Reklama

Sylwetka: o. Werenfried van Straaten O. Praem.

Życie jak list do Boga

Jego życie najlepiej charakteryzują imiona, które nosił. To otrzymane w zakonie norbertanów - Werenfried, co po niderlandzku znaczy "walczący o pokój". I drugie, a właściwe przydomek dany mu w czasach, gdy rozpoczynał swoją działalność - "Speckpater", co dosłownie znaczy "Ojciec Słonina". Całe swoje długie, 90-letnie życie walczył o pokój, ale walczył w specyficzny sposób - pomagając tym, którzy są w potrzebie. Zaczynał od zbierania żywności dla uciekinierów, a gdy kończył swój ofiarny żywot, zostawił po sobie wielką organizację. Wielu z nas, nawet o tym nie wiedząc, korzystało z programów tego dzieła, którego założycielem był o. Werenfried van Straaten ze zgromadzenia premonstratensów.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Pół tony słoniny dziennie

Wszystko zaczęło się bardzo niepozornie, bo od zbiórki słoniny. Był rok 1947. Pochodzący z Mijdrecht w Holandii Werenfried ma już wtedy 34 lata, 13 lat wcześniej wstąpił do opactwa premonstratensów w Tongerlo w Belgii, a od 7 lat jest księdzem. W bożonarodzeniowym wydaniu kościelnej gazety publikuje artykuł, w którym zwraca uwagę na los 14 milionów Niemców zmuszonych do opuszczenia terenów utraconych przez Rzeszę. Wśród przesiedlonych jest 6 mln katolików.
Pierwszym artykułem, o który Werenfried poprosił belgijskich rolników, była słonina. Zbiórka słoniny rozpoczęła się w roku 1948. Było to na spotkaniu - jak to byśmy dzisiaj powiedzieli - stowarzyszenia gospodyń wiejskich Flandrii. Zwrócił się wtedy z prośbą do obecnych kobiet, aby każda przyniosła na plebanię kawałek słoniny, którą on przekaże głodującym niemieckim uciekinierom. Codziennie zbierał 400-500 kg słoniny. Wtedy właśnie obdarzono go przydomkiem "Speckpater", który przylgnął do niego na zawsze. Taki był początek jego dzieła miłości, które przyjęło nazwę "Ostpriesterhilfe" (Pomoc Kapłanom na Wschodzie), a z rozwojem i poszerzeniem się zakresu i form pomocy przekształciło się w organizację "Kirche in Not" (Kościół w Potrzebie).
Pomoc organizowana przez "Kirche in Not" zatacza coraz szersze kręgi. W roku 1962 podczas Soboru Watykańskiego spotyka się w Rzymie z biskupami zza żelaznej kurtyny, by wysondować możliwości pomocy Kościołom w Europie Wschodniej. Po tych podróżach będą następne: do Afryki, Ameryki Południowej, Azji. W trakcie kilkudziesięciu już lat dzieło o. Werenfrieda wyrusza z pomocą w najróżniejsze zakątki świata. Z tej pomocy skorzystają uciekający z ogarniętych wojnami domowymi mieszkańcy Afryki, pozbawieni dachu nad głową Wietnamczycy, misjonarze w Ameryce Łacińskiej i niejedno żeńskie zgromadzenie, odbudowujące swój klasztor zniszczony w wyniku wojen, toczących się w wielu miejscach świata. Gdzie jest potrzeba, tam jest o. Werenfried. A podczas swoich podróży nie rozstaje się ze słynnym "kapeluszem na miliony". Po każdej Mszy św. czy wykładzie staje przy ołtarzu czy przy drzwiach wyjściowych i zbiera do niego ofiary na swoje dzieło.

