Reklama

Głos z Torunia

Sanktuarium życia

Bycie we wspólnocie Domowego Kościoła pomaga w tworzeniu relacji małżeńskich i relacji z dziećmi

Archiwum rodzinne

Bycie we wspólnocie Domowego Kościoła pomaga w tworzeniu relacji małżeńskich i relacji z dziećmi

O słuchaniu, zaufaniu i myciu nóg z Katarzyną i Markiem Kalczyńskimi rozmawia ks. Paweł Borowski

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

KS. PAWEŁ BOROWSKI: – Całe małżeńskie życie jesteście w Domowym Kościele. Co Wam daje Domowy Kościół?

KATARZYNA KALCZYŃSKA: – Wiedziałam, że padnie to pytanie, a jednak zawsze trudno jest na nie odpowiedzieć (śmiech). Dzięki formacji w Domowym Kościele nie żyjemy osobno. Może to wydawać się dziwne, bo przecież jesteśmy małżeństwem, więc żyjemy razem pod jednym dachem, mamy wspólne sprawy, zmartwienia i troski. Jednak czasem można żyć z kimś pod jednym dachem, ale nie razem. Domowy Kościół nauczył mnie, jak żyć nie obok siebie, lecz ze sobą. Dzięki temu wiem, że kiedy dzieci opuszczą rodzinne gniazdo, to nie zostanie w nim dwoje ludzi, którzy żyją osobno. Zostanę w tym domu z kimś, kogo kocham, w tym domu nie będzie dwóch pokoi, w których żyje para nieznoszących się ludzi.

– Współcześnie dużo mówi się o kryzysie ojcostwa. Czy bycie w Domowym Kościele pomaga być ojcem?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

MAREK KALCZYŃSKI: – Bycie w tej wspólnocie pomaga w tworzeniu relacji małżeńskich i relacji z dziećmi. Uczę się rozmawiać z moją żoną, również z innymi ludźmi podczas spotkań kręgu. W Domowym Kościele praktykujemy tzw. dialog małżeński. Rozmawiamy ze sobą, a przede wszystkim wysłuchujemy się. Taki sposób rozmowy przenosimy również na komunikację z naszymi dziećmi. Skoro nauczyłem się słuchać żony (śmiech), tego, co ma do powiedzenia, to mogę słuchać także dziecka. Nie muszę od razu ustawiać się w roli nakazowej, oceniania, ale mogę słuchać, aby zrozumieć. Potem zostanę wysłuchany i zrozumiany przez swoje dziecko.
To prawda, że jest kryzys ojcostwa. Jedną z przyczyn jest to, że zmienił się model relacji między ojcem a dziećmi. Kiedyś był bardziej nakazowy ze strony rodzica. Ojciec kazał, a dziecko słuchało. Teraz dzieci, a zwłaszcza nastolatki, tego nie akceptują i tata nie wie, jak w takiej sytuacji postępować. Ja, ojciec, muszę z nimi rozmawiać, a nade wszystko słuchać, żeby do mnie dotarło, jaki jest rzeczywisty problem młodego człowieka i jak on to widzi, a nie to, co ja sobie wyobraziłem.

– Jednym z elementów formacji jest wspólna modlitwa małżeńska i rodzinna. Czy dzieci chętnie się modlą z Wami?

M.K.: – Chętnie. Przy czym nie jest prosto wszystkich zebrać naraz. Praktyką naszej rodziny jest wspólna modlitwa w każdą niedzielę. Modlimy się wspólnie również w różnych innych sytuacjach, np. przed podróżą, przed wyruszeniem na stok narciarski, przy problemach. Czasami, rzadko, ale zdarza się, że dzieci same proponują wspólną modlitwę z jednym z nas, z tatą czy mamą.
K.K.: – Wspólna modlitwa całej rodziny sprawia, że dzieci nie mają oporu, jest to dla nich czymś naturalnym i oczywistym.
M.K.: – Oczywiście te wszystkie rzeczy nie dzieją się automatycznie. To wszystko dokonuje się przez lata pracy nad sobą i formacji. Przychodzą różne kryzysy, z którymi trzeba się zmierzyć. Wiele lat temu uczestniczyliśmy w rekolekcjach z parami, które już miały dłuższe doświadczenie w Domowym Kościele. Odkryliśmy wtedy, że każde z tych małżeństw lubi ze sobą przebywać. Na rekolekcjach, na których małżeństwa zaczynają swoją przygodę w tej wspólnocie, pary spędzały często czas osobno – mąż oddzielnie, żona oddzielnie, albo szukały okazji do spotkań z innymi małżeństwami w czasie wolnym, a ci, którzy już przeszli lata wspólnej modlitwy i dialogu małżeńskiego wolne chwile spędzali ze sobą, lubili ze sobą przebywać.
K.K.: – To nas zmobilizowało do zweryfikowania swojego podejścia do wielu spraw. Pojawiło się większe pragnienie głębszego wejścia w formację i praktykowania zasad Domowego Kościoła takie, jakie one są. Pojawiła się myśl: Dlaczego tak późno to odkryliśmy (śmiech).

