1. Jan Chrzciciel uchodził wśród współczesnych za proroka. Jezus sam mówiąc o Janie, pytał: "Po coście wyszli? Żeby zobaczyć proroka? O tak! Zapewniam was - nawet więcej niż proroka" (Mt 11, 9). Herod "chciał zgładzić Jana, ale bał się ludu, który uważał go za proroka" (Mt 14, 5). Bojaźń owa miała swe źródło w przeświadczeniu, że każdy prorok jest wysłannikiem samego Boga, zaś celem tego posłannictwa jest przekazywanie ludziom woli Bożej nawet wtedy, kiedy Bóg jest niejako "zmuszony" przewrotnością ludzi do zapowiadania im przyszłej kary. Jan nigdy nie zabiegał o ludzkie względy w tym, co i jak mówił. Oto próbka jego nauczania: "Kiedy widział, że przychodziło także wielu faryzeuszy i saduceuszy... począł wołać do nich: Plemię żmijowe, kto wam powiedział, że zdołacie uniknąć zbliżającego się gniewu... Siekiera już jest przyłożona do korzeni drzew; każde drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, będzie wycięte i wrzucone do ognia..." (Mt 3, 7-10). Królowi Herodowi współżyjącemu z żoną swego brata, mówił bez żadnych ogródek: "Nie wolno ci jej mieć" (Mt 14, 4). Jan był prawdziwym prorokiem, a nawet więcej niż prorokiem.
Reklama
2. Jan był także mężem dwu Testamentów, czyli Bożych zapowiedzi oraz ich wypełnienia. To ostatnie ogłaszał najczęściej słowami: "Przybliżyło się królestwo Boże". Ludzie dawnego Prawa albo pierwszego Testamentu żyli nadzieją wejścia do królestwa Bożego. I ten aspekt prorokowania był dla Jana chyba powodem największego ukontentowania. Oznajmianie ludziom spełnienia się ich oczekiwań zarówno im samym jak i heroldowi takiej nowiny sprawia prawdziwą radość.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
3. Jan Chrzciciel jest też czasem nazywany człowiekiem przełomu albo pogranicza dziejów. To za jego życia zacznie się nowa rachuba czasu. Nie łatwo być człowiekiem przełomu. Pogranicza, przełomy to czasy ścierania się tego, co już przemija z tym, co nadchodzi. Do ludzi, którym wypadło żyć w takich czasach można odnieść następujące słowa Jezusa: "Każdy uczony w Piśmie, gdy staje się uczniem królestwa niebieskiego, podobny jest do pana domu, który wydobywa ze swego skarbca to, co nowe i to, co stare" (Mt 13, 52).
4. W związku z tym można też nazwać Jana Chrzciciela człowiekiem wielkiego początku, mężem pełni czasu. Apostoł Paweł powie: "Kiedy nadeszła pełnia czasu, posłał Bóg Syna swego..." (Ga 4, 4). Mówimy niekiedy, że historia dzieje się na naszych oczach, niekiedy z naszym udziałem. Do wydarzeń takich należało - dla przykładu - zakończenie ostatniej wojny, wybór papieża Polaka, obalenie systemu komunistycznego nie tylko w Polsce, ale i całej Europie... Wszystkie te wydarzenia niewiele znaczą w porównaniu z tamtą pełnią czasu i wobec tego, co się wtedy zaczęło. Jan był świadkiem wielkiego początku.
