Szczęść Boże! Minął już prawie rok, gdy przybyłem do Kinszasy. Czas szybko leci gdy ma się dużo pracy, a w miesiącu styczniu nie mogłem narzekać na brak zajęć. Od 8 do 23 stycznia br. byłem znów sam na
parafii i pomimo silnej grypy przez ponad tydzień musiałem każdego dnia być obecny wśród moich parafian. Obecnie to co innego niż w październiku, nie mogę powiedzieć, że znam dobrze lingala, ale wystarczająco
by dogadać się i zrozumieć problemy ludzi, a także by powiedzieć zrozumiałe dla wiernych kazanie. Zazwyczaj większość parafian woli rozmawiać z proboszczem, ale jak nie mają wyboru, to przychodzą także
do wikarego, więc przez cały czas miałem odwiedziny. Większość próśb dotyczyła minervalu, czyli pomocy finansowej dla dzieci, tzn. opłacenia drugiego trymestru szkoły, ale również były prośby o wyzwolenie
z mocy szatana. Może to was trochę dziwić, ale jak wspominałem wcześniej, wiara w siły nadprzyrodzone jest bardzo silna i nie można jej ignorować czy wyśmiewać. Zresztą w Ewangelii (Mk 6, 7-13) czytamy
opis rozesłania apostołów, którzy otrzymali władzę nad duchami nieczystymi i moc uzdrawiania. Inna sprawa, że większość przypadków to są choroby wynikające z niedożywienia, przemęczenia, halucynacje.
Wiara tych ludzi jest oparta na wierzeniach tradycyjnych we wszechobecność duchów przodków i pogłębiana jest przez sekty. Faktem jest, że szatan jest bytem inteligentnym i działa także poprzez nasze myśli,
i w tym kontekście trzeba wyzwalać ludzi ze złych myśli, dodawać otuchy, nadziei, a przede wszystkim mocy Bożej.
W tym miejscu mogę się pochwalić (oczywiście żartuję, bo to nie ja działam tylko sam Chrystus), a raczej dać przykład silnej wiary ludzkiej w moc Chrystusa. Dwa tygodnie temu przyszedł do mojego biura
znajomy parafianin wraz z pewną kobietą, prosząc o modlitwę o uzdrowienie i błogosławieństwo. Wytłumaczył mi przypadek tej kobiety, która od pewnego czasu stała się bardzo agresywna w stosunku do sąsiadów,
wyśmiewała się z nich, czyniła wiele złego. Człowiek ten widząc, że sytuacja tej kobiety pogarsza się, że wszyscy zaczynają jej unikać i widząc jej reakcję, która prowadziła do zamykania się w sobie,
do coraz większej agresji do otoczenia i nienawiści do siebie samej, postanowił z nią porozmawiać i zaproponować wspólną modlitwę wraz z księdzem (w Afryce każdy kapłan ma bardzo silny autorytet, jako
ten, który jest powołany przez Boga do bezpośredniego wstawiania się za ludźmi). Kobieta przystała na tę propozycję i zgodziła się przyjść na parafię. Po dobrych kilku minutach rozmowy, znalezieniu przyczyn
i wytłumaczeniu co trzeba czynić, aby żyć w zgodzie z Bogiem i ludźmi (można to nazwać poradą psychologiczno-duchową) pomodliliśmy się wspólnie i udzieliłem błogosławieństwa kładąc ręce na głowie. Dlaczego
opisuję ten przypadek, pomimo że podobnych miałem wiele? Ponieważ na początku nie wiedziałem, że jest to osoba nie ochrzczona, która wyznawała religię pogańską i przeszła przez sektę, gdzie została otumaniona
przez pastora, który wpajał jej, jaka to ona jest zła. Wszystko okazało się jasne, skąd ta nienawiść do sąsiadów chrześcijan. Gdy zrozumiała, że Bóg jest miłością a nie terrorystą i po wytłumaczeniu,
że Bóg pragnie abyśmy żyli w zgodzie, przyjaźni, w szczęściu razem z Nim i innymi, postanowiła zapisać się do neokatechumenatu i przygotować się do chrztu.