Reklama

– Domowy Kościół jest szkołą?

K.K.: – Jest szkołą. Uczy nas, jak żyć w zgodzie ze sobą, z mężem, z rodziną.
M.K.: – Każdy z nas ma jakieś ograniczenia, a spotkania kręgu, dialog z żoną i inne praktyki Domowego Kościoła pomagają mi te ograniczenia pokonywać.
K.K.: – Bycie we wspólnocie z innymi małżeństwami i rodzicami pozwala odkryć, że nie jesteśmy jedynymi, którzy przeżywają różnorakie trudności. To daje poczucie oparcia. Omawiamy też tematy pomagające pokonywać rodzinne problemy.

– Tegoroczna pielgrzymka rodzin i małżeństw na Jasną Górę przebiega pod hasłem: „Rodzina sanktuarium życia”. Jak rozumiecie te słowa?

K.K.: – To w rodzinie powstaje nowe życie, jest pielęgnowane, kształtuje się i rusza w świat. Rodzina nie jest miejscem, w którym mamy się zatrzymać na zawsze, lecz mamy wypuszczać w świat młodych ludzi, by szli i tworzyli nowe rodziny, tworzyli kolejne sanktuaria. Ale rodzina jest miejscem, do którego się wraca, jak z pielgrzymką do sanktuarium, by naładować akumulatory i ruszyć dalej.

– Jako nowa para diecezjalna Domowego Kościoła macie jakąś wizję swojej posługi?

M.K.: – Pełniliśmy już posługę pary rejonowej. Wówczas stworzyliśmy sobie jakieś plany, wizje drogi, którą chcieliśmy pójść, ale życie pokazało, że byliśmy postawieni przed innymi potrzebami i musieliśmy realizować coś innego, coś, co Bóg widział jako bardziej potrzebne. Oczywiście, że teraz też mamy pewne plany, ale obecnie podchodzimy z większą otwartością i zaufaniem do nowej posługi.
K.K.: – Chcemy również służyć tak, by nie zmarnować dzieła, które przed nami kształtowali inni.

– Macie jakiś wzór małżeństwa i rodziny?

M.K.: – Trudno wskazać jedno małżeństwo, ale wiele aspektów w życiu innych rodzin, podejście do dzieci, wzajemne relacje stawały i stają się dla nas inspiracją. Jedną z takich inspiracji był zwyczaj, który praktykowała jedna z rodzin, z którą spotkaliśmy się na rekolekcjach, a mianowicie umycie nóg w gronie rodziny po Liturgii Wielkiego Czwartku. Wprowadziliśmy ten gest do naszego życia. Muszę powiedzieć, że kiedy klękam przed swoim dzieckiem, by obmyć mu stopy, to jest to za każdym razem bardzo mocne doświadczenie. To jest coś więcej niż mycie nóg, to jest symbol wymagający przełamania się. Jest symbolem dla dziecka, dla mojej żony, ale jest symbolem także dla mnie: umywam nogi mojej rodzinie, bo jestem wezwany, by im służyć. Nie jestem tylko tym, który wskazuje palcem zadania do wykonania, chociaż również to robię, np. rozdzielając sobotnie zadania, ale jestem myjącym nogi, który służy swojej rodzinie.
K.K.: – Mamy szczęście wywodzić się z rodzin, których tradycją jest nierozerwalność małżeństwa. To też chcemy przekazać własnym dzieciom.

– Dziś w kulturze tymczasowości, kiedy wymienia się coś na lepszy model, trwanie w Domowym Kościele pomaga wytrwać w wierności małżeńskiej.