Reklama
5. Na uwagę zasługuje stosunek Jana Chrzciciela do Jezusa. Wyraża się ten stosunek w postawie szczególnej lojalności. Zanim Jezus rozpoczął swoją publiczną działalność, Jan był już powszechnie znanym i co ważniejsze równie powszechnie uznawanym nauczycielem, żeby nie powiedzieć, że wręcz przywódcą duchowym narodu wybranego: "Spieszyła do niego cała Judea i wszyscy z Jerozolimy" - mówi Marek (1, 5). Już była mowa o tym, że Herod bał się przez jakiś czas występować przeciw Janowi, ponieważ miał on za sobą "społeczną większość". Zdaje się nie ulegać wątpliwości, że oprócz kilku wspomnianych po imieniu uczniów - Jan ewangelista, Andrzej, Piotr, być może również Natanael i Filip - wokół Jana Chrzciciela uformowała się grupa ludzi, tworzących coś w rodzaju filozoficzno-religijnej szkoły. Przynależący do niej nazywali się inaczej "joannitami". Znani byli z odrębnych praktyk modlitewno-postnych (Łk 5, 33; 11, 1; Mk 2, 18). Otóż, gdy pojawił się i rozpoczął swoją publiczną działalność Jezus Chrystus, Jan Chrzciciel oświadczył: "Ten, który przyjdzie po mnie, jest mocniejszy ode mnie. Ja nie jestem nawet godzien nosić Jego sandałów" (Mt 3, 11); lub gdzie indziej: "Ja nie jestem Mesjaszem, lecz zostałem posłany przed Mesjaszem... On ma wzrastać, mnie zaś trzeba się umniejszać" (J 3, 28. 30). I tak, na oczach Jana Chrzciciela jego dawni uczniowie odchodzili jeden po drugim do Jezusa. Pewnego razu, Jan zobaczywszy Jezusa powiedział: "Oto Baranek Boży" (J 1, 36). "A dwaj uczniowie - pisze ewangelista - skoro tylko usłyszeli te słowa, poszli za Jezusem" (J 1, 37). Za tymi dwoma pierwszymi poszli inni. Andrzej przyprowadził do Jezusa Szymona Piotra (J 1, 40). Filipa - chyba też z grona uczniów Jana Chrzciciela - powołał sam Jezus (J 1, 42), a Filip sprowadził do Jezusa Natanaela (J 1, 45-51). I tak przestała istnieć szkoła Janowa, bo przyszedł Mocniejszy.
6. Jan Chrzciciel jest też wprost niedościgłym wzorem wierności swojemu powołaniu. Gdy wśród współczesnych mu krążyły różne przypuszczenia, co do jego tożsamości - miał okazję podawać się nawet za Mesjasza - to on z całą stanowczością oświadczył: "Ja jestem głosem wołającego na pustyni" (J 1, 23). W ten sposób dał do zrozumienia, że nie chce się uważać za kogokolwiek; nie jest kimś, jest jedynie czymś"; jest głosem wołającym na pustyni. Tak bardzo utożsamiał się z wolą Bożą, którą ludziom głosił. Jezus będzie kiedyś przestrzegał przed ludźmi, którzy usiłują dodawać łokieć do swojego wzrostu (Mt 6, 27; por. Łk 12, 25). Rzadki to przykład wierności posłannictwu, otrzymanemu od samego Boga. Bardziej niż święci z następnych pokoleń Jan odkrył w swoim życiu to, co uznał za najważniejsze i pozostał temu odkryciu bezgranicznie wierny. To dlatego Jezus powiedział o Janie, że nie jest trzciną chwiejącą się na wietrze (Mt 11, 7). Na takich charakterach można budować.
7. Wreszcie był Jan człowiekiem niezwykle surowego stylu życia. Ewangelista notuje: "Jan miał odzienie z sierści wielbłądziej a na biodrach pas ze skóry. Żywił się szarańczą i miodem leśnym" (Mt 3, 4). Niewiele więc potrzebował do podtrzymania swojej ziemskiej egzystencji. Jezus sam powiedział, że Jan nie należał do ludzi ubierających się w miękkie szaty lub mieszkających w pałacach królewskich (Mt 11, 9). Znaczyło to, że stylem swego życia Jan Chrzciciel nie naginał się do - jakby powiedział Paweł - "schematów tego świata" (Rz 12, 2).
* * *
Imię "Jan" nosi szczególnie wielu chrześcijan. W Polsce jest "Janów" wyjątkowo dużo. Przyjęcie na chrzcie świętym imienia jakiegoś świętego zdaje się otwierać do owego świętego orędownika w niebie osobliwy dostęp, ale też nakłada na owego podopiecznego na ziemi specjalne zobowiązania. W przeciwnym razie będzie się bezcześcić to święte imię. Godnymi zaś imienia naszych niebieskich orędowników stajemy się wtedy, gdy próbujemy w naszym życiu naśladować przymioty ich serc i umysłów. To prawda, że nie jest łatwo naśladować model świętości wielkiego Chrzciciela. Niektóre cechy tej świętości zdają się być szczególnie cenne także ze względów społecznych. Mamy na myśli zwłaszcza rzetelność w wypełnianiu życiowych zadań, stałość charakteru i lojalność wobec Boga. Tych przymiotów wszystkim, a zwłaszcza polskim Janom i Janinom życzymy z okazji liturgicznej uroczystości narodzin Jana Chrzciciela w dniu 24 czerwca.