Generał Jean-Louis Georgelin odpowiedzialny za odbudowę paryskiej katedry poinformował, że z powodu kwarantanny nie będą odbywać się żadne uroczystości w Notre-Dame.
W dzisiejszym świecie, zwanym globalną wioską, miliardy ludzi mogły oglądać na bieżąco na ekranach telewizorów pożar katedry Notre Dame w Paryżu, tak jakby działo się to po sąsiedzku, niemal tuż za płotem. Tysiące komentatorów w setkach stacji telewizyjnych mówiło o symbolicznym wymiarze tego wydarzenia. Powtarzano, że jest to znak dla nasZgodnie z zasadami życia duchowego opisanymi przez św. Ignacego Loyolę, znaki nie podlegają regułom rozeznawania, lecz są przeznaczone do indywidualnego odczytania. Dla jednego coś będzie faktem bez znaczenia, dla drugiego – dyskretnym komunikatem wysłanym przez Boga. To, co się stało w Wielki Poniedziałek 15 kwietnia 2019 r. w Paryżu, przez wielu odebrane zostało jako sygnał, którego nie sposób zignorować.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Podobne głosy rozlegały się już w sierpniu 2016 r., kiedy trzęsienie ziemi zniszczyło bazylikę św. Benedykta w Nursji. Ze świątyni pod wezwaniem patrona Europy pozostała jedynie fasada, zaś reszta kościoła legła w gruzach. Mówiono wówczas, że jest to czytelna alegoria współczesnej cywilizacji europejskiej, z której pozostała tylko chrześcijańska fasada zasłaniająca ziejącą za nią pustkę duchową. Wtedy jednak do kataklizmu doszło w ciągu kilku sekund w środku nocy i nie było przy tym kamer. Teraz pożar paryskiej katedry można było oglądać godzinami, co prowokowało licznych do zadumy.
Reklama
Prezydent Emmanuel Macron na wieść o pożarze wyznał, że jest „smutny, widząc, jak spala się część nas”, jak „płonie symbol naszej tożsamości”. Ale niedawno ten sam polityk mówił przecież, że tożsamość współczesnej Francji nie jest wcale chrześcijańska, lecz laicka. Niektóre z francuskich programów informacyjnych, gdy podawały po raz pierwszy informację o pożarze, przypominały, że katedra Notre Dame zasłynęła jako miejsce uroczystości pogrzebowych François Mitterranda. Tak jakby było to najistotniejsze wydarzenie w ciągu 850 lat istnienia tej świątyni...
Jeśli mielibyśmy odczytywać ostatnie wydarzenia alegorycznie, należałoby zauważyć, że paryska świątynia budowana była przez niemal 200 lat, natomiast spaliła się prawie doszczętnie w ciągu kilku godzin. Trudno nie odnaleźć w tym podobieństwa do sytuacji chrześcijaństwa we Francji, które rozwijało się tam przez ponad 1500 lat, zaś w ciągu ostatnich dwóch, trzech pokoleń skurczyło się tak gwałtownie, że religioznawcy mówią wręcz o apostazji narodu. To pokazuje, że „skarb nosimy w naczyniach glinianych”. Że równie łatwo jest stracić dobra duchowe i relacyjne jak dobra materialne. Że wiara w zetknięciu z dobrobytem może być tak samo podatna na zniszczenie jak mury kościelne w zetknięciu z pożarem.
Już w 1980 r. podczas swej pielgrzymki do Francji Jan Paweł II dramatycznym głosem pytał zgromadzonych: „Francjo, najstarsza córo Kościoła, co zrobiłaś ze swoim chrztem?”. Kiedy w 2014 r. obok katedry Notre Dame stanął pomnik papieża, Polska Misja Katolicka w Paryżu zaproponowała, by na cokole pojawił się napis z owymi słowami skierowanymi do Francuzów. Władze się na to jednak nie zgodziły. Widocznie tak bezpośrednie pytanie o własną tożsamość i wierność duchowym korzeniom byłoby zbyt wielkim wyrzutem.
