Gdyby film Spielberga był dziełem oryginalnym, a nie remakiem głośnego obrazu z 1961 r., znacznie łatwiej byłoby go ocenić. I stwierdzić, że to dzieło dobre, a nawet wybitne. Niestety, nie da się uniknąć porównania z pierwowzorem – po raz pierwszy przenoszącym hit Broadwayu, nawiązujący do Romea i Julii, na duży ekran. Tym bardziej że pierwowzór, według dość powszechnej opinii – był arcydziełem. Steven Spielberg musiał zadbać o to, by nie wytykano go palcami jako autora filmu-porażki. I zadbał, stworzył zapierające dech w piersiach widowisko świeże, klimatyczne i energetyczne. Film ma niewiele słabych punktów. Jednym z nich jest to, że ściśle nawiązując do wersji z 1961 r., niewiele dodaje od siebie. West Side... to wciąż jeden ze słynniejszych musicali w historii kina. Nie jest na tyle zapomniany, by odkurzać go remakiem.
Pomóż w rozwoju naszego portalu