Stara kamienica w centrum miasta. Ciemna, wysoka klatka i zaskakująco jasne, przestronne mieszkanie. Na ścianach czarno-białe zdjęcia. Świat widziany oczami kogoś samotnego lub szukającego samotności. – To foty Michała – mówi Anna. Poznałyśmy się kilka dni wcześniej. Wtedy przedstawiła się: – Jestem matką narkomana.
Anna to zadbana, ładna kobieta. O takich mawia się także: „dzielna”. Zawodowo zajmuje się młodzieżą. Jest psychologiem – dobrym w opinii podopiecznych. Tylko w przypadku syna zawiodła ją intuicja. Obiecała mi swoją opowieść, bo chce ustrzec innych...
Pomóż w rozwoju naszego portalu
– Zadzwonili z policji. Powiedzieli, że jakiś zatrzymany przez nich łachmyta handlujący narkotykami podał nazwisko Michała jako rozprowadzającego hurtowe ilości amfy. Świat mi się zawalił...
Anna jest wdową, od lat sama wychowuje syna. W ciężkich czasach wsparciem był jej mały mężczyzna. Zawsze poukładany, zapobiegliwy. Nad wiek rozumny. Prawda była jednak taka, że gdy wreszcie stanęła na nogi, zobaczyła coś, co ją zaniepokoiło – 16-letni Michał to nie był już jej dawny Michaś.
– Coś między nami pękło. Tak bez powodu. Zero kontaktu, brak porozumienia. Przestaliśmy umieć ze sobą rozmawiać. Wymiana zdań kończyła się sprzeczką lub awanturą. Stale podniesione głosy. Mijanie się w drzwiach. Kartki na lodówce: „Kup ziemniaki”, „Zapłać rachunek za gaz”. Tak się nie da żyć. Prosiła: – Porozmawiaj ze mną. Słyszała: – Daj mi spokój!