Ponoć połowa sukcesu – jeśli w kategoriach sukcesu w ogóle można mówić o modlitwie – kryje się w samym początku rozmowy z Bogiem. Ojcowie duchowni w seminariach napominają adeptów kapłaństwa, by nie rozpoczynali osobistej modlitwy od razu od wypowiadania słów. Ważny jest moment wejścia w klimat obecności Boga. Można to uczynić na wiele sposobów. Czasem wystarczy chwila milczenia, w której uświadomię sobie, że ja, zwykły człowiek, stoję przed potężnym Panem i Stwórcą nieba i ziemi, Władcą wszechrzeczy, który jest kochającym mnie Ojcem.
Osobiście bardzo lubię rozpoczynać modlitwę słowami Psalmu 139: „Panie, przenikasz i znasz mnie. Ty wiesz, kiedy siadam i wstaję. (...) Choć jeszcze nie ma słowa na moim języku, Ty, Panie, już znasz je w całości. Ty ogarniasz mnie zewsząd i kładziesz na mnie swą rękę” (1-2. 4-5). Powolna recytacja tych słów niemal zawsze pozwala wręcz zatopić się we wszechogarniającej obecności Boga.
Według Żydów, w wyznaniu psalmisty podkreślony jest jeden z atrybutów Boga: znajomość ludzkiego serca. Tylko Bóg zna ludzkie myśli i tylko On poznaje zamiary, pragnienia i marzenia, które kryje serce człowieka. Ten Boski atrybut Jan Ewangelista odnajduje w Jezusie: „Jezus natomiast nie zawierzał im samego siebie, bo wszystkich znał i nie potrzebował niczyjego świadectwa o człowieku. Sam bowiem wiedział, co jest w człowieku” (J 2, 24-25). I tak jest za każdym razem, gdy klękam do modlitwy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu