Sędzia, jak każdy wolny obywatel w wolnym kraju, ma prawo do własnych poglądów politycznych. Nawet były prezes Trybunału Konstytucyjnego ma takie prawo. Pod jednym wszakże warunkiem: że wypowiada je jako osoba prywatna i na prywatnych spotkaniach.
Gdy uczestniczy w wydarzeniu ewidentnie politycznym, np. 23 listopada – w otwarciu lokalu KOD-u w Rzeszowie, a na dodatek bez ogródek występuje przeciwko wybranej w demokratycznych wyborach władzy, to pojawia się pytanie o bezstronność takiego sędziego.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Owszem, ów sędzia jest już „byłym prezesem” Trybunału Konstytucyjnego – jest więc poza sędziowskim orzekaniem. Nie znaczy to jednak, że nic go już z trybunałem, czy szerzej – z wymiarem sprawiedliwości, nie łączy. Jak się wydaje, przede wszystkim powinien to być szacunek – i dla wcześniej sprawowanego urzędu, i dla samego zawodu sędziego, chyba nie bez powodu określanego mianem zawodu zaufania społecznego. Trudno o zaufanie, a co za tym idzie – o domniemanie bezstronności, gdy prezes wyraźnie staje po jednej stronie politycznego sporu.
Gorszące jest także to, że polityczne zaangażowanie nie przeszkadza „byłemu prezesowi” w pobieraniu wynagrodzenia dla sędziego w stanie spoczynku.