Artur Stelmasiak: Jaka jest powyborcza atmosfera we Francji? Jest radość z wygranej prezydenta Emmanuela Macrona?
Eryk Mistewicz: Nad Sekwaną oddech ulgi. Większość Francuzów zagłosowała nie tyle na Macrona, ile przeciwko klanowi Le Pen, który szykował się do władzy od 30 lat. Na szczęście dla Polski i dla Europy Wschodniej, dla Ukrainy, Marine Le Pen nie uzyskała władzy.
Wszyscy pamiętamy prezydenta Macrona, jak rozmawiał z Władimirem Putinem przy wielkim stole, później często rozmawiali też telefonicznie. Czy teraz, po kampanii wyborczej, prezydent Francji zmieni swoje nastawienie do Kremla?
Emmanuel Macron podjął decyzję o bardzo dużym udziale Francji w zakresie dostarczania broni Ukrainie. Przełomowym wydarzeniem była zbrodnia w Buczy. Od tamtej pory Macron nie rozmawiał z Putinem. Francja w sprawie Ukrainy zajmuje coraz bardziej zdecydowane stanowisko.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
W przeciwieństwie do Berlina pomoc Paryża dla Ukrainy od razu była znacząca i oczywista.
Francja jest jednym z większych dostarczycieli broni dla Ukrainy – zarówno tej defensywnej, jak i ofensywnej. Dostarcza amunicję, rakiety, artylerię, dlatego na Kremlu jest traktowana jako kraj wrogi Rosji – oczywiście, nie aż tak bardzo jak Stany Zjednoczone. Macron początkowo rozmawiał z Putinem, próbując doprowadzić do wstrzymania walk, potem – do uruchomienia korytarzy humanitarnych. Bezskutecznie. Putin rozumie tylko język siły.
W kwestii bezpieczeństwa mamy sprzeczne interesy, bo nam zależy na parasolu bezpieczeństwa z USA. Dlaczego Francja od lat chce się pozbyć wpływów USA i ich wojsk z Europy?
Francja i jej elity zawsze były antyamerykańskie. Podczas gdy Polacy mają najwyższy wskaźnik uwielbienia dla USA w Europie, Francuzi są na przeciwnym biegunie. Według nich, Ameryka nie tylko niszczy kulturę światową, ale też niczego dobrego nie wnosi do światowego ładu. Oni mają prawo do takich opinii, ale to nastawienie antyamerykańskie nie zawsze idzie w parze z wielbieniem Rosji. Rośnie przekonanie, że Paryż powinien pomagać Ukrainie, bo ta pomoc jest po prostu w interesie Francji.
Relacje między Warszawą i Paryżem też nie zawsze są łatwe. Co nas czeka w najbliższej przyszłości?
Jesteśmy w momencie resetu relacji polsko-francuskich. Od kilku dni jest nowy ambasador RP w Paryżu. Polska jest jednym z nielicznych krajów, który nigdy nie walczył z Francją, ponadto mamy wiele zbieżnych z Francją interesów w Europie. Co ważne, wiele z nich jest sprzecznych z interesami Niemiec i Rosji.
Reklama
Też mam wrażenie, że Paryż mógłby być przeciwwagą dla hegemonii Berlina w Unii Europejskiej. Czy jest to możliwe?
W tej chwili interesy Rosji i Niemiec stanowią zagrożenie zarówno dla Polski, jak i dla Francji. Popatrzmy na politykę energetyczną, z której Berlin chciał wypchnąć popularną we Francji energetykę jądrową, na której zależy także Polsce. Wspólne z Francuzami interesy mamy też w kwestii unijnych dopłat dla rolnictwa. Żyjemy w czasach, gdy Polska i Francja, działając razem, mogą osiągnąć bardzo dużo. Oczywiście, dobra współpraca na linii Warszawa-Paryż nie jest w smak zarówno Niemcom, jak i Rosji, co najlepiej widać po częstej krytyce tych relacji, ale też Francji – w polskojęzycznej prasie, która należy do niemieckich wydawców.
Czy w drugiej kadencji prezydent Macron nadal będzie tak mocno popierał centralizm Europy?
