Wnętrze katedry pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi
Panny we Lwowie. Podchodzi do nas starsza kobieta i pyta: "Z Polski
jesteście? To czemu was przyjechało tak mało. Powinno was tu przyjeżdżać
sto, dwieście osób...". Uśmiechnęła się. Odchodząc mówi: "Niech was
Bóg błogosławi".
Zanim tutaj dotarliśmy, trzy godziny czekaliśmy na przejściu
granicznym w Medyce. W końcu autobus, tak stary, że nie pamiętam
podobnego nawet z dzieciństwa, dojechał na Dworzec Stryjski w Lwowie.
Naszym oczom ukazała się betonowa budowla z doby socrealizmu. Przed
budynkiem stragany. Jeszcze pół godziny drogi miejskim autobusem
do centrum. Z każdą minutą mniej rozmawialiśmy, mijaliśmy smutne
blokowiska, chodniki porośnięte trawą, niezachęcające sklepy. W końcu
dotarliśmy do centrum. Wrażenie ogromne. Czuliśmy się jak w Krakowie,
tylko bardzo zaniedbanym.
Teraz Lwiw
Lwów leży tam, gdzie kończy się garb Roztocza, a zaczyna rozległa
płyta Podola, w kotlinie źródliskowej górnej Pełtwi. Tu właśnie najpierw
książę halicki Daniłło, a potem król Polski Kazimierz Wielki postanowili
założyć miasto na cześć króla halickiego Lwa Daniłłowicza. Miasto
nazwano Lwowem.
Lwów jest historyczną stolicą Rusi Czerwonej, do połowy
XIV w. należał do księstwa halickiego, potem do 1772 r. do Polski,
następnie do zaboru austriackiego. W 1918 r. na krótko proklamowano
stolicę Zachodnio-Ukraińskiej Republiki Ludowej. W latach 1918-39
Lwów leżał w granicach II Rzeczypospolitej jako stolica województwa
lwowskiego. W latach 1941-44 pod okupacją niemiecką. Na konferencji
jałtańskiej (4-11 lutego 1945 r.) szefowie mocarstw sojuszniczych:
Związku Radzieckiego, Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii zdecydowali
o ostatecznym kształcie wschodniej, powojennej granicy Polski, opartej
na tzw. linii Curzona. W ten sposób Polska utraciła Kresy Wschodnie.
Lwów pozostał w ramach Ukraińskiej SRR jako stolica obwodu. Nastąpiło
przesiedlenie Polaków. W 1991 roku Ukraina proklamowała niepodległość,
przestając być jedną z republik radzieckich.
Polacy we Lwowie
Reklama
Nie uważają się za Polonię. Są po prostu Polakami zamieszkującymi
Lwów, tak jak ktoś inny Kraków, czy Łódź. Ich liczbę ocenia się na
20-30 tys. Miejscem dla nich najważniejszym jest katedra pw. Wniebowzięcia
NMP, zwana też łacińską. Katedra jest parafią dla wszystkich zamieszkujących
tu Polaków. Oficjalnie należy do niej około 23 tys. wiernych.
Gdy weszliśmy do środka, właśnie kończyło się nabożeństwo
do św. Maksymiliana Marii Kolbego. Trwało ono trzy dni. Po zakończeniu
podeszliśmy do młodej dziewczyny zwijającej chorągiew. Powiedziała
nam, że przy kościele działa tzw. młodzież katedralna, matki różańcowe
i poczet honorowy. Mówiła z pięknym akcentem lwowskim. Zdumiewające,
bo przecież języka polskiego nie uczą się tu w szkole. Jedyny z nim
kontakt mają w domu i w kościele.
W parafii polskiej pracuje czterech księży. Przyjeżdżają
z Polski. Obecnie, gdy powstało pierwsze seminarium duchowe na Ukrainie,
kandydaci na kapłanów kształcą się już tu, wcześniej wyjeżdżali do
Polski. Takich informacji można zawsze zasięgnąć u zakrystianina.
To właśnie oni w sposób naturalny stali się powiernikami wielu nawiedzających
tę świątynię ludzi szukających swoich korzeni, śladu swoich bliskich.
Krążąc po katedrze i wykonując zwykłe dla siebie czynności, są co
pewien czas zagadywani przez turystów. Tuż obok nas jeden z nich
rozmawiał z płaczącą ze wzruszenia kobietą, która przyjechała do
miejsca bliskiego jej rodzinie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Na liście UNESCO
Miasto ma wiele bezcennych zabytków, kościołów, budowli i dzieł sztuki. Wiele z nich jednak nigdy po wojnie nieremontowanych popada w ruinę. Większość kościołów, wcześniej ośrodków życia religijnego i intelektualnego, to dziś muzea ateizmu i religii lub wszelkiego rodzaju składnice. I tak znany kościół pw. Bożego Ciała przy klasztorze dominikanów, w którym powstało "Odrodzenie", po II wojnie światowej zamieniono w muzeum religii i ateizmu. Jeszcze kilkanaście lat temu był tam magazyn cementu. Od niedawna wymazano z nazwy muzeum słowo: ateizm. Kościół pw. Wszystkich Świętych i klasztor benedyktynek po wojnie zamieniono w szkołę milicyjną, a siostry przeniosły się do klasztoru cystersów w Krzeszowie na Dolnym Śląsku. Katedra ormiańska pw. Wniebowzięcia NMP, jedna z najstarszych świątyń Lwowa, stanowiła przez wieki ośrodek życia religijnego dla osiadłych w Polsce Ormian, obecnie jest magazynem sakralnym obrazów, rzeźb itp. Jezuicki kościół pw. św. Piotra i Pawła, zamknięty po wojnie, jest dziś magazynem książek i druków, w którym zgromadzono część zbiorów Ossolineum.
