Pomnik Karola Świerczewskiego w bieszczadzkich Jabłonkach, odsłonięty w lipcu 1962 r. na oczach tysięcy towarzyszy, w miejscu, gdzie 15 lat wcześniej dosięgła go kula UPA, miał w lutym 2018 r. paść w parę godzin. Rozbiórka trwała jednak 4 dni, a „Walter” bronił się długo i sam – bez działaczy lewicy i ludowych kombatantów, którzy jeszcze parę lat temu bronili pomnika jak socjalizmu. Szczególnie trudne było odspawanie nóg „Waltera” od cokołu. Decyzją szefa IPN jego fragmenty znalazły się w Muzeum Zimnej Wojny w Podborsku k. Koszalina, ale lepiej, by o nich zupełnie zapomniano. Świerczewski na pewno nie był bohaterem, a bolszewikiem, oficerem sowieckiego wywiadu wojskowego, kobieciarzem. Tłumił powstanie chłopskie w guberni tambowskiej, topił je we krwi. W Hiszpanii w czasie wojny domowej był odpowiedzialny za wymordowanie setek jeńców. Kto zna autora książki, ten wie, czego może oczekiwać: reporterskiego zacięcia, stylu i dbałości o szczegóły.
Pomóż w rozwoju naszego portalu