Życie jest drogą
Droga zaufania
Pielgrzymowanie drogą Camino ma szczególny charakter. Idzie się z plecakiem, więc można zabrać tylko to, co niezbędne i konieczne do życia. Noclegi są w tzw. albergach – miejscach dla pielgrzymów. Nie wiadomo do końca, czy znajdzie się tam miejsce i czy zdąży się do niego dojść, więc nastawiasz się również na spanie pod tzw. chmurką. To droga pełnego zaufania Bogu.
Przez 5 dni sierpnia pielgrzymowałyśmy do Fatimy. Nawet 40-stopniowy upał nie odebrał nam radości z podążania do Mamy. Nasza droga była przeróżna. Szłyśmy przez wioski, miasta, tereny przemysłowe, wzdłuż rzeki, torów kolejowych, przez pola pomidorów, winorośli, sady oliwkowe, a im bliżej byłyśmy Fatimy tereny były coraz piękniejsze, górzyste, a niebo stawało się coraz czystsze i tak niebiańsko niebieskie – takie, jakiego nigdy wcześniej nie widziałam.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Na naszej drodze nie napotkałyśmy żadnej przykrości. Szlak był pięknie oznakowany, nie mogłyśmy się zgubić. Kiedy byłyśmy głodne i w plecaku nie było jedzenia, na szlaku pojawiały się jeżyny, figi, brzoskwinie albo po drodze na klamce drzwi domu wisiały w reklamówce bułka czy gruszki. Napotykaliśmy bardzo życzliwych ludzi, którzy dawali nam wody. Nie zapomnimy też spotkań z pielgrzymami z Włoch, Hiszpanii i Brazylii. Czułyśmy od samego początku, że Niebo się o nas troszczy.
Reklama
Każdy dzień i każda chwila była wyjątkowa, ale jeden niedzielny dzień szczególnie zapadł nam w pamięci. Miałyśmy do przejścia tylko 20 km. Bardzo chciałyśmy uczestniczyć w Mszy św., ale aby w niej uczestniczyć musiałyśmy nadrobić 10 km, ponieważ na szlaku kościoły były albo pozamykane, albo Msza św. była w takich godzinach, że nie zdążyłybyśmy dojść do kolejnego miejsca noclegu. Godziłyśmy się na to, że będziemy szły w największym upale. Parafia w Carregado, do której poszłyśmy, była pod wezwaniem Matki Bożej Fatimskiej. Parafianie tak mili, że dali nam pić, narysowali nam mapę, jak dojść do szlaku, wyściskali i wycałowali tak, jakbyśmy były członkami ich rodzin.
Anioł Marietta
Tego dnia doszłyśmy do albergu dopiero wieczorem. Było tam tylko jedno wolne miejsce. Zapytano nas, czy chcemy się rozdzielić, czy pójść spać w inne miejsce za tę samą cenę. Zgodziłyśmy się spać w nowym miejscu. Przy kościele czekała na nas starsza pani ubrana na czarno (jak się później okazało 78-letnia Marietta), pani jak z czasów objawień fatimskich. Sprawdziła nasz paszport dla pielgrzymów i zaprosiła do obejrzenia kościoła, który o tej porze był już zamknięty. Potem zabrała nas na miejsce noclegu. Czekało na nas piękne mieszkanie, łóżka z haftowaną pościelą, białymi ręcznikami, w pełni wyposażona we wszystkie środki czystości łazienka, wyposażona kuchnia z jedzeniem, ciastkami, owocami, piciem. Pani poczęstowała nas zupą, o której myślałam cały dzień. Nawet wchodząc do miasta, zobaczyłyśmy bar, w którym miałyśmy ją zjeść po załatwieniu noclegu. Dostałyśmy też drugie danie, a na stole stała nawet coca-cola, o której marzyłam cały dzień, bo picie ciepłej wody już nie smakowało. Kolejnego dnia pani Marietta wstała o piątej rano, aby zrobić nam śniadanie i odprowadzić jeszcze w ciemności na szlak. I nie chciała od nas wziąć pieniędzy. Miałam wrażenie, że spotkałyśmy na naszej drodze anioła, a Pan się troszczy nawet o takie drobne marzenia, jak zupa czy coca-cola.
Miejsce pokoju
Reklama
Ostatni 30-kilometrowy odcinek szłyśmy już jak niesione na skrzydłach. Udało nam się dotrzeć do Fatimy w godzinie Miłosierdzia Bożego, czego też nie planowałyśmy.
W Fatimie ujął mnie pokój, który płynie z tego miejsca. Miejsca, gdzie wciąż w różnych językach odmawia się Różaniec: w Kaplicy Objawień, w sanktuarium, idąc ścieżkami Drogi Krzyżowej, w grupie gdzieś pod drzewem... I też to, że przy naszej Niebiańskiej Mamie można sobie siedzieć, po prostu pobyć, powierzyć swoje troski i jest tak dobrze...
Cieszę się ogromnie, że udało mi się w roku 100-lecia objawień w Fatimie dosłownie dotknąć miejsc objawień Anioła i Matki Bożej. Uczestnictwo w modlitwie różańcowej z ludźmi z całego świata, gdzie gwar języków brzmi jak piękna muzyka, oraz procesja ze światłami wzruszały do głębi. Matka Boża mówiła: „Odmawiajcie Różaniec codziennie, abyście uprosili pokój dla świata”. A pokój na świecie zaczyna się od pokoju w naszym sercu. Ta modlitwa ma Bożą moc. Wiem, bo doświadczyłam nieraz i choć nie jest łatwa, warto ją odmawiać.
Pielgrzymowanie dla mnie to czas odkrywania Boga w wydarzeniach, które dzieją się po drodze, w drugim człowieku i w pięknie przyrody, czas odkrywania tego, co jest w głębi mojego serca i duszy, czas nauki zaufania i odkrycia, co jest w życiu istotne. W pielgrzymowaniu ważny jest cel, ale równie ważna jest droga. Życie jest drogą, a naszym celem Niebo. A Pan na tej drodze troszczy się, aby niczego nam nie zabrakło i aby bezpiecznie dojść do celu.
Pielgrzymowanie polecam każdemu. Odwagi!