Reklama

Służyć prawdzie

Niedziela warszawska 29/2000

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

IRENA ŚWIERDZEWSKA: - Czy trudno jest być katolikiem w Pani środowisku pracy?

EWA HEINE: - Nie jest prosto odpowiedzieć jednoznacznie na to pytanie. W ciągu 25 lat mojej pracy w radiu sytuacja polityczna w Polsce przeszła ogromną transformację. Zaczęłam pracę w audycji Muzyka i aktualności. Było to dla mnie wielkim szczęściem, ponieważ w tej redakcji pracowali chyba najlepsi dziennikarze Polskiego Radia. Przeszłam dobrą szkołę w sensie warsztatu. Najważniejsza była wytrwałość, należało wiedzieć, czego się chce.

Pamiętam, jak pewnego dnia na początku mojej pracy wezwał mnie szef i spytał, czy muszę "w niedzielę chodzić do kościoła na sumę?". Zrozumiałam, że ktoś mnie widywał w kościele, że potem rozmawiano o mnie. Odpowiedziałam, że "nie muszę chodzić na sumę, ponieważ chodzę na godzinę dziesiątą". Uświadomiłam sobie po raz pierwszy, że katolicki światopogląd może być problemem. Nigdy przedtem ani potem nie ukrywałam swojej wiary ani też jej nie manifestowałam. Nie nosiłam na zewnątrz krzyża czy symboli, które mnie wyróżniały jako katolika w moim środowisku.

Rzadko manifestuję moją wiarę na antenie. Może przez dobór rozmówców - chociaż nie stronię od osób, które myślą inaczej, ale robią coś ważnego, o czym trzeba mówić w Programie Pierwszym Polskiego Radia, i których twórczość zaznacza się w kulturze naszego kraju czy na świecie.

- Wspomniała Pani, że lata Pani pracy w Polskim Radiu przypadły na czas politycznej transformacji. Czy praca w mediach była łatwiejsza przed rokiem 1989?

- W pewnym sensie było łatwiej. Cenzor przejmował odpowiedzialność za materiał, który ukazał się na antenie. Cenzorzy rzadko ingerowali w tematy religijne.

W 1978 r. Muzykę i aktualności zmieniono na audycję Tu jedynka. Program ten pokazywał złe strony "Zachodu". Nie występowałam wówczas na antenie. Było to karą za przygotowanie audycji, którą zrobiłam wbrew ówczesnemu dyrektorowi. Zajmowałam się tłumaczeniem artykułów z gazet obcojęzycznych. Materiałów dostarczał L´Unita, organ włoskiej partii komunistycznej. Tłumaczyłam też ogłoszenia z Herald Tribune - była to amerykańska gazeta wydawana w Europie.

Najwspanialszym okresem w mojej pracy był czas pierwszego zrywu "Solidarności" od jesieni 1980 r. do grudnia 1981 r. Zapanował entuzjazm, który dodawał nam skrzydeł do działania. Wówczas spotkałam ks. Jana Twardowskiego i oczywiście zaprosiłam go do mikrofonu.

- W latach 70. trafiła Pani do środowiska twórców...

- W 1978 r. podczas niedzielnej Mszy św. w kościele św. Anny usłyszałam ogłoszenie, że powstaje środowisko twórców zrzeszające pisarzy, aktorów, plastyków i dziennikarzy. Poszłam na pierwsze spotkanie. Było nas tak mało, że mieściliśmy się w niedużym mieszkaniu ks. Wiesława Niewęgłowskiego w wieży przy kościele św. Anny. Wtedy poznałam m.in. Annę Kamieńską. Przynależność do tej grupy była dla mnie gwarantem bezpieczeństwa. Myślałam, że jeśli wydarzy się w moim życiu coś złego, to będę mogła liczyć na pomocną dłoń. Nie doszło do takiej sytuacji, w której chciano by mnie za mój katolicyzm wyrzucić z pracy. Zdarzyło się jednak, że miałam dość poważne kłopoty z powodu swojego światopoglądu. Dzięki pomocy ks. Niewęgłowskiego udało mi się wyjść z opresji.

