Tym razem akcja powieści Przemysława Corsy rozgrywa się nie w Legnicy, na Dolnym Śląsku, lecz w Zagłębiu, w Będzinie, Czeladzi i okolicach, gdzie autor się urodził, uczył i wychowywał, a nawet pierwszy raz się zakochał. Robert Karcz, bohater jego powieści, archeolog, poszukiwacz przygód, zabytków i awanturnik trafił tam przypadkowo, ale nieprzypadkowo wziął udział w dziejących się tam, a mrożących krew w żyłach wydarzeniach, m.in. w pożarze kościoła w Czeladzi i Zamku w Będzinie i odkryciu skarbu w podziemiach jednego z tych budynków. Akcja „Miasta tajemnic” jest wartka, ale, niestety, dopiero od pewnego momentu, a i potem wyhamowuje... Tej książki Wojciech Cejrowski – wydawca (tak jest przedstawiony na okładce) najwyraźniej nie czytał, może ją przejrzał, bo jakby się wczytał – nie polecałby. Swoją czwartą powieść w „Serii z mustangiem” Przemysław Corso zaopatrzył w ok. 200 stron dialogów o niczym, które nic do akcji pomieszczonej na pozostałych 180 stronach nie wnoszą.
Pomóż w rozwoju naszego portalu