Reklama

700 tys. dobroczyńców

Obecnie "Kirche in Not" pomaga chrześcijanom w 140 krajach świata. Każdego roku do centralnego biura organizacji w Königstein k. Frankfurtu n. Menem przychodzi ok. 9 tys. listów z prośbami o pomoc. Programy pomocy zaofiarowanej przez "Kirche in Not" sięgają każdego roku około 70 mln euro. Wszystkie fundusze pochodzą wyłącznie od ok. 700 tys. dobroczyńców i zbierane są przez 16 sekretariatów narodowych.
Od wielu lat z pomocy tej korzysta także Kościół w Polsce. Mówi się, iż prawie w każdym nowym kościele wybudowanym w ostatnich latach przynajmniej kilka cegieł zostało zakupionych dzięki pomocy "Kirche in Not". Dzisiaj pomoc ta obejmuje kształcenie seminarzystów, nowicjuszy i nowicjuszek, katolickie media i drukarnie, a także stypendia naukowe dla księży. Ale obdarowywani z czasem sami muszą stać się obdarowującymi. Od kilku lat prowadzona jest w Polsce adwentowa zbiórka pieniędzy na pomoc dla Kościoła na Wschodzie. Akcja ta odbywa się pod auspicjami "Kirche in Not".
Z pomocy dzieła o. Werenfrieda od lat korzysta także diecezja zielonogórsko-gorzowska. Dzięki niej zrealizowano wiele projektów, obejmujących głównie ratowanie zabytkowych kościołów. "Kirche in Not" finansuje także stypendia naukowe dla księży, odbywających studia doktoranckie za granicą. Pomocy tej nie zabrakło także w czasie powodzi, gdy "Kirche in Not" wspomogła natychmiast naszą diecezjalną Caritas.
Ks. kan. Jan Romaniuk - ekonom diecezjalny podkreśla niezwykłą życzliwość o. Werenfrieda dla naszej diecezji.
- O. Werenfrieda poznałem 15 lat temu - wspomina ks. kan. Jan Romaniuk. - Było to podczas Mszy św. w kaplicy w Königstein. Wysoki, postawny mężczyzna o szczerym, ciepłym uśmiechu, który zawsze miał czas dla każdego. Ks. kan. Jan Romaniuk podkreśla, iż ilekroć zjawiał się w biurze organizacji, zawsze spotykał się z życzliwością. Od 20 lat w "Kirche in Not" pracuje ks. prał. Kazimierz Piwowarski odpowiedzialny za Sekcję Europy Wschodniej, przez którego ręce przechodzą nasze projekty i prośby. W dowód wdzięczności za zaangażowanie na rzecz naszej diecezji ks. prał. K. Piwowarski został wyróżniony godnością kanonika honorowego kapituły katedralnej gorzowskiej.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Księża na motorach, cerkwie na łodziach

Tej wieloletniej i wielomiliardowej pomocy nie byłoby jednak bez konkretnej wizji człowieka, która stanęła u początków dzieła o. Werenfrieda. "Nie możemy zatrzymać się na tym, co nieludzkie, na przemocy i nienawiści - mawiał. - Ludzie są gotowi do prawdziwych ofiar, jeśli tylko mamy odwagę od nich tego wymagać". "Ludzie są lepsi, niż nam się wydaje" - odpowiadał tym, którzy mu zarzucali, że jego optymizm względem człowieka graniczy z naiwnością.
Ale o. Werenfried miał prawo tak mówić o człowieku. Sam dbał o to, by ludzie stawali się coraz lepsi. Jeszcze w latach 40. rodzi się inicjatywa duszpasterstwa wśród przesiedlonych, którą podejmują zmotoryzowani "Rucksackpriester" (kapłani z plecakiem). W 1951 r. wyruszają pierwsze kaplice na kółkach, czyli autobusy przerobione w ruchome kościoły. W kilka lat później na wody Amazonki wyruszą pływające kościoły. W roku 1953 powstaje "Internationale Bauorden" (Zakon Budowniczych), w którym gromadzą się młodzi ludzie, angażujący się - jak mówił o. Werenfried - w budowę kościołów dla Boga i domów dla ludzi.
Zgodnie ze swoją maksymą, iż "nie należy robić tego, co możliwe, ale to, co konieczne", po upadku komunizmu w Związku Radzieckim "Kirche in Not" zwraca się natychmiast w stronę Rosji. Swoją pomoc dla chrześcijan w Rosji o. Werenfried postrzega jako odpowiedź na orędzie Matki Bożej z Fatimy. W roku 1992 wyrusza do Rosji, by rozpocząć wielką akcję różańcową. Jej początek to oczywiście modlitwa z różańcem w ręku na Placu Czerwonym. Do dzisiaj "Kirche in Not" wysłało na tereny postsowieckie ok. 1,3 mln egzemplarzy książeczek do odmawiania Różańca w 9 językach.
Troska o. Werenfrieda nie zamyka się jednak tylko do Kościoła katolickiego. Gdy tylko jest to możliwe, podejmuje dialog pojednania z Kościołem prawosławnym. 13 października 1992 r. spotyka się w Moskwie z patriarchą Aleksym II, oferując tym samym pomoc materialną odradzającemu się prawosławiu. Jednym ze znaków tej pomocy będzie poświęcenie w roku 1998 pierwszej pływającej cerkwi, która rozpoczęła swoją ewangelizacyjną wyprawę po Wołdze.

