Dla osób, które zapomniały/chcą zapomnieć, jak to drzewiej bywało, lektura jest nieznośna, bo przypomina. Przypomina rzeczy niesłychane, do których nikt nie tęskni, a były, a miłośnicy Marksa, Lenina i Kiszczaka przez całe lata III Rzeczypospolitej smalili do nich cholewki. Aneta Wybieralska w książce „Pozdrawiam z demoluda” rzeczywistość sprzed lat obserwuje z siedzenia pilota w autokarze zmierzającym z wycieczką do bratnich krajów demokratycznych. Wrodzona ciekawość świata i ironiczne poczucie humoru autorki podpowiadają jej, że co prawda nie żyła w normalności, ale rzeczywistość warto było traktować, jakby było normalnie, bo szybko innej nie będzie. Ludzie z PRL, podróżujący do różnych NRD, WRL, CRS, LRB, ZSRR, na oczach naszej pilotki dokonywali w czasach powszechnego niedoboru polowań na dobra konsumpcyjne, bo musieli, żeby (w miarę przyzwoicie) żyć. Żeby wczasy „się zwróciły”, a nawet żeby zostało na następne. To, że „kto nie handluje, ten nie je”, odkryto wiele lat wcześniej.
Pomóż w rozwoju naszego portalu