Reklama
Świątynia wybudowana na paryskiej wyspie la Cité, a więc w samej kolebce francuskiej państwowości, stanowi od wieków duchowe centrum kraju. Nie przypadkiem więc wielokrotnie stawała się miejscem konfrontacji z siłami, które chciały zniszczyć lub upokorzyć Kościół. 10 listopada 1793 r. rewolucjoniści zamienili katedrę Notre Dame w „świątynię rozumu”, gdzie polecono oddawać kult Istocie Najwyższej. W prezbiterium wzniesiono imitację Olimpu, na którego szczycie stanęła jedna ze stołecznych prostytutek, ubrana w białą suknię, błękitny płaszcz i czerwony czepek. Gdy zasiadła na tronie, rozbrzmiał hymn na cześć „bogini rozumu”. We wnętrzu świątyni zawisły też portrety nowych „świętych”: Robespierre’a, Marata oraz innych wodzów rewolucji.
Katedra miała podzielić los wielu budynków sakralnych we Francji, rozebranych na budulec. Uratował ją pewien naukowiec, który przekonał rewolucjonistów, że wcześniej na tym miejscu znajdowała się egipska świątynia Izydy. Szacunek dla pogańskich bóstw okazał się dla francuskich racjonalistów silniejszy niż wstręt do chrześcijaństwa. Dzięki temu Notre Dame była jednym z dwóch kościołów na Île de la Cité, które przetrwały rewolucję, podczas gdy pozostałych piętnaście zostało zburzonych.
Później, w 1804 r., Napoleon publicznie upokorzył w katedrze papieża Piusa VII.
Reklama
Najpierw zażądał od Ojca Świętego, by ten niezwłocznie przybył do Paryża i odprawił dla niego Mszę koronacyjną. Biskup Rzymu zgodził się, mając nadzieję, że podczas osobistego spotkania z francuskim przywódcą uzyska od niego jakieś ustępstwa na rzecz prześladowanego Kościoła. Bonaparte potraktował go jednak jak swego podwładnego, okazując przy tym ostentacyjne lekceważenie. Zaczęło się od tego, że kazał Ojcu Świętemu przez godzinę czekać na siebie w katedrze Notre Dame, skończyło zaś na tym, że podczas uroczystości wziął z rąk Piusa VII koronę, sam nałożył ją sobie na głowę i ogłosił się cesarzem Francuzów. Tym gestem pokazał, że nie zawdzięcza swej władzy nikomu, nawet Bogu, a jedynie sobie samemu. Własnoręcznie ukoronował też swą małżonkę Józefinę. Gdy papież zaproponował, żeby wcześniej się wyspowiadał, przystąpił do Komunii św. i wziął ślub kościelny, Napoleon stanowczo odmówił – dał do zrozumienia, że nie uznaje nad sobą żadnej władzy, nawet Boskiej.
Duchowa walka toczy się w tym miejscu także w XXI wieku. W lutym 2013 r. grupa aktywistek z organizacji Femen w strojach topless opanowała wnętrze katedry, by świętować abdykację Benedykta XVI. Na półnagich ciałach wymalowały sobie napisy: „Pope no more”, „No homophobes”, „Bye, bye, Benedict”, „Pope game over” czy „In gay we trust”.
Trzy miesiące później przed świątynią popełnił samobójstwo 78-letni historyk i eseista, jeden z głównych ideologów „nowej prawicy” – Dominique Venner. Jego czyn był protestem przeciw niszczeniu rodziny, prawnemu zrównaniu związków jednopłciowych z naturalnymi rodzinami, multikulturalizmowi, islamizacji i utracie tożsamości przez francuski naród. W liście pożegnalnym napisał: „Oddaję to, co pozostało mi z życia, by zaprotestować. Wybrałem symboliczne miejsce – katedrę Notre Dame w Paryżu, którą szanuję i podziwiam. Została zbudowana za sprawą geniuszu moich przodków w świętym miejscu dawnych kultów, przypominających o naszym najodleglejszym dziedzictwie”.
Venner był niewierzący. Jego czyn to gest rozpaczy i wyraz beznadziei. Wbrew swoim oczekiwaniom samobójca nie zrobił na swych rodakach spodziewanego wrażenia. Czy pożar katedry wywoła wstrząs? Do tej pory raczej z obojętnością przyjmowano doniesienia o kolejnych profanacjach i podpaleniach kościołów, we Francji. Teraz może się to zmienić. Trzeba jednak umieć odczytywać znaki. Czy Francuzi potrafią to jeszcze robić? Czy wierzą, że istnieje w ogóle Ktoś, kto rozpaczliwie takie znaki im daje?