Apostoł miłości bliźniego

17 stycznia o. Werenfried świętuje swoje 90. urodziny, od 1981 r. nie kieruje już bezpośrednio organizacją, ale pozostaje jej duchowym ojcem. Umiera 31 stycznia w szpitalu w Bad Soden. 7 lutego uroczystościom pogrzebowym w katedrze w Limburgu przewodniczył kard. Catrillon Hoyos, prefekt Kongregacji ds. Duchowieństwa. Żegnali go biskupi, kapłani, współpracownicy świeccy, przedstawiciele rządów i episkopatów. Ojciec Święty Jan Paweł II nazwał go "apostołem miłości bliźniego", podkreślając jednocześnie "kompetentny wkład na rzecz jedności chrześcijan".
O. Werenfried pozostawił po sobie nie tylko materialne dzieło, ale bardzo konkretny duchowy testament. W swoim Liście do Jezusa dołączonym do książki Tam, gdzie płacze Bóg napisał: "Panie Jezu, przed wielu laty napisałem do Ciebie list. Ponieważ nie ma połączenia pocztowego z niebem, byłem zmuszony posłać go do ludzi, w których sercach zamieszkujesz". Gdy spotkał Go w chwili śmierci, pewnie niewiele miał do powiedzenia, wszystko bowiem napisał już swoim życiem.

Podziel się:

Oceń:

0 0
2003-12-31 00:00

Wybrane dla Ciebie

Co z postem w Wielką Sobotę?

Niedziela łowicka 15/2004

monticellllo/pl.fotolia.com

Więcej ...

Gorzkie Żale to od ponad trzech wieków jedno z najpopularniejszych nabożeństw pasyjnych w Polsce

2024-03-28 20:27

Karol Porwich/Niedziela

Adoracja przy Ciemnicy czy Grobie Pańskim to ostatnie szanse na wyśpiewanie Gorzkich Żali. To polskie nabożeństwo powstałe w 1707 r. wciąż cieszy się dużą popularnością. Tekst i melodia Gorzkich Żali pomagają wiernym kontemplować mękę Jezusa i towarzyszyć Mu, jak Maryja.

Więcej ...

Wielki Czwartek we Wschowie z biskupem Tadeuszem

2024-03-28 22:04
Wschowa

Krystyna Pruchniewska

Wschowa

Liturgii Wieczerzy Pańskiej w kościele pw. św. Stanisława we Wschowie przewodniczył biskup diecezjalny Tadeusz Lityński.

Więcej ...

Reklama

Najpopularniejsze

Triduum Paschalne - trzy najważniejsze dni w roku

Triduum Paschalne - trzy najważniejsze dni w roku

Przerażające dane: 1937 osób między 15. a 17. rokiem...

Wiadomości

Przerażające dane: 1937 osób między 15. a 17. rokiem...

Sercanie: niepokoją nas doniesienia o sposobie prowadzenia...

Sercanie: niepokoją nas doniesienia o sposobie prowadzenia...

Tajemnica Wielkiego Czwartku wciąga nas w przepastną...

Wiara

Tajemnica Wielkiego Czwartku wciąga nas w przepastną...

Bratanek Józefa Ulmy o wujku: miał głęboką wiarę,...

Kościół

Bratanek Józefa Ulmy o wujku: miał głęboką wiarę,...

Jak przeżywać Wielki Tydzień?

Wiara

Jak przeżywać Wielki Tydzień?

Abp Galbas: Mówienie, że diecezja sosnowiecka jest...

Kościół

Abp Galbas: Mówienie, że diecezja sosnowiecka jest...

Świadectwo Abby Johnson: to, że zobaczyłam aborcję na...

Wiara

Świadectwo Abby Johnson: to, że zobaczyłam aborcję na...

Przewodniczący KEP: rozpoczynamy dziewięcioletnią...

Kościół

Przewodniczący KEP: rozpoczynamy dziewięcioletnią...