Reklama
Ks. Paweł Gabara: Dlaczego warto odwiedzić łódzką katedrę?
Ks. prał. Ireneusz Kulesza: W murach ponad stuletniej świątyni ukryta jest dusza miasta. Pamiętać trzeba, że pomysł wzniesienia świątyni powstał w okresie, kiedy Łódź liczyła już niemal 300 tys. mieszkańców różnych narodowości i wyznań. Katolickie były w tym czasie tylko dwie parafie: Wniebowzięcia NMP na Bałutach i Podwyższenia Krzyża Świętego na tzw. Nowym Mieście. Z jednej strony ogromna potrzeba duszpasterska dynamicznie rozwijającego się miasta, z drugiej strony ukryte pragnienie podkreślenia przy głównej ulicy miasta, jaką jest ulica Piotrkowska, wzniesienia świątyni niezwykłej. W kronice parafialnej z tamtego okresu czytamy: „Życzeniem Komitetu Budowy Kościoła było, aby nowa świątynia miała estetyczny wygląd i stanowiła ozdobę miasta. Aby zdobyć dla tej budowli odpowiedni projekt, zdecydowano się rozpisać otwarty, międzynarodowy konkurs architektoniczny. Ogłoszono go w czerwcu 1898 r. w prasie krajowej i zagranicznej. Termin składania prac wyznaczono na dzień 15 października 1898 r.”. Warto podkreślić, że przy budowie świątyni zjednoczyli siły wszyscy mieszkańcy miasta, nie tylko katolicy. Przewodniczącym komitetu budowy świątyni został najbogatszy fabrykant, katolik, baron Juliusz Heinzl. Zaprosił do udziału w komitecie swoich kolegów fabrykantów wyznania ewangelickiego i religii mojżeszowej. Choć kościół wznoszony był licznymi ofiarami łódzkich robotników-katolików, to wspierały to dzieło również dotacje ofiarodawców niekatolickich.
W tym roku łódzka katedra obchodzi 100-lecie swojej konsekracji i jest ona miejscem najważniejszych wydarzeń w historii naszego kościoła. Na przestrzeni tych lat, które z nich, według Księdza, było najważniejsze?
Kiedy w 1920 r. powołano do istnienia diecezję łódzką, ta jeszcze wówczas znajdująca się w ostatnim etapie budowy świątynia św. Stanisława Kostki, została podniesiona do godności katedry. Wskazałbym dwa najważniejsze wydarzenia w jej 100-letniej historii. Pierwsze – z 1924 r., kiedy w świątyni miała objawienia Helena Kowalska, znana dziś jako św. Faustyna Kowalska. Opisała to w Dzienniczku: „Po chwili opuściłam potajemnie i udałam się do katedry św. Stanisława Kostki (w Łodzi). Godzina już zaczęła szarzeć, ludzi było mało w katedrze, nie zwracając na nic, co się wokoło mnie dzieje, padłam krzyżem przed Najświętszym Sakramentem i prosiłam Pana, aby mi raczył dać poznać, co mam czynić dalej, wtem usłyszałam te słowa: jedź natychmiast do Warszawy, tam wstąpisz do klasztoru (Dz 10)”. Drugim ważnym wydarzeniem była obecność w niej papieża Jana Pawła II, który przybył do Łodzi 13 czerwca 1987 r. w ramach II Kongresu Eucharystycznego.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Jak to się stało, że katedra nosi tytuł św. Stanisława Kostki?
W żadnych dokumentach nie spotkałem opisu wyboru patrona dla tego kościoła. Jeśli jednak wczytamy się w historię miasta końca XIX wieku, to możemy zauważyć, iż było to miejsce ogromnej migracji z wiosek do miasta ludzi młodych, często osób niewykształconych, ale szukających pracy i realizacji swoich życiowych planów. Przykład św. Stanisława Kostki zdaje się przypominać młodym, że nie tylko praca i pieniądze są w życiu najważniejsze, ale spełnienie marzeń, które Duch Święty wznieca w sercu.
Wspomniał Ksiądz, że świątynia powstała dzięki wsparciu przemysłowców, którzy byli wyznawcami judaizmu i protestantyzmu. Czy możemy powiedzieć, że 100 lat temu w Łodzi rozwijał się już ekumenizm?
Niewątpliwie tak, chociaż nie tak jeszcze nazywany. Bardziej chyba łączyła wszystkich troska o dobro wspólne, jakim jest i było miasto Łódź i jego mieszkańcy. Świątynia jest jakby widomym potwierdzeniem zasady, że „zgoda buduje…”.
Dzięki Księdza staraniom łódzka katedra, która jest matką wszystkich kościołów w diecezji, wygląda przepięknie. Podczas przebudowy i wyposażenia prezbiterium udało się dotrzeć do firmy, która 100 lat temu zbudowała główny ołtarz, a kilka lat temu wykonała tron biskupi i stalle do świątyni...
Przepiękny był projekt budowy świątyni i ofiarna była praca tych, którzy ją wznosili. Po latach Pan Bóg pozwolił mi przywrócić jej blask. Historię odnalezienia autorów ołtarzy katedralnych wspominam zawsze z uśmiechem. Jest ona owocem jednej z wypraw narciarskich do Austrii, gdzie niedaleko od Salzburga napotkałem miejscowość o nazwie St. Ulrich. Taka właśnie nazwa miejscowości widnieje na pamiątkowych tabliczkach w ołtarzach katedry z 1912 r. Po rozmowie z tamtejszymi mieszkańcami okazało się, że pracownia Ferdynanda Stuflessera, której szukałem, nie ma nic wspólnego z ich miejscowością. Otrzymałem podpowiedź, że przed I wojną światową w austriackim Tyrolu była jeszcze jedna miejscowość o takiej nazwie. Jednak w wyniku przesunięcia granic, znajduje się ona po włoskiej stronie w rejonie Alto Adige. Dalsze poszukiwania naprowadziły mnie do miejscowości Ortisei i na istniejącą do dziś firmę snycerską „Ferdynand Stuflesser”. Okazało się, że posiadają całą dokumentację katedralnych ołtarzy sprzed 100 lat. Dzięki temu łatwiej było zaprojektować i wykonać nowe wyposażenie do rozbudowanego prezbiterium.
Jakie wyzwania duszpasterskie stoją dziś przed kapłanami i wiernymi parafii katedralnej?
Najważniejsze jest budowanie kościoła z żywych, ofiarnych i pełnych miłosierdzia ludzkich serc, dlatego chcemy troską objąć rodziny, a zwłaszcza dzieci i młodzież narażone na niebezpieczeństwa zniewolenia. Obecne czasy to też narastająca potrzeba opieki nad osobami starszymi, niepełnosprawnymi i samotnymi. Potrzeba solidaryzmu społecznego i odważnej wyobraźni miłosierdzia zarówno u kapłanów, jak i wiernych.