Tyle że papież Franciszek w swojej najnowszej książce – Powróćmy do marzeń – stara się przekonać, że to niemożliwe. Po każdym kryzysie, a szczególnie tak dotkliwym, tak globalnym jak ten, nigdy nie wraca się takim samym. Wraca się lepszym albo gorszym. Zdarzało się w ostatnich miesiącach, że koronawirus wyostrzył tę ładniejszą twarz ludzkości, ale pokazała się również wyraźniej i ta brzydsza. Przed nami stoi wybór jak w Księdze Powtórzonego Prawa: „Kładę przed wami życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo. Wybierajcie więc życie, abyście żyli wy i wasze potomstwo” (Pwt 30, 15. 19) i jak podpowiada logika Tertium non datur (trzeciego wyjścia nie ma).
Skręcić ostro na burtę
O tym w istocie jest najnowsza, książka papieża. Przetłumaczona na kilka języków trafiła do czytelników na początku grudnia. W polskim przekładzie pojawiła się na rynku księgarskim właśnie teraz, niczym świeżutka, pachnąca bułeczka. Dobra choćby na rekolekcje adwentowe, których znowu nie możemy przeżyć we wspólnocie w kościele, lecz w dużej części musimy się zadowolić ćwiczeniami ducha „on-line”. Książka ta to dobra lektura na ostatnie dni Adwentu. Można powiedzieć, że przez ostatnie miesiące przeżywamy długi „covidowy adwent” z oczekiwaniem na wyzwolenie z niewoli, w którą wtrącił nas patogen.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Co znajdziemy w papieskiej pozycji? Gdyby ktoś spodziewał się teologicznego traktatu, to się rozczaruje. Papież nie występuje w niej jako wybitny teolog. Owszem, w książce jest dużo odniesień do Objawienia, przemyślenia papieskie są mocno ugruntowane w Piśmie Świętym, ale nie jest to ani biblistyka, ani dogmatyka. Gdyby z kolei potencjalnego czytelnika odstraszała wizja abstrakcyjnych terminów, to nie ma się czego bać. Książka jest napisana przystępnym językiem i jest bardzo osobistym zapisem przemyśleń papieża. Dotyczą one nie tylko czasów epidemii. Kryzys świata nie zaczął się wraz z nią. Ojciec Święty nic nowego podczas epidemii nie odkrył. Liczy jedynie na to, że teraz większej części świata otworzą się oczy i że znajdzie sojuszników w tym, na co próbuje uczulić, co usiłuje wprowadzić, jak przestawić ten globalny okręt ludzkości, już nie tylko Kościoła, na inny kurs. Dotychczasowy prowadzi bowiem donikąd. Obecni kapitanowie tej globalnej łajby się pomylili i trzeba skręcić ostro na burtę.
Po tych kilku osobistych wrażeniach z lektury pora na papieża. W prologu Ojciec Święty odpowiada na pytanie, w jakim celu w ogóle powstała ta książka. Dlaczego teraz, a nie kiedy indziej i czemu nie można było czekać? „Patrzę na ten czas jak na moment prawdy” – napisał Franciszek w pierwszym zdaniu, co wyjaśnia wszystko. Zachęca coraz usilniej, aby pomyśleć, przedrzeć się przez ten najbardziej widoczny kryzys, aby dostrzec „tysiące równie strasznych kryzysów” i wymienia ich rodzaje: wojny, handel bronią, kryzysy uchodźców i zmiany klimatyczne, a na koniec podsumowuje, że właśnie teraz nadszedł... „czas wielkich marzeń”.
Czas, żeby zobaczyć
Reklama
Taki jest tytuł pierwszego rozdziału. Chodzi o to, by zobaczyć konkretnych ludzi, a nie tylko rozmytą ludzką masę. Tylko tak da się wpatrzeć w ich twarze. Na stronach pierwszego rozdziału papież dzieli się swoimi spostrzeżeniami, nawiązującymi do obecnego czasu, ukazuje nie to, jak nas zmienił, ale jak pozwolił dostrzec to, na co byliśmy do tej pory w większości ślepi, czego nie zauważaliśmy. Być może, a raczej na pewno, z tego powodu nie widzieliśmy, że staliśmy w złym miejscu, a nie z każdego można dostrzec wszystko. Papież radzi, szczególnie nam, obywatelom „pierwszego świata”, który stanowi jego centrum, żeby się przenieść na peryferie, bo stamtąd widzi się lepiej. On to dostrzegł, a pozwoliło mu na to papiestwo. „Zawsze mys´lałem, z˙e s´wiat widzi sie? wyraz´niej z peryferii, ale w cia?gu ostatnich siedmiu lat papiestwa moje przypuszczenia sprawdziły sie? w pełnej rozcia?głos´ci”. Nie z londyńskiego City czy warszawskiego placu Zwycięstwa, ale np. z Bangladeszu lub z miejsca prześladowanych chrześcijan w Egipcie czy Pakistanie. Jeśli zobaczymy te ludzkie twarze, jest szansa, że zobaczymy „egoizm kultury, w której jesteśmy zanurzeni, a która zaprzecza temu, kim jesteśmy”, i się uratujemy, bo „zaszczepimy się na wirusa obojętności”, który może wywołać takie choroby, jak narcyzm, zniechęcenia czy pesymizm. Wpychają one nas w świat wirtualny, a papież ma nadzieję, że przestaniemy „fruwać w obłokach” i wrócimy do kontaktu z rzeczywistością – „od abstrakcji do konkretu, od przymiotnika do rzeczownika”. Oczywiście, patrząc na ogrom potrzeb, człowiek ma prawo się przerazić i z miejsca poddać. Papież, który ma ogląd o wiele szerszy, zwierza się, że i on sam czasem to czuje: „Czasem, kiedy mys´le? o wyzwaniach, kto´re sa? przed nami, czuje sie? przygnieciony. Ale nigdy nie czuje? beznadziei”, bo Pan powiedział przecież: „A oto ja jestem z Wami aż do skończenia świata”.
