Ten czas jest szczególną okazją, by podtrzymywać pamięć o tak wielu polskich kapłanach, którzy zostali zamordowani przez szermierzy dwóch lewicowych totalitaryzmów: szerzonego przez Niemców nazizmu i panującego w Rosji komunizmu. Spośród prawie stu parafii w diecezji drohiczyńskiej, w blisko czterdziestu znajdziemy przynajmniej jednego takiego księdza, który stąd pochodził lub pełnił tu posługę. Najwięcej, bo aż dziesięciu zamordowanych duchownych, było związanych z naszą katedrą, w tym czterech to drohiczyńscy parafianie. Z nich najbardziej znany jest bł. Władysław Maćkowiak ze wsi Sytki, wyniesiony na ołtarze w gronie 108 Męczenników Polskich II wojny światowej. Warto jednak poznać sylwetki także pozostałej trójki.
Śmierć za kazanie
Pierwszym kapłanem, pochodzącym z parafii drohiczyńskiej, który zapłacił życiem za pełnienie posługi, był ks. Stanisław Kurek. Urodził się w Ostrożanach 20 października 1908 r. (według kalendarza gregoriańskiego 2 listopada). Pięć dni później został ochrzczony w miejscowej świątyni przed słynącym łaskami wizerunkiem Matki Bożej. Pochodził z rodziny chłopskiej. Był czwartym synem Jana i Józefy z domu Senczyn. Gdy miał dziesięć lat, rodzice przenieśli się do Sytek, gdzie na kolonii prowadzili gospodarstwo.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
W 1919 r. rozpoczął naukę w gimnazjum państwowym w Bielsku Podlaskim, skąd rok później przeniósł się do szkoły średniej, otwartej w dawnym klasztorze franciszkańskim w Drohiczynie. W roku 1926 wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego w Pińsku, lecz nie posiadając matury, musiał najpierw uzupełnić wykształcenie w działającym przy seminarium Gimnazjum Biskupim. Uchodził za zdolnego i pracowitego. Niższych święceń udzielił mu bp Zygmunt Łoziński. Na diakona wyświęcił go 17 września 1933 r. bp Karol Niemira, sufragan piński, zaś na prezbitera bp Kazimierz Bukraba 31 marca 1934 r. w katedrze w Pińsku.
Jako wikariusz pracował przez cztery lata w Nieświeżu. Potem mianowano go proboszczem w Hancewiczach, także na rubieżach II Rzeczypospolitej. Po zajęciu tych terenów przez sowietów, zapanował terror, szczególnie skierowany przeciw Kościołowi. W 1940 r. podczas nabożeństwa w kościele ks. Kurek powiedział: „Tam gdzie nie ma Boga, nie ma chleba. Tam gdzie nie ma Boga, nie ma kultury”. Usłyszeli to ukryci na chórze czerwonoarmiści i NKWD aresztowało proboszcza. Po przewiezieniu do więzienia w Nieświeżu, skazano go na śmierć. Miał możliwość zwrócenia się do Stalina z prośbą o ułaskawienie, ale nie skorzystał. Wkrótce został rozstrzelany w parku przy tamtejszym pałacu Radziwiłłów, zajętym przez bolszewików. Miał 32 lata, z tego 6 przeżytych w kapłaństwie.
Pocieszyciel, doradca i nauczyciel
Reklama
Zmiana okupanta na Kresach w 1941 r. przyniosła katolikom niewielką ulgę, ale tylko na początku. Już w następnym roku Niemcy zamordowali wielu księży, w tym 4 marca bł. Władysława Maćkowiaka, a kilka miesięcy później ks. Alfonsa Oleszczuka. Urodził się on w Drohiczynie 14 grudnia 1902 r. i po pięciu dniach został ochrzczony w tutejszym kościele parafialnym. Był piątym synem Aleksandra i Józefy z domu Putkowskiej, mieszczan drohiczyńskich, mieszkających przy ul. Kotlarskiej. Służbę kapłańską obrało dwóch: najstarszy Bonifacy i najmłodszy Alfons. Ten po ukończeniu gimnazjum w rodzinnym mieście, wstąpił w 1926 r. do seminarium pińskiego.
