O tym filmie bywało głośno, zanim powstał. Ba: trwało to całymi latami. Filmową ekipę prześladował pech – umierali lub uciekali aktorzy, brakowało pieniędzy, wciąż zmieniany był scenariusz. Te podchody trwały prawie 30 lat, wydawało się, że twórcy filmu walczą z wiatrakami. Wreszcie film Terry’ego Gilliama „Człowiek, który zabił Don Kichota” pojawił się w kinach... A czy warto było poczekać – to już inna sprawa. Nie jest to rekonstrukcja jednego z najważniejszych dzieł kultury europejskiej – powieści Miguela Cervantesa, raczej luźna adaptacja, a najbardziej opowieść o kapryśnym reżyserze Toby’m (Adam Driver), pracującym nad filmem o przygodach Don Kichota. Terry’ego Gilliama bardziej niż sam błędny rycerz interesuje sytuacja kogoś, kto porywa się na zrobienie o nim filmu. Gilliam, jedyny jankes w słynnej komediowej grupie Monty Pythona, nie byłby pewnie sobą, gdyby nie wprowadził jej błazeńskiego ducha do filmu. Otrzymaliśmy więc połączenie satyry na Hollywood z pełnym gagów humorem Monty Pythona.
Pomóż w rozwoju naszego portalu