pochodzi ze średniowiecza (słowa te wypowiadano
podczas koronacji papieża, spalając przy tym garść pakuł), to zdaje
się idealnie pasować do tego, co pozostało po antycznym mieście:
ruiny Koloseum, jakieś fragmenty dawnych pogańskich świątyń, kawałek
cesarskiego pałacu na Palatynie, triumfalne łuki cesarzy i wodzów
oraz Via Sacra (Święta Droga), której bruk, a właściwie bazaltowe
płyty są milczącymi świadkami tego, co działo się tutaj gdzieś przed
dwoma tysiącami lat. Na pozujących do zdjęć przy Koloseum "rzymskich
żołnierzy" patrzymy jak na cepeliowską pozostałość po przeszłości.
Niedaleko budynku kurii odnajdujemy wielki głaz, na którym
widnieje tabliczka z napisem Umbilicus Urbis Romae - pępek miasta
Rzymu. Równie dobrze jednak mógłby tu być napis Umbilicus Orbis Romani
- pępek świata rzymskiego, gdyż starożytni mieszkańcy Miasta byli
przekonani, że właśnie tutaj jest i pozostanie centrum świata. A
centrum się przesunęło. Niedaleko, bo jakieś kilka kilometrów, za
mury, tam, gdzie za starożytnych czasów był cmentarz - na watykańskie
wzgórze, gdzie pochowano Piotra - pierwszego papieża.
Po południu powracam właśnie do św. Piotra, by koncelebrować
tam Mszę z kapłanami z całego świata. Ta liturgia ma dla mnie niezwykłe
znaczenie. Tu - u św. Piotra dziękuję za 10 lat sakramentu kapłaństwa,
którego udzielono mnie i 17 moim braciom 2 czerwca 1990 r. w katedrze
gorzowskiej. Liczę ich w duchu. Pamiętam o wszystkich.
Chociaż Msza św. zaczyna się dopiero o godz. 17.00 z
zakrystii wyruszamy prawie kwadrans wcześniej. Kantor intonuje Litanię
do Wszystkich Świętych. Długa procesja posługujących i celebransów
wychodzi na zewnątrz, przekracza Święte Drzwi i przemierza całą długość
bazyliki. Zapewne część kotłujących się po bazylice ludzi postrzega
nas trochę na kształt teatru, błyskają flesze, oczy kamer kierują
się na nas, ale to nam nie przeszkadza. Liturgia trwa. Bez względu
na wszystko celebrujemy Pamiątkę Pana.
Sobota, 3 czerwca
Reklama
Rano gromadzimy się na dziedzińcu Bazyliki św. Pawła za Murami.
Tłum dziennikarzy z dnia na dzień ogromnieje. W niedzielę będzie
nas ponad 7 tysięcy z ponad 50 krajów. Za chwilę procesjonalnie przekroczymy
Święte Drzwi bazyliki, by wspólnie wziąć udział w ekumenicznej liturgii
słowa. Nie bez przyczyny ta modlitwa o jedność odbywa się właśnie
w tej bazylice. Tutaj przecież Papież otworzył Święte Drzwi z przedstawicielami
innych Kościołów. Idziemy więc jego śladami.
Modlitwie przewodniczy kard. Edward Idris Cassidy. On
też głosi do nas homilię. Wybrane czytania podpowiadają temat pojednania.
Kardynał wskazuje na Rok Jubileuszowy jako szczególny czas odnajdywania
jedności. Do tej pracy zaproszeni są także dziennikarze. "Przez waszą
dziennikarską pracę - mówi Kardynał - także i wy winniście mieć swój
udział w dziele pojednania. Możecie dopomóc w zbliżaniu do siebie
tych, którzy są podzieleni. Jako ambasadorzy Chrystusa winniście
być zwiastunami dobra a nie zła, prawdy a nie kłamstwa, winniście
łączyć, a nie dzielić".
Po homilii następuje wspólne wyznanie wiary. Przedstawiciele
różnych wyznań odczytują poszczególne części Credo w kilku językach,
a całe zgromadzenie odpowiada: "Credimus, Domine. Amen". W modlitwie
powszechnej, która skoncentrowana jest dzisiaj na ewangelizacji,
dziennikarstwie i pojednaniu brakuje wezwania w języku polskim. Dominuje
francuski, angielski, włoski. To zły znak. Dobór języków w liturgii
odpowiada bowiem narodowościowej strukturze danego zgromadzenia.