Neokatechumenat w Kinszasie trwa dwa lata, więc będzie miała dużo czasu, aby pogłębić znajomość wiary katolickiej i samego Chrystusa i dobrze poznać wspólnotę katolicką. Modlę się w jej intencji,
aby wzrastała w wierze i dobrze zrozumiała chrześcijaństwo. Oczywiście życie na parafii kwitnie, czy to w dekanacie, bo ten rok liturgiczny jest rokiem dekanatu, pogłębieniem relacji między sąsiadującymi
parafiami, częstego spotykania się z okazji różnych świąt czy wydarzeń. A tak wygląda aktualne życia Kościoła lokalnego: pierwsza niedziela miesiąca lutego jest niedzielą rodziny. To święto jest poprzedzone
rekolekcjami dla wszystkich rodzin w parafii i ukoronowane jest wręczeniem dyplomów dla par jubileuszowych, czyli dla małżeństw, które skończyły lub skończą w tym roku 25 lub 50 lat małżeństwa. Zazwyczaj
ceremonia przebiega w kościele parafialnym, ale jak już wspomniałem ten rok jest rokiem dekanatu, więc wszystkie pary jubileuszowe otoczone swoimi rodzinami spotkały się w kościele dekanalnym pw. św.
Teresy od Dzieciątka Jezus. Ceremonii trwającej 4 godziny przewodniczył biskup pomocniczy Dominik Mbula Matari, który mieszka na terenie naszego dekanatu. Wybrałem się na to święto by zobaczyć jak ono
przebiega i pomodlić się wspólnie z moimi parafianami. W tym roku mieliśmy dziewięć par. Miesiąc styczeń jest pierwszym miesiącem Nowego Roku i przez cały czas ludzie są trochę radośniejsi i bardziej
uśmiechnięci, składają sobie życzenia i starają się żyć nie myśląc stale o codziennych problemach. Mogę powiedzieć, że dodało mi to trochę nadziei na przyszłość, ale sytuacja wcale się nie poprawia i
nie widać końca wojny. Na szczęście ludzie pomału, tak myślę, zaczynają się organizować i walczyć o swoje prawa. Ostatnio kierowcy taxi-busów zorganizowali się i strajkowali przez dwa dni, domagając się
pilnowania porządku przez policję, a nie wymuszaniu haraczu przez funkcjonariuszy porządku publicznego na szoferach, jak to miało miejsce w ostatnich miesiącach, oraz płacenia przez urzędników państwowych
za przejazd. Także biali, czyli my, byliśmy tego ofiarami. Cel został po części osiągnięty, policja się uspokoiła i można spokojniej jeździć po ulicach Kinszasy. Niestety, nasza parafia jest oddalona
12 km od naszego domu zakonnego i często musiałem "użerać się" z policjantami, którzy chcieli wymusić 200 franków, wymyślając np. że nie włączyłem kierunkowskazu. Normalną rzeczą jest, że po skręcie kierunkowskaz
gaśnie. Czasami po prostu żądali pieniędzy na kawę. Teraz mamy trochę spokoju, ale czy na długo? Ale ucieszyło mnie to, że ludzie zaczynają działać i robić coś aby zmienić swoją sytuację. W tym tygodniu
odbywa się Kongres Kobiet Katolickich i wiele osób stawia wyraźne i jasne żądania władzom państwowym. Miejmy nadzieję, że pokój i sprawiedliwość powrócą do Konga i trwająca od 1996 r. wojna domowa skończy
się. Ale aby to osiągnąć trzeba nie tylko dobrej woli, ale wiele wysiłków Kongolijczyków, a przede wszystkim wyzwolenia się z trybunalizmu, interesów klanowych, które niszczą jedność państwa!
Pozdrawiam Was wszystkich bardzo gorąco, w słoneczny dzień, mamy 37°C, więc są to upalne pozdrowienia. Pamiętam w modlitwie!
Pomóż w rozwoju naszego portalu