Po zobaczeniu przychodzi...
... czas by wybrać
Zanim Franciszek powie, co – w sytuacji, gdy już zobaczymy ten ogrom potrzeb i wyzwań – trzeba zrobić, zaleca, by wpierw zastanowić się i rozeznać, którą drogą pójść. Rozeznanie to jedno z ulubionych słów papieża. W książce używa go ok. 40 razy. Ze wszystkich rozdziałów książki ten drugi jest najbardziej adresowany do ludzi Kościoła. Najwięcej uwagi Franciszek poświęca synodalności. Bezpośrednim kontekstem jest globalna sytuacja polaryzacji, wyniszczających, niekiedy celowo podsycanych, a nawet wzniecanych przez ideologów i polityków, wyniszczających konfliktów. Kościelna synodalność, która ma na celu jedność, a nie jednolitość, może być dla świata przykładem dochodzenia do tego upragnionego stanu zjednoczenia, choć nigdy nie unifikacji. Papież wyjaśnia prawdziwe cele wszystkich zgromadzeń synodalnych oraz przedstawia swoje postrzeganie najbardziej zapalnych momentów synodalnych dyskusji, w których było widać zarówno działanie Ducha Świętego, jak i podkładanie nogi przez tego, który jest największym przeciwnikiem Boga i człowieka.
Reklama
Sporo miejsca autor poświęca też roli kobiet, oddaje im sprawiedliwość, wręcz je gloryfikuje, stawiając wyżej ich zdolności od zdolności mężczyzn. Franciszek stawia np. tezę, że te państwa, na których czele stały kobiety, lepiej poradziły sobie z epidemią COVID-19. W myśleniu kobiet widzi nadzieję na przełamanie dotychczasowego, prowadzącego do pogłębiania nierówności, paradygmatu ekonomicznego, który głosi, że głównym celem gospodarki jest bogacenie się, wzrost PKB. Zdaniem papieża, to droga na manowce. Trzeba to zmienić, a nadzieją są kobiety. To z tej racji – wyjaśnił papież – do Rady Ekonomicznej Watykanu powołał niedawno aż sześć kobiet. Franciszek zwierzył się, że zawsze w zarządzaniu bardziej polegał na radach pań niż panów.
Po rozeznaniu i wyborze przychodzi dopiero...
... czas by działać
W trzecim, najbardziej praktycznym rozdziale, papież napisał sporo o narodzie. Przypomina, że godność każdego narodu bierze się nie z bogactwa, ale z bliskości Boga. Podjął temat relacji Kościoła, „ludu o wielu twarzach” do narodów i jego zadaniu, którym jest „przypominanie narodowi, z˙e istnieje dobro wspo´lne ludzkos´ci, kto´re przewyz˙sza dobro poszczego´lnych ludzi”. „Dlatego chrzes´cijanin zawsze be?dzie bronił praw i wolnos´ci jednostki, lecz nigdy nie moz˙e byc´ indywidualista?. Chrzes´cijanin be?dzie kochał swo´j kraj i słuz˙ył mu z patriotycznym uczuciem, ale nie moz˙e byc´ jedynie nacjonalista?”. Uzasadnieniem tego jest fakt, że głównym zadaniem jest głoszenie kerygmatu, bo to, co uratuje ludzkość, to nie idea, lecz spotkanie. Co może uratować ludzkość? Franciszek przedstawia obszary, na których są konieczne zmiany. Napisał o gospodarce, polityce przez duże „P”, o współczesnym niewolnictwie, emigrantach, o milionach zabijanych nienarodzonych dzieci i przypomina po raz enty, że „sercem chrześcijaństwa jest miłość Boga do wszystkich narodów i nasza miłość do bliźnich, szczególnie potrzebujących”.
Czas pielgrzymek
Tylko jak sprawić, żeby te marzenia nie były „marzeniami ściętej głowy”? Papież zawiera to w dwóch słowach: „Decentracja, wyjście poza centrum, i transcendencja, przekroczenie siebie”. Radzi: „Zobacz, na czym się koncentrujesz, gdzie jest twoje centrum, i zmień je”, przekrocz siebie, jak przekracza pielgrzym, który „wychodzi poza siebie, otwiera się na nowy horyzont, a kiedy wraca do domu, nie jest już taki sam, więc i jego dom nie będzie taki sam”.
To jest właśnie czas pielgrzymek.