Tak samo będzie zresztą podczas niedzielnej liturgii w Auli Pawła
VI. Polskich dziennikarzy jest niestety niewielu. Czyżby nie było
w katolickiej bądź co bądź Polsce dziennikarzy-katolików? Oprócz
40-osobowej grupy z Niedzieli do Rzymu przybyło tylko kilkunastu
innych dziennikarzy.
Niedziela, 4 czerwca
Jubileuszowej, centralnej Eucharystii w Auli Pawła VI przewodniczy
kard. Roger Etchegaray, przewodniczący Komitetu Wielkiego Jubileuszu.
Jego wygłoszona z niezwykłą swadą, błyskotliwa homilia zachwyca.
Kardynał dorzuca nowe pytania do jubileuszowego rachunku sumienia
dziennikarzy. "Człowiek, który jest bohaterem mediów - mówi Kardynał
- jest zbyt często człowiekiem, który posiada, który dominuje. Prawie
nigdy nie jest to człowiek Błogosławieństw, który by szedł pod prąd
panujących idei. Nie bójcie się - apelował dalej - odkrywać w człowieku
tego, co najlepsze, gdyż każdy człowiek zachowuje w sobie, jakkolwiek
mała by ona była, przestrzeń, w której dostrzec można odblask Boga"
.
Około 20 minut po godzinie 12.00 w Auli pojawia się pochylona
postać Jana Pawła II. Powitalne oklaski nie milkną długo. Po słowach
pozdrowienia wypowiedzianych w imieniu żurnalistów z całego świata
przez abp. J. Foley´a oraz T. Ee-Chooi słuchamy papieskiego przesłania.
To kulminacja wszystkiego, co o naszym posłaniu usłyszeliśmy w jubileuszowym
Rzymie. Papież przypomina, że nie ma wolności absolutnej, także wolności
słowa. Oprócz prawdy faktów jest jeszcze o wiele ważniejsza - "prawda
człowieka", prawda o jego godności, o tym, kim jest. Ta właśnie prawda
winna być wyznacznikiem naszego powołania. Dziennikarstwo to nie
służba abstrakcyjnej prawdzie, lecz służba człowiekowi. Po przemówieniu
krótkie pozdrowienia poszczególnych grup językowych, w tym niewielkiej
grupy Polaków. Dopiero później dowiedzieliśmy się, iż Papież wymieniał
naszą grupę, pozdrawiając pielgrzymów na Placu św. Piotra po modlitwie
Anioł Pański. Odchodząc Papież macha nam laseczką. Wygląda to jak
napomnienie po szczerej, jubileuszowej spowiedzi.
Wieczorem gromadzimy się w Sali Klementyńskiej. Wraz
z innymi grupami uczestniczymy w audiencji. Po krótkiej modlitwie
stajemy do wspólnego zdjęcia. Niektórzy mają szczęście zamienić z
Ojcem Świętym jeszcze parę osobistych słów.
Poniedziałek, 5 czerwca
Włochy z wysokości 10 tysięcy metrów wyglądają jak salceson.
Górzyste, a przynajmniej pagórkowate ukształtowanie terenu nie pozwala
na stworzenie regularnej szachownicy pól i łąk tak dobrze znanej
z polskiego krajobrazu. Spływające z gór rzeki i wijące się trakty
dróg sprawiają, iż odnosi się wrażenie, że cały półwysep zbudowany
jest z idealnie przylegających do siebie, kolorowych, nieregularnych
puzzli. Dzisiaj nie ma chmur, można więc podziwiać Ziemię. Pod nami
błękit Adriatyku, potem pojawią się wysepki chorwackiego wybrzeża,
zielone niziny Słowenii, szeroka wstęga Dunaju, ciemny pas Karpat.
"Temperatura w Warszawie wynosi 32 st. C. Dziękujemy
państwu za wspólny lot i skorzystanie z naszych linii..." - rozlega
się końcowy komunikat kapitana. Zbliżamy się do Warszawy. Za nami
prawie 2,5-godzinny lot "z ziemi włoskiej do Polski". Za nami 6 dni
jubileuszowego pielgrzymowania do Rzymu - już nie do pępka, ale do
centrum świata.