Cóż mi, czy nam, da papierek? – takim wyświechtanym pytaniem próbują kończyć dyskusję młodzi ludzie, którzy żyją bez ślubu – w konkubinacie. Czy w takiej sytuacji można znaleźć kontrargument? Przynosi go kolejne studium socjologiczne, które pokazuje, że w małżeństwie jest to „coś”, czego nie ma w konkubinacie, a co wpływa na stałość związku i na szczęście dzieci. To „coś” występuje niezależnie od kultury czy szerokości geograficznej i daje asumpt do stwierdzenia, że małżeństwo jest instytucją naturalną, życiowo „ekologiczną”. A ekologia jest dziś „trendy”.
Badanie przeprowadziły wspólnie Social Trends Institute i Institute for Family Studies. Z zebranych danych wynika, że konkubinaty rozpadają się dwa razy częściej niż związki małżeńskie. Co oczywiste w przypadku konkubinatu, bardziej zagrożone są dzieci, które po rozpadzie związku ojca i matki częściej niż rówieśnicy żyjący w pełnych rodzinach są nieszczęśliwe, mają kłopoty w szkole czy stwarzają problemy wychowawcze w procesie dorastania.
Skąd się bierze to „coś” w małżeństwie, co mimo propagandy dużej części mediów zapewnia trwałość większości związków? Zdaniem socjologów, odpowiedź tkwi w samej definicji małżeństwa i konkubinatu. Z tym pierwszym związane są takie społeczne kryteria, jak zobowiązanie, wierność i trwałość, podczas gdy istotą tego drugiego jest absolutna wolność połączona z brakiem trwałych zobowiązań.
Pomóż w rozwoju naszego portalu