Tak trudno jeszcze nie było. Taki tytuł miał mój artykuł, który zamieściłem w Głosie Katolickim 30 marca br. Przypomnę, że dotyczył on rodziny rolniczej.
Planując ów materiał, chciałem ukazać jedną z wielu rodzin wiejskich, która boryka się z szalonymi problemami swojej codzienności. Kilka tygodni temu w jednej z parafii postawiono mi zarzut, że za
mało umieszczamy materiałów mówiących prawdę o polskiej wsi. Przyznaję, że zostaliśmy (redakcja) posądzeni o wielką przyjaźń do Unii Europejskiej. Czy tak rzeczywiście jest, ocenę pozostawiam naszym wiernym
Czytelnikom.
Wracając do wspomnianego materiału, zarzucono mi, iż przedstawiłem całą sytuację bardzo stronniczo. Wybrałem takie a nie inne gospodarstwo, ludzi bezradnych życiowo, aby ukazać zacofanie i nędzę wsi.
Nie był to mój zamierzony cel. Zresztą w błędzie jest ten, kto uważa, że pan Eugeniusz i jego rodzina są zacofani. Mylą się ci, którzy myślą, że bohater mojego reportażu jest nędzarzem. Wręcz przeciwnie,
jest bogaty w towar przez siebie wyprodukowany. Fakt, że nie może sprzedać, to już inna sprawa. Chciałem serdecznie podziękować rodzinie pana Eugeniusza za to, że mnie do siebie zaprosiła, że zechciała
stać się bohaterem artykułu.
Wszystkim, którzy stawiają mi zarzut wybiórczości, pragnę przekazać dobrą radę: zaproście nas do siebie, napiszemy i o was - szczerze, uczciwie, obiektywnie. Wiem, że na polskiej wsi są gospodarstwa
piękne, bogate. Pewnie ludzie tam pracujący mieli dużo szczęścia. Ale warto zapytać: jaki to jest procent gospodarstw? Jaki jest stosunek bogatych do biednych? A powiem szczerze, zawsze mi było bliżej
do tych drugich.
I jeszcze jedna uwaga, zwrócona mi tym razem przez kapłana, że nieprawdą jest to, co rzekomo napisałem, że księża promują Unię Europejską. Na ten temat nie chcę się wypowiadać. Po uważnym przeczytaniu
reportażu dowiemy się, że to nie jest zdanie moje, ale pana Eugeniusza, który ma przecież prawo do własnej opinii.
Pomóż w rozwoju naszego portalu