Parafia liczy formalnie ok. tysiąca wiernych. Praktykujących, według szacunków proboszcza jest ok. 37%. Ksiądz Jaskuła jest tutaj od trzech lat.
– Pamiętam moją pierwszą wikariuszowską parafię, pierwsze chrzty, błogosławieństwa małżeństw, pogrzeby, pamiętam emocje, które mi wtedy towarzyszyły. I kiedy po wielu latach przyszedłem na moje pierwsze probostwo w czasie pandemii, na Mszy św. było tylko kilka osób. Kiedy wychodziłem do ołtarza w Wielki Czwartek czy w Wielki Piątek, miałem łzy w oczach. Każdego dnia byłem w kościele na adoracji, odmawiałem Różaniec, a potem z Najświętszym Sakramentem wychodziłem na główną drogę – wspomina trudne początki.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Z natchnienia
Reklama
– Najgłębszą wiarą odznacza się najstarsze pokolenie parafii. To młodsze prezentuje inne nastawienie do wiary, ale to nie znaczy, że jest gorsze. Do niego trzeba trafiać z Ewangelią w inny sposób, bo oni wszyscy są otwarci na Pana Boga i na wspólnotę. Spotykam w parafii bardzo młode rodziny, które z dziećmi przychodzą na swoją niedzielną Mszę św. Jestem zbudowany ich postawą. Teraz dziecko jest często mocno zaangażowane w dodatkowe zajęcia, korepetycje. Dlatego rodzice zasługują na szacunek za to, że w tym zagonieniu potrafią znaleźć jeszcze czas dla Pana Boga – ks. Jaskuła rozważa swoje duszpasterskie dylematy i podkreśla, że wierni są otwarci na różne inicjatywy duszpasterskie: – Kiedy obchodzimy św. Mikołaja, bryczką konną w asyście strażaków jeździmy po wszystkich wioskach, spotykamy się z dziećmi, odgrywamy jasełka, śpiewamy i rozdajemy prezenty. Zaczynaliśmy od 30 paczek, a ostatnio rozdaliśmy ok. 400. Teraz, żeby młodych i ich rodziców przyciągnąć do Kościoła, trzeba założyć buty i wyjść na drogi, pola i ulice. Dlatego organizuję wycieczki rowerowe, spływy kajakowe, pielgrzymki – opowiada.
Kapłaństwo
– W takim codziennym księżowskim zabieganiu trzeba stale odnawiać relację z Jezusem, całą swoją pracę zamienić w modlitwę. Mój kierownik duchowy uczy mnie od 20 lat, by stale odmawiać akty strzeliste i we wszystkim uwielbiać Pana Boga: Chwała Ojcu, i Synowi i Duchowi Świętemu. Jeżeli doświadczam coś dobrego, to odmawiam akt strzelisty, podobnie kiedy spotyka mnie przykrość. I trzeba być jak najdalej od oceniania ludzi. Raczej należy ich słuchać. „Jeżeli chcesz oceniać kogoś, to załóż jego buty i przejdź w nich przez całe jego życie i wtedy masz prawo do oceny” – przytacza gdzieś przeczytaną mądrość.
Wierni
Reklama
– Bardzo przyjemnie jest w kościele. Liturgia jest pięknie odprawiana. Trzeba Bogu dziękować za tę świątynię – chwali swój kościół parafialny Jacek Heluszka. – Piękna pogoda kusi do innych zajęć, ale wiara w Boga zobowiązuje, by znaleźć czas na modlitwę w świątyni. Chcę naśladować Pana Jezusa. Nie zawsze się to udaje. Każdy grzeszy w różnych momentach życia, nikt nie jest święty – przedstawia swoje życiowe credo młody Sebastian. Jego babcia Alicja potwierdza religijne zaangażowanie wnuczka: – Kiedy jechał z kolegami na rowerach, potrafił zejść z roweru i wstąpić do kościoła. Najpierw się z niego śmiali, potem przestali i w końcu razem z nim wstępowali na modlitwę – opowiada z dumą i dodaje: – Moje pokolenie walczyło o tę parafię. Ksiądz Zygmunt Sroka, pierwszy proboszcz parafii, przeszedł prawdziwe piekło, a nas też za komuny męczyli. Jesteśmy dumni, że wywalczyliśmy tę świątynię. Ludzie się tu bardzo poświęcali. Teraz patrzę na młodych, którzy są tak daleko od Boga. Co się z nimi dzieje? Płakać się chce – kręci głową.