M.K.: – Nam pomaga. Dzięki trwaniu w Domowym Kościele lubimy ze sobą być. I widzimy, że małżeństwa, które są w tej wspólnocie, także lubią ze sobą być. To wspaniałe, kiedy patrzysz w oczy swojej żony po wielu latach i nadal ją lubisz, nadal chcesz z nią być. (śmiech)
Jednak ważne jest podkreślenie jeszcze jednej sprawy. Czy bycie w Domowym Kościele pomaga w budowaniu małżeństwa i rodziny? Myślę, że samo bycie – nie. Nie wystarczy przynależność i chodzenie na spotkania, potrzeba jeszcze życia wskazaniami, takimi jak: praktykowanie dialogu, modlitwy, czytania Pisma Świętego i wprowadzania dobrych nawyków do swojego życia.
K.K.: – Bycie w Domowym Kościele jeszcze nic nie zmienia, ale bycie domowym kościołem, już tak, zmienia wszystko.

* * *

Katarzyna i Marek Kalczyńscy
są małżeństwem od 22 lat. Pracę nad swym małżeństwem rozpoczęli 21 lat temu w kręgu Domowego Kościoła przy parafii pw. Matki Bożej Zwycięskiej w Toruniu. Od około 10 lat są w jednym z kręgów w parafii pw. św. Teresy od Dzieciątka Jezus w Grębocinie. Są rodzicami trójki dzieci: 19-letniego Bartka, 15-letniej Zosi i 10-letniego Szymka. Od września br. posługują jako para diecezjalna Domowego Kościoła Diecezji Toruńskiej

Podziel się:

Oceń:

2019-09-17 14:31

[ TEMATY ]

Wybrane dla Ciebie

Tajemnice przemijania

Niedziela sandomierska 43/2013, str. 4-5

archiwum

O Dniu Wszystkich Świętych i Dniu Zadusznym opowiada ks. Jacek Beksiński.

Więcej ...

Zakończyła się ekshumacja szczątków ks. Michała Rapacza

2024-04-19 12:39

IPN/diecezja.pl

19 kwietnia br. zakończyła się ekshumacja i rekognicja kanoniczna szczątków Czcigodnego Sługi Bożego ks. Michała Rapacza. Beatyfikacja męczennika czasów komunizmu odbędzie się 15 czerwca w krakowskich Łagiewnikach.

Więcej ...

W. Brytania: ani Izrael, ani Iran nie chcą wojny, ale łatwo o coś, co ją wywoła

2024-04-20 09:58

Karol Porwich/Niedziela

Ani Izrael, ani Iran nie są teraz zainteresowane eskalacją konfliktu, co nie znaczy, że go nie będzie w przyszłości, bo pierwsza wymiana ciosów już nastąpiła, a w takiej sytuacji bardzo łatwo o błędną kalkulację – mówi PAP dr Ahron Bregman z Departamentu Studiów nad Wojną w King's College London.

Więcej ...

Reklama

Najpopularniejsze

Św. Agnieszko z Montepulciano! Czy Ty rzeczywiście...

Św. Agnieszko z Montepulciano! Czy Ty rzeczywiście...

Święty ostatniej godziny

Niedziela Przemyska

Święty ostatniej godziny

Jezu, uczyń serce moje miłosiernym tak, jak Twoje

Wiara

Jezu, uczyń serce moje miłosiernym tak, jak Twoje

Odpowiedzialni za formację księży debatowali o kryzysach...

Kościół

Odpowiedzialni za formację księży debatowali o kryzysach...

„Niech żyje Polska!” - ulicami Warszawy przeszedł...

Kościół

„Niech żyje Polska!” - ulicami Warszawy przeszedł...

Rozpoczął się proces beatyfikacjny sł. Bożej Heleny...

Święci i błogosławieni

Rozpoczął się proces beatyfikacjny sł. Bożej Heleny...

Przewodniczący KEP prosi, by najbliższa niedziela była...

Kościół

Przewodniczący KEP prosi, by najbliższa niedziela była...

Zakaz działalności dla wspólnoty

Niedziela Zamojsko - Lubaczowska

Zakaz działalności dla wspólnoty "Domy Modlitwy św....

Św. Bernadetta Soubirous

Wiara

Św. Bernadetta Soubirous