Empatia to modne słowo. Podobnie jak asertywność czy samorozwój od lat niezmiennie należy do czołówki sformułowań powtarzanych w mediach i w codziennych rozmowach. Wszyscy wiemy, że spojrzenie na rzeczywistość w ogóle lub partykularną sprawę z czyjejś perspektywy jest niezwykle ważne, a przyjęcie właściwej optyki przynosi wiele korzyści nie tylko tej drugiej stronie, ale i nam. Rozebraliśmy to pojęcie na czynniki pierwsze, obejrzeliśmy z każdej strony, a jego znaczenie znają już nawet przedszkolaki.
Wiemy, wiemy i... jakoś nic z tego nie wynika.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Mam wrażenie, że jak nigdy wcześniej, z coraz większym trudem przychodzi nam zaangażować się w relacje, zainteresować się kimś, wyjść naprzeciw jego potrzebom, okazać wsparcie, ale tak naprawdę, a nie tylko za pomocą uniesionego kciuka na którymś z portali społecznościowych. Niby jesteśmy coraz bliżej z coraz większą liczbą ludzi, a jednak jesteśmy samotni jak nigdy wcześniej.
Wiecie, czego nam potrzeba? Więcej prostoty serca. Bycia tak po prostu, bez nadbudówki teoretyczno-filozoficzno-psychologicznej.
Kilka dni temu odwiedziła mnie przyjaciółka. Siedziałyśmy na kanapie w salonie pogrążone w rozmowie. Miała trudny dzień, więc gdy skończyła opowiadać, podsumowałam jej wypowiedź westchnieniem:
– Ale jesteś biedna!
Reklama
Córka, która dotąd bawiła się przy choince, wstała nagle i wyszła. Po chwili wróciła, ściskając w dłoni cały swój dobytek, czyli dziesięć złotych.
– Masz, ciociu – powiedziała, bez wahania podając mojej przyjaciółce pognieciony, wilgotnawy banknot. – To dla ciebie.
Popatrzyłyśmy po sobie zdziwione, nie rozumiejąc jej zachowania.
– Weź, weź – zachęcała tymczasem moja córka. – To dużo pieniędzy. Nie będziesz już biedna.
Oddała wszystko, co miała. Bez chwili wahania. Bez zastanowienia. Z szerokim uśmiechem.
Widzicie, tu nie potrzeba wielkich, skomplikowanych, wieloznacznych słów, uczonych teorii czy dziesiątków warsztatów, a jedynie prostoty serca i pełnego miłości spojrzenia na bliźniego, zwłaszcza tego żyjącego tuż obok nas.
Maria Paszyńska
Pisarka, prawniczka, orientalistka, varsavianistka amator, prywatnie zakochana żona i chyba nie najgorsza matka dwójki dzieci