Damian, młody rodzic, przyprowadził do kościoła dziecko. – Po to jest Liturgia, żeby chociaż przez tę godzinę wyciszyć się, żeby pomyśleć, skąd się jest i po co – podkreśla. Michał też przyprowadził dziecko. – Parafia jest dla mnie ważna, trzeba uczestniczyć w życiu religijnym wspólnoty – zaznacza. Dorota jest z dzieckiem na nabożeństwie, by kolejne pokolenie nie zapomniało o kościele z takim trudem wzniesionym. Bartosz przygotowuje się do Pierwszej Komunii św. – Moją ulubioną modlitwą jest: „Wierzę w Ciebie, Boże żywy”. Renata, mama Bartosza, ma jeszcze dwoje dzieci: – To nasze największe skarby. Rodzice przekazali nam wiarę i ja też staram się wychowywać w niej swoje dzieci. Osobiście także potrzebuję kontaktu z Panem Bogiem, bo wtedy jest mi w życiu łatwiej – mówi z uśmiechem.
Wespół w zespół
– Obecny wygląd parafia zawdzięcza swoim wiernym i poprzednim proboszczom. Jest to owoc pracy wszystkich kapłanów i wiernych od samego początku istnienia placówki – zaznacza ks. Jaskuła. – Kocham parafię dzięki mężowi, który jest w niej od samego początku. Ja należałam kiedyś do innej, ale teraz, od 45 lat, jestem sercem związana z parafią w Lindowie – zwierza się Teresa Kiepura. Jej mąż, Andrzej Kiepura, budował parafialny kościół. – Bardzo dużo pomagaliśmy i teraz też cały czas pomagamy. Pamiętam, na początku mieliśmy taki stary kościółek. To aż głupio było, że my już jakoś znośnie mieszkaliśmy, a nasza świątynia była taka uboga. Wzięliśmy się więc do roboty i wybudowaliśmy obecny kościół. Cały czas go upiększamy – zapewnia pan Andrzej. Małgorzata Kiepura, synowa państwa Kiepurów, mówi, że parafia bardzo wiele dla niej znaczy: – Tutaj możemy się zjednoczyć i modlić się. Wiara jest ważna, szczególnie w momentach trudnych. Pan Bóg wówczas daje mi wiele sił – oświadcza. Syn pani Małgosi – Dawid, też nie wstydzi się Boga, bo do kościoła przyszedł z krzyżem na bluzie. – Kościół jest moją ucieczką. Tutaj mogę się Bogu zwierzyć. Nie wstydzę się wiary. Cała nasza rodzina żyje takimi wartościami jak: Bóg, Honor i Ojczyzna – deklaruje. Dla córeczki Oli parafia jest drugim domem. A ośmioletni syn Kuba zdradza, że pierwszej modlitwy nauczyła go babcia. Dla Kingi Bernaś natomiast świątynia jest jej krwawicą: – Moi rodzice i brat ją budowali, ja miałam wówczas 10 lat. Jak ubecy chcieli prąd odcinać czy inaczej szkodzić, to mama zabierała nas ze sobą na budowę. Młodzi nadal muszą utrzymywać tę parafię i ją tworzyć, dbać o nią, bo to jest nasza praca. Bóg jest nam w tym miejscu potrzebny, żeby nam błogosławił – pani Kinga nie ma wątpliwości.
Są na posterunku
Efektywnym ramieniem wspólnoty jest rada parafialna. – Wraz z księdzem proboszczem jesteśmy odpowiedzialni za parafię. Ona jest wspólnotą i wszystko, co jest jej, należy do nas wszystkich. Pomagamy, bo ksiądz proboszcz przecież nie może być wszędzie. Jesteśmy też wyrazicielami pragnień parafii wobec proboszcza – zdradza tajniki współpracy członek rady Krzysztof August. – Bracia z Zakonu Rycerzy Kolumba bardzo mocno angażują się w życie parafii, a jest ich ok. trzydziestu. Jestem byłym ceremoniarzem, dlatego muszę pochwalić Rycerzy Kolumba, również za piękną służbę w czasie liturgii. Służba dorosłych osób przy ołtarzu jest doskonałym świadectwem wiary dla wszystkich – cieszy się ks. Michał Jaskuła.