- W minionym roku otrzymała Pani za swoją pracę medal " 200 lat diecezji warszawskiej" od Prymasa Polski kard. Józefa Glempa...

- W gronie innych uhonorowanych otrzymałam medal za zasługi dla diecezji warszawskiej. Odznaczenie było dla mnie zaskoczeniem i jednocześnie wielką radością. Wspominam tamto wydarzenie jako jedną z najszczęśliwszych chwil w moim życiu. Ważniejszą od niej było tylko spotkanie z Ojcem Świętym przed kilku tygodniami. Miałam możliwość być przy nim i powiedzieć mu to, co chciałam. Ojciec Święty wysłuchał mnie i pobłogosławił.

- Było to podczas Jubileuszu Dziennikarzy w Rzymie...

- Kiedy dowiedziałam się kilka godzin przed przybyciem Ojca Świętego do Auli Pawła VI, że znajdę się przy jego fotelu, trudno mi było opanować wzruszenie. Gwardziści pytali mnie, co się stało. Odpowiadałam, że są to łzy szczęścia. Spotkanie z Ojcem Świętym w Auli Pawła VI było kulminacyjnym punktem obchodów Jubileuszu Dziennikarzy. Poprzedził je trzydniowy kongres, na który złożyły się referaty osób duchownych i świeckich. Niestety, środowisko polskich dziennikarzy nie było dobrze poinformowane o tym spotkaniu, a tym samym nielicznie reprezentowane. W mediach nie było też informacji po fakcie. Uważam, że obchody Jubileuszu Dziennikarzy zostały zlekceważone.

- Jakie przesłanie przywiozła Pani z obchodów Jubileuszu Dziennikarzy, ze spotkania z Ojcem Świętym?

- Wróciłam z Rzymu z pozytywną energią, którą trudno jest określić słowami. Uświadomiłam sobie, że muszę dać świadectwo o tym, co się działo podczas pielgrzymki. Poznałam tam wielu ciekawych ludzi. Postanowiłam zrobić audycję radiową z ich udziałem. Dla mnie przesłaniem Jubileuszu Dziennikarzy są słowa, aby służyć Prawdzie.

- Czy teraz, w czasach wolności słowa, służba prawdzie jest trudna?

- Oczywiście. Nie zawsze kłamstwo widać od razu. Bardzo trudno jest przeprowadzić selekcję, co jest dobrem, a co złem, co prawdą, a co kłamstwem. Dziennikarstwo to zawód realizowany w pośpiechu. Informacja musi być podana szybko. W przypadku dzienników czy bieżących serwisów informacyjnych nie ma czasu na zastanawianie się. Przy publicystyce materiał trzeba poddać analizie, aby nie zostać wciągniętym w grę kłamstwa. Dotyczy to i nadawcy, i odbiorcy. Często kłamstwo jest bogate, kolorowe, wybija się ponad prawdę, która jest przy nim uboga i szara. Media mogą serwować to, co chcą, podawać informacje wyselekcjonowane. Odbiorca nie wie, kiedy następuje manipulacja. Pamiętam sytuację sprzed kilku laty, kiedy Prymas Glemp wybierał się do Rzymu. Zaproponowałam, że pójdę do saloniku dla VIP-ów i nagram jego wypowiedź. Zgodę otrzymałam, pod warunkiem, że wyemitowany będzie lapsus, który być może popełni Prymas. Oczywiście nie poszłam wówczas na tę krótką konferencję prasową.

Uważam, że na kłamstwo należy reagować: ujawniać je, protestować. Odbiorcy mogą pisać listy do redakcji. W obronie prawdy powinien występować każdy. Pamiętam wydarzenie z ostatnich dni. Na spotkaniu ze znanym obcym pisarzem zabrał głos polski poeta, związany dawniej mocno ze środowiskiem katolickim. Wystąpił z krytyką Ojca Świętego, ośmieszał polski katolicyzm. Wielką radością była dla mnie postawa pisarza-gościa. Bardzo umiejętnie odwrócił całą sprawę i złagodził przykre wrażenie. Myślę, że należy w życiu liczyć na to, że jesteśmy otoczeni ludźmi, którzy też służą prawdzie, chociaż nie zawsze deklarują, że są katolikami.

