Chwała organistom!
W każdą niedzielę widzę, jak przemyka dyskretnie między ludźmi oczekującymi na Mszę św. w naszym kościele. Kursuje tak między zakrystią a chórem, gdzie znajdują się organy, hen wysoko po krętych schodkach. Sylwetkę ma skromniutką. Twarz z zarostem, lekko uniesione ramiona, w których kryje się głowa, wzrost całkiem przeciętny. Ubiór też niczym się niewyróżniający.
Nasze organy mają piękny dźwięk i on ten dźwięk potrafi z nich wydobywać tak, jak trzeba. A nawet – jeszcze więcej. I w tych momentach staje się gigantem! Gdy Msza św. się już skończy i jest przerwa do następnej, pan organista potrafi nieźle zaszaleć. Aż drżą stare kościelne mury i całe wnętrze wypełnia się niesamowitymi dźwiękami. Lubię przysiąść jeszcze na ten czas w pustoszejącej świątyni i poddać się dźwiękom, które człowieka wypełniają dogłębnie, aż chce się śmiać i płakać jednocześnie. Czysta metafizyka.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
I już nie pamięta się skromnej osoby naszego organisty, tylko wpada się w zachwyt nad jego kunsztem. Jak piękną musi mieć duszę, że wzbudza w innych swą muzyką tak wiele cudownych uczuć i przeżyć. A stąd już tylko kroczek do wniosku, że wartość człowieka to nie to samo co jego wygląd.
Kiedy niedawno nasz ksiądz proboszcz wręczał wyróżnienie za wspaniałą pracę naszemu mistrzowi organów, ten gorąco podziękował za uznanie i na koniec dodał: – Chwalcie mnie dalej, a ja będę się starał!