Ksiądz Jan Wasilewski, jako rektor WSD w Pińsku, wystawił mu taką opinię: „Dosyć pobożny, grzeczny, posłuszny i uczynny. Bardzo wrażliwy i uczuciowy. Nieraz trochę próżny. Zdolności średnie, ale odznacza się łatwą wymową”. Niższe święcenia, a po nich diakonat (18 grudnia 1931 r.), otrzymał w Pińsku z rąk bp. Zygmunta Łozińskiego. Z powodu śmierci pasterza na kapłana wyświęcił go 19 czerwca 1932 r. w kościele św. Jana w Wilnie abp Romuald Jałbrzykowski, metropolita wileński.
Po roku pracy jako wikariusz ks. Oleszczuk został proboszczem w Nowej Myszy k. Baranowicz. Administrował też sąsiednią parafią w Żeleźnicy. Jeden z ówczesnych parafian wspomina: „Parafia nowomyska była ogromnie przywiązana do swego proboszcza, który całą swą energię i wysiłek wkładał w posługę kapłańską dla tych, dla których Bóg go przeznaczył. Był dla wszystkich pociechą, doradcą i nauczycielem”. Nie dziwi więc fakt, że po aresztowaniu 29 czerwca 1942 r. przez Niemców ich ojca duchownego, wierni podjęli starania o jego uwolnienie, co jednak nie przyniosło skutku.
Wraz z kilkunastoma innymi kapłanami katolickimi z okolicy ks. Alfons Oleszczuk został przewieziony do więzienia w Baranowiczach. Dnia 13 lipca 1942 r. wywieziono go w grupie więźniów samochodem ciężarowym za miasto i zastrzelono na terenie cmentarza prawosławnego. Miał niespełna 40 lat życia i 10 kapłaństwa.
Sprawiedliwy wśród narodów świata
Reklama
Ostatnim księdzem rodem z parafii drohiczyńskiej, zabitym podczas II wojny światowej, był najstarszy z tej czwórki – ks. Zygmunt Miłkowski. Urodził się 4 lipca 1889 r. w Koczerach w szlacheckiej rodzinie Władysława i Bronisławy z domu Popławskiej. Kształcił się najpierw w gimnazjum w Białej Podlaskiej, ale za domaganie się nauczania po polsku w 1905 r. władze rosyjskie usunęły go ze szkoły. Później uczył się prywatnie. Stosowny egzamin zdał po dwóch latach aż w Moskwie, po czym wstąpił do seminarium duchownego w Wilnie. Święcenia kapłańskie otrzymał w Kownie 27 listopada 1911 r. z rąk bp. Kacpra Cyrtowta, gdyż pasterza diecezji wileńskiej władze carskie wypędziły.
Był wikariuszem w kilku parafiach na Wileńszczyźnie. W 1918 r. został proboszczem w Szemietowszczyźnie. Kolejne placówki to: Dereczyn k. Słonimia (1922-26), Szarkowszczyzna k. Mior (1926-34), Suderwa k. Wilna (1934-37) i Hoża k. Grodna (1937-39). Po wybuchu wojny i wejściu sowietów musiał opuścić to miejsce. Objął parafię Hruzdowo--Oborek na Mińszczyźnie, opiekując się także sąsiednią w Horodziłowie. Stąd w sierpniu 1941 r. został przeniesiony do pobliskiego Wiszniewa. Tu zaangażował się w pomoc ludności żydowskiej, prześladowanej przez Niemców (jego brat z rodziną czynił to samo w rodzinnej wsi). Z tego powodu 25 sierpnia 1943 r. aresztowano go i wywieziono najpierw do Wołożyna, a następnie do Wilejki. We wrześniu tegoż roku został znów przewieziony do Wołożyna i zastrzelony z dwoma innymi kapłanami.
Gdy wspominamy zniszczenia, jakich doznała katedra w Drohiczynie podczas II wojny światowej, obyśmy nie zapominali o tych, którzy sprawując Mszę św. prymicyjną w tej świątyni, powtórzyli słowa Zbawiciela: „To jest Krew moja za was i za wielu przelana”, a kilka lat później – jako alter Christus – przelali również własną.