Religijne centra
We Lwowie aktywnie działają Kościół katolicki i greckokatolicki
zwany unickim lub ukraińsko-bizantyjskim. Za sprawą Jana Pawła II
reaktywowano archidiecezje lwowskie kościoła rzymskokatolickiego
i ukraińsko-bizantyjskiego.
Bazylika archikatedralna jest jednym z najstarszych gotyckich
zabytków Lwowa. Do wojny w prezbiterium znajdował się słynący cudami
obraz Matki Bożej Łaskawej, namalowany przez Józefa Szolc-Wolfowicza.
Po wojnie obraz przeniesiono do Tarnowa, gdzie powtórnie koronował
go Jan Paweł II. Obecnie w katedralnym prezbiterium znajduje się
wierna kopia tego obrazu. Katedra ma osiem kaplic. W kaplicy Chrystusa
Ukrzyżowanego przed wojną znajdował się relikwiarz bł. Jakuba Strzemienia,
beatyfikowanego przez Piusa VI, który jest patronem Lwowa i archidiecezji
lwowskiej. Po wojnie relikwie przewieziono do Tarnowa, a później
do Lubaczowa. Nad ołtarzem krucyfiks, dzieło Wita Stwosza przywiezione
do Lwowa w 1473 r. Kaplica Kampianów jest jedną z najpiękniejszych
kaplic w katedrze. Ściany wykładane ciemnoszarym marmurem i śnieżnobiałym
alabastrem. W ołtarzu obraz "Biczowanie Chrystusa". Nad niszami trzy
owalne medaliony z przedstawionymi alegorycznie: Wiernością (pies
warujący na sarkofagu), Przemijanie (ptak na wazonie), Nieśmiertelność (
feniks nad urną). Ponadto trzy płaskorzeźby "Złożenie Chrystusa do
grobu", "Zmartwychwstanie" i "Spotkanie z Marią Magdaleną" autorstwa
Jerzego Pfistera i Henryka Horsta.
Archikatedralna cerkiew ukraińsko-bizantyjska pw. św.
Jura po II wojnie światowej przeszła w posiadanie Kościoła prawosławnego.
W 1990 r. świątynię ponownie objęli unici. Cerkiew wznosi się w miejscu,
na którym w końcu XIII w. stała niewielka, drewniana cerkiew, ufundowana
przez kniazia Lwa Daniłłowicza. Zbudowana na planie krzyża greckiego.
Wnętrze utrzymane jest w stylu rokoka. Wypełnia je wystrój rzeźbiarski
Michała Filewicza i malarski Łukasza Dolińskiego. Uwagę zwraca piękny
ikonostas.
Uboga życzliwość
Obecny, 700-tysięczny Lwów jest miastem przemysłowym, ale także
znaczącym ośrodkiem ukraińskiej nauki. Co prawda minęła jego świetność.
Po wojnie polska inteligencja musiała opuścić to miasto. Pozamykano
wiele miejsc, w których niegdyś kwitło życie kulturalne i intelektualne.
Mimo to życie naukowe rozwija się wokół Uniwersytetu, Instytutu Politechnicznego
i 12 innych wyższych uczelni, a także licznych placówek: Ukraińskiej
Akademii Nauk z Biblioteką Narodową im. Stefanyka na czele.
Średnie wynagrodzenie pracownika z wyższym wykształceniem
wynosi od 15 do 30 dolarów miesięcznie, nie mówiąc już o pracownikach
fizycznych. Dlatego wychodzą na ulice, by dorabiać do niewystarczającej
pensji czy emerytury, sprzedając swoje własne wyroby, czy to pielmieni (
drożdżowe kotleciki z kapustą lub mięsem) czy kwas chlebowy, czy
też po prostu spiritus. Idąc ulicą obok dworca głównego kolei, można
zobaczyć wiele. Wzdłuż drogi ciągnie się bazar, na którym można kupić
owoce, warzywa, środki czystości, mąkę i cukier na wagę, ale także
robaki.
Wieczorem rzadko w którym oknie widać zapalone światło,
choć pora jeszcze wczesna i domownicy raczej nie śpią. Próbują na
wszystkim oszczędzać. Ceny w porównaniu z polskimi dużo mniejsze.
Kilogram arbuza kosztuje tu 40 groszy, obiad w restauracji 2-3 złote,
choć bywają i droższe dania.
Przy tym wszystkim, każda z zagadniętych przez nas osób
była niezwykle życzliwa. Mieli czas, by przystanąć, podejść kawałek
z nami, by wskazać drogę, wytłumaczyć. Sprzedający zachwalając towar,
zawsze zastrzegali, że jak nam nie będzie smakowało, to zwrócą pieniądze.
W drodze powrotnej na dworzec autobusowy podprowadzała
nas do przestanku starsza kobieta, która usłyszała naszą rozmowę
w trolejbusie. Żegnając się z nami powiedziała: Z Bohom!
Ubogość życzliwa. Ludzie na pewno cierpią tu biedę. Tylu
starszych osób szukających jedzenia w śmietnikach nie widziałam nigdzie.
Mimo że domy i ulice nie odnowione, w sklepach może nie ma tyle,
co u nas (a jak nawet, to w cenach nie pozwalających na zakup), to
jednak ci ludzie są radośni, nie widać przygnębienia. Jeszcze nigdy
nikt z przypadkowo poznanych osób nie życzył mi tyle dobra jak tu.