Tamy Nysy Kłodzkiej, choć wzmocnione przez lata, nie zdołały zatrzymać potężnych fal, które rozlały się po miastach i wsiach Kotliny Kłodzkiej. Kłodzko, Lądek-Zdrój, Stronie Śląskie, Bystrzyca Kłodzka, Ołdrzychowice Kłodzkie, Wilkanów, Żelazno, Krosnowice – wszystkie te miejscowości znalazły się na pierwszej linii frontu w walce z żywiołem.
Batalia o przetrwanie
– Przegraliśmy tę batalię – słowa burmistrza Kłodzka Michała Piszko, wypowiedziane z żalem i poczuciem bezradności, odbiły się szerokim echem w regionie. Miasto, które przez lata powracało do życia po tragicznych wydarzeniach z 1997 r., ponownie stanęło na krawędzi. Nysa Kłodzka osiągnęła poziom niemal 6,5 metra, co przypomniało tragiczne chwile sprzed lat. Zalane zostały ulice, domy, a ludzie zmuszeni do opuszczenia swojego dobytku.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Straż pożarna w Kłodzku nieustannie apelowała do mieszkańców najniżej położonych terenów o ewakuację, ratując życie i majątek tam, gdzie jeszcze było to możliwe. Ulice Skośna, Malczewskiego, Chełmońskiego – nazwy tych miejsc kojarzyły się wyłącznie z wodą, która zalewała wszystko, co napotkała na swojej drodze.
Reklama
Kościół, który dla wielu mieszkańców Kotliny Kłodzkiej stanowi duchowe schronienie, również stał się ofiarą żywiołu. Ojców franciszkanów z Kłodzka zmusiło to do odwołania niedzielnych Mszy świętych, gdyż woda wdarła się do klasztoru i kościoła. Jednak mimo tych przeciwności, duchowa siła mieszkańców pozostała niezłomna. – Zachęcamy wszystkich do modlitwy w intencji bezpieczeństwa mieszkańców naszego miasta i okolic – napisali w komunikacie franciszkanie.
Modlitwa i pomoc
W wielu kościołach diecezji, dzięki zachęcie bp. Marka Mendyka, trwały modlitwy o ocalenie i bezpieczeństwo. Słowa modlitwy zdają się być ostatnią deską ratunku w czasie, gdy ludzkie działania są zbyt słabe, by stawić czoła potężnym siłom natury. Nie tylko modlitwa, ale również konkretne działania pomocowe stały się fundamentem wsparcia dla dotkniętych kataklizmem. Wiele parafii zorganizowało zbiórki, zapewniło schronienie i pomoc materialną dla powodzian. Sytuacja w regionie była dramatyczna, ale nie brakowało gestów solidarności. Wolontariusze, służby ratunkowe i zwykli mieszkańcy, choć po omacku, ruszyli na pomoc potrzebującym, przynosząc wodę, zabezpieczając mienie, wspierając psychicznie tych, którzy stracili swoje domy.
Z żywiołem walczyli także mieszkańcy innych powiatów na terenie diecezji świdnickiej, w tym przede wszystkim w Świdnicy, Ząbkowicach Śląskich, Wałbrzychu czy Dzierżoniowie. Tamtejsze służby ratunkowe oraz lokalne społeczności starały się zabezpieczyć najważniejsze obiekty i ewakuować ludzi z terenów zagrożonych zalaniem. Mimo intensywnych działań, żywioł pochłonął kilkanaście ludzkich istnień. Wielu mieszkańców przez długi czas nie można było odnaleźć.