Niestety, Polska nie robi nic, by Paryż przestał grać razem z Berlinem na rzecz Unii pod przywództwem niemiecko-francuskim. W naszych rozmowach z Paryżem jesteśmy zapóźnieni. Dostrzegam jednak pewną nadzieję. Liczę na reset stosunków polsko-francuskich, na powolną poprawę, na której zyskają zarówno Polska, jak i Francja, a w konsekwencji – Europa.
Czy Emmanuel Macron zmieni się teraz, będzie innym, bardziej dojrzałym prezydentem?
Na pewno ma świadomość wyzwaniań, przed którymi stają dziś Francja i Europa. I wie, że został prezydentem także dlatego, iż nie nazywa się Marine Le Pen. 40% Francuzów głosowało na niego tylko dlatego, by zablokować prezydenturę Le Pen.
Reklama
Czyli faktyczne poparcie dla samej Marine Le Pen może być większe niż dla wybranego prezydenta Emmanuela Macrona, który był jedynie ostatnią deską ratunku. Taka prezydentura jest chyba trudna...
Gdy jeździłem po Francji, udawałem się do małych miasteczek – Francji zdeklasowanej i zapomnianej. Miałem bardzo dużą trudność, by spotkać kogoś, kto chciał głosować na Macrona. Gdyby do drugiej tury przeszli Éric Zemmour albo Jean-Luc Mélenchon, to te elektoraty w finale przepływałyby zupełnie inaczej. Jeżeli Marine Le Pen będzie w następnych wyborach wchodziła do drugiej tury, to jej konkurent za każdym razem będzie wygrywał. Taktyka zwolenników i sztabowców Macrona była obliczona tak, by druga wyglądała tura w ten sposób.
Jaka byłaby polityka Francji, gdyby prezydentem została Marine Le Pen? Pytam, bo ona w Polsce też ma swoich zwolenników.
Prezydent odpowiada za politykę zagraniczną i bezpieczeństwo. Na pewno nie byłoby więc transportów broni na Ukrainę, Francja zdecydowanie sprzeciwiałaby się też sankcjom przeciwko Rosji. Działałaby na rzecz „okrągłego stołu”, by Putin wziął sobie to, co już zajął, ale zatrzymał się w ekspansji. Le Pen ogłosiłaby to jako swój wielki sukces negocjacyjny. Sukces wcześniej zaplanowany na Kremlu.
Czyli byłoby dokładnie tak samo jak w 2014 r. Berlin i Paryż lekką ręką oddały wówczas Krym i część Donbasu, by zapanował „pokój”. Teraz ponad 41% Francuzów popiera prorosyjską kandydatkę. Czy to oznacza, że Moskwa ma nad Sekwaną swoich wyborców?
Proszę zobaczyć, jak wystawnie wygląda ośrodek kultury rosyjskiej nad brzegiem Sekwany, z instytutem, cerkwią, piękną biblioteką i salą koncertową. Jak ekspansywnie działa. Państwo rosyjskie inwestuje w inteligencję francuską na wszystkich poziomach, a na koncertach Chóru Aleksandrowa są tłumy Francuzów. Do tego dochodzi fascynacja rosyjskim baletem, Puszkinem i Dostojewskim. Te wpływy Moskwy na francuską mentalność trwają już kilkadziesiąt lat.
Co można zrobić, by to zmienić?
Teraz pokazywane są zdjęcia i filmy z Ukrainy. Pomagam Ukraińcom w przekonywaniu francuskich dziennikarzy i polityków, że Rosja to nie tylko balet, Czajkowski i Dostojewski. Nad Sekwaną potrzebny jest szok kulturowy, by większość zrozumiała, co Rosja robi od dawna na wschodzie Europy. To praca na dziesięciolecia. Na szczęście już ją rozpoczęliśmy – publikujemy, działamy.
Atak Rosji na Ukrainę jest takim okienkiem w historii, które należy wykorzystać. Kiedy Francuzi zrozumieją, jak bardzo niebezpieczny jest moskiewski imperializm dla pokoju w Europie?
Wielu Francuzów już teraz mówi, że z Rosją należy zrobić to samo, co z Niemcami po II wojnie światowej. Ze względu na Syrię, Gruzję i Ukrainę należy dążyć do demilitaryzacji Rosji. Ale to oznacza, że przed nami jeszcze eskalacja konfliktu z drugiej strony. Tak jakby Putin mówił: nie chcecie nam dać części Ukrainy, to zobaczycie, do czego jesteśmy zdolni...