Mieczysława Kosza – genialnego niewidomego pianistę jazzowego – przypomniał kilkanaście lat temu w dokumencie Robert Kaczmarek. Nie na tyle jednak, by ta postać zapadła głęboko w naszą pamięć. Fabularny film „Ikar. Legenda Mietka Kosza” Macieja Pieprzycy może sprawić, że postać przedwcześnie i tragicznie zmarłego muzyka zostanie z nami na dłużej. Dokument Kaczmarka był poprawny, interesujący, a nawet intrygujący, pokazywał muzycznego geniusza. Fabuła Pieprzycy sięga głębiej. Proste to nie było, bo nawet okoliczności śmierci pianisty są do tej pory owiane tajemnicą. Reżyser musiał biografię muzyka pozszywać z fragmentów opowieści jego dawnych przyjaciół i kompanów, zasłyszanych anegdot, nielicznych archiwalnych nagrań i skromnej liczby wywiadów z artystą. Efekt jest więcej niż zadowalający. W wibrującym jazzem filmie Pieprzyca wskrzesił znanego niegdyś, dziś zapomnianego, muzyka.
Kosz jako dziecko odkrył, że dzięki grze na fortepianie może zrozumieć otaczający go świat i stać się jego częścią. Na scenie czuł się spełniony, otoczony uznaniem krytyki i publiki, ale w życiu osobistym był nieszczęśliwy. Ślepota, samotność – stan naturalny dla niewidomego – bezsilność, depresja doprowadziły go do alkoholizmu, wreszcie do przedwczesnej, w wieku 29 lat, tragicznej (możliwe, że samobójczej) śmierci. Dawidowi Ogrodnikowi, który odegrał rolę Kosza, udało się świetnie pokazać postać pełną sprzeczności. Mietek Kosz brylował w towarzystwie, by potem ginąć, powoli odchodzić w samotności.
Pomóż w rozwoju naszego portalu