- Dziękuję za rozmowę.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Podziel się:

Oceń:

2000-12-31 00:00

Wybrane dla Ciebie

Watykan: dwie Msze żałobne w trzecią rocznicę śmierci Benedykta  XVI

2025-12-27 16:27

Family News Service

W trzecią rocznicę śmierci papieża Benedykta XVI/Josepha Ratzingera będą sprawowanie w Watykanie dwie Msze św. żałobne. We wtorek 29 grudnia Mszę św. w języku angielskim odprawi w Bazylice Świętego Piotra kardynał Gerhard Ludwig Müller, były prefekt Kongregacji Nauki Wiary. Następnego dnia, 30 grudnia, kardynał Kurt Koch, prefekt Dykasterii ds. Popierania Jedności Chrześcijan odprawi Mszę żałobną w języku niemieckim w Grotach Watykańskich, w pobliżu grobu Benedykta XVI.

Więcej ...

Lekarka na ukraińskim froncie: Tylko Bóg daje mi siłę, by opatrywać żołnierzy bez rąk czy bez nóg

2025-12-27 08:45
Olena, czterdziestoletnia ukraińska lekarka

Svitlana Dukhovych/Vatican News

Olena, czterdziestoletnia ukraińska lekarka

Bóg dał nam możliwość, nawet tutaj na froncie, aby wysławiać Jezusa, który musi narodzić się w sercu każdego człowieka – mówi Olena, czterdziestoletnia ukraińska lekarka, która od początku wojny na Ukrainie pomaga ratować życie żołnierzy w swej ojczyźnie - podaje Vatican News.

Więcej ...

USA: siostry zakonne napisały do pracowników klinik aborcyjnych

2025-12-27 20:12
Siostry z różnych wspólnot zakonnych napisały kartki do pracowników klinik aborcyjnych

Adobe Stock

Siostry z różnych wspólnot zakonnych napisały kartki do pracowników klinik aborcyjnych

Ręczne pisane bożonarodzeniowe kartki do pracowników klinik aborcyjnych w Stanach Zjednoczonych wysłały siostry z różnych wspólnot zakonnych w tym kraju. Znajdują się na nich modlitwy, krótkie przesłanie i prezentacja środków pomocy dla tych, którzy chcieliby zmienić tę pracę na inną. Inicjatywę po raz kolejny koordynowało stowarzyszenie And Then There Were None (I nie było już nikogo), od wielu lat zaangażowane w pomoc osobom, które chciałyby odejść z przemysłu aborcyjnego.

Więcej ...

Reklama

Najpopularniejsze

Ks. prałat Henryk Jagodziński nuncjuszem apostolskim w...

Niedziela Kielecka

Ks. prałat Henryk Jagodziński nuncjuszem apostolskim w...

Nowenna do Świętej Rodziny

Wiara

Nowenna do Świętej Rodziny

„Ujrzał i uwierzył” nie znaczy jeszcze, że wszystko...

Wiara

„Ujrzał i uwierzył” nie znaczy jeszcze, że wszystko...

Współczesne sekty. Dawnego guru zastąpili...

Wiadomości

Współczesne sekty. Dawnego guru zastąpili...

Leon XIV wprowadza zmiany w uroczystościach Bożego...

Kościół

Leon XIV wprowadza zmiany w uroczystościach Bożego...

Nowenna do Dzieciątka Jezus

Wiara

Nowenna do Dzieciątka Jezus

Kalendarz Adwentowy: Wdzięczność, która oddaje wszystko

Wiara

Kalendarz Adwentowy: Wdzięczność, która oddaje wszystko

Nakazane święta kościelne w 2025 roku

Kościół

Nakazane święta kościelne w 2025 roku

Kalendarz Adwentowy: Gdy rodzi się posłaniec łaski

Wiara

Kalendarz Adwentowy: Gdy rodzi się posłaniec łaski