W Kościele Akademickim KUL niedziela Dobrego Pasterza br. miała
swój wyjątkowy charakter. Jeden z naszych duszpasterzy, bardzo lubiany
przez studentów i społeczność akademicką miasta Lublina o. Wiesław
Kulisz w trakcie Mszy św. w asyście współbraci z Towarzystwa Jezusowego,
swojej rodziny, licznie zgromadzonego Duchowieństwa: Profesorów i
Studentów i rzeszy świeckich, na ręce swego prowincjała o. A. Koprowskiego
w sposób bardzo prosty a zarazem niezwykle uroczysty składał swą
zakonną profesję wieczystą. Bogu samemu ślubował zachować życie czyste,
posłuszne, ubogie i przeżywane w szczególnej dyspozycyjności i posłuszeństwie
Ojcu Świętemu.
Szczęśliwym zbiegiem okoliczności dane mi było uczestniczyć
w tym, bądź co bądź, niecodziennym wydarzeniu, które wywarło na wszystkich
niezapomniane wrażenie i stało się powodem głębokich przeżyć i przemyśleń.
Z pewnością sprzyjał temu fakt, iż cała uroczystość od początku do
końca była dobrze przemyślana a jej przygotowanie "dopięte na ostatni
guzik". Wszystko to razem pozwoliło na integrację całego środowiska
akademickiego i wzajemne bliższe poznanie się działających przy Kościele
Akademickim wspólnot. Trudno też o lepszą okazję dla ukazania piękna
życia ofiarowanego bez reszty Bogu, towarzystwu powołaniowemu, Ojcu
Świętemu i ludziom.
W trakcie trwania liturgii słuchając słów czytań mszalnych
i tego, co jest mówione przez O. Prowincjała, Przedstawicielkę DA
i samego o. Wiesława - myślę o Jezusie, który niezmiennie od 2 tysięcy
lat nie przestał być pociągającym i atrakcyjnym i ciągle powołuje
kogo chce i kiedy chce i wybiera do pójścia za Nim powierzając swoim
wybranym szczególne misje i zadania. Czasem są to powołania rodzinne.
Dowiadując się, że starszy brat Ojca Wiesława jest Jezuitą myślę
o rodzicach dzieci powoływanych do życia w dziewictwie i historii
tych pierwszych, których Jezus powołał: Piotrze i Andrzeju. Przychodzą
mi też na myśl inne niecodzienne i zdumiewające historie powołaniowe.
Z nie lada wzruszeniem myślę o kimś bliskim, kto przez wiele lat
nie przestawał się droczyć z Panem Bogiem, a w końcu po licznych
bataliach pewnej jesieni, ku zgorszeniu wielu, zostawił intratną
pracę dyrektora banku, gustownie urządzone własne mieszkanie, niedokończony
doktorat i tydzień temu w wieku dostatecznie dojrzałym otrzymał dar
święceń kapłańskich. Wyobrażam sobie jak bardzo musiał się tym darem
ucieszyć.
Słuchając słów podziękowania o. Wiesława zastanawiam się
nad siłą atrakcyjności Jezusa powołującego, dla którego nie ma rzeczy
niemożliwych. Myślę nad naturą powołania, które zawsze pozostaje
tajemnicą i nad tym, że wiara jest przedziwną wędrówką spojrzenia,
dojrzewa w czasie i pozwala mówić Bogu tak. Spoglądając przed kościołem
na liczną rzeszę ludzi czekających na możliwość złożenia życzeń i
samego o. Wiesława pełnego szczęścia, pokoju i wolności znanej tym,
którzy potrafią ofiarować samych siebie dla Chwały Boga i Jego Królestwa,
przypominają mi się niezapomniane sceny i nie mająca równej sobie
muzyka E. Moricone z filmu ukazującego trudną historię Towarzystwa
Jezusowego pt. "Misja". Myślę też o tym, do czego przywołał nas -
pamiętany serdecznie i znany w środowisku kulowskim - o. Koprowski.
W swojej homilii lapidarnie charakteryzując współczesność wskazał,
iż wobec fali narastającego neopogaństwa potrzebni są świadkowie.
Istotnie współczesność, w której żyjemy potrzebuje tych, którzy żyjąc
pamięcią spotkania z Jezusem, nie boją się płynąć pod prąd i nie
przestają dzień po dniu mówić Bogu tak i to niezależnie od okoliczności.
Po nie mających końca życzeniach razem z innymi podążam do Stołówki
Akademickiej na wspólny obiad jedzony na stojąco, a po nim biorę
udział w przygotowanej przez studentów z Duszpasterstwo Akademickie
KUL wspólnotowej agapie połączonej z tańcami, scenkami rodzajowymi
obrazującymi bogactwo osobowości swojego duszpasterza i życzeniami
przedstawicieli wszystkich grup działających przy Kościele Akademickim.
Zabawa zaczęła się polonezem poprowadzonym przez o. Wiesława.
Jeden z grupy lektorów, mgr Ireneusz Gnutek na okoliczność tego święta
w sposób iście aktorski zinterpretował Panią Twardowską A. Mickiewicza.
Były też tańce hiszpańskie i życzenia od Grupy Misyjnej w języku
założyciela Towarzystwa Jezusowego Św. Ignacego z Loyoli. Nie zabrakło
śpiewów piosenek z Arki Noego, zaś stoły uginały się pod obfitością
przeróżnych owoców i ciast specjalnie pieczonych na tę okoliczność
przez przedstawicieli poszczególnych grup, ruchów i wspólnot. Wśród
składających życzenia widziałam przedstawicieli wspomnianej i bardzo
oryginalnej Grupy Misyjnej, Wspólnot Życia Chrześcijańskiego, Grupy
Pomocy Potrzebującym, Odnowy w Duchu Świętym, Frassatianum, Ruchu
Oazowego, Grupy Lektorów, Herbaciarni, Dyskusyjnego Klubu Filmowego,
Ruchu Wiary i Światła a także Komunii i Wyzwolenia. Rozpoznawałam
też przedstawicieli działającego przy DA Przygotowania do Życia w
Małżeństwie i Rodzinie jak również osoby prezentujące różne formy
życia konsekrowanego. Wiele osób związanych z DA KUL bądź osobą o.
Wiesława przyjechało z bardzo daleka. Z Gdańska np. przyjechał absolwent
KUL imieniem Marcin, uświetniający całość uroczystości grą na trąbce.
W tym wszystkim nie brakowało też białego walca, piękna poezji i
obecności dzieci, które zdumionymi oczyma z sobie należną ciekawością
obserwowały wszystko. Jedna ze studentek - Anita na tę okoliczność
wyuczyła się na pamięć słów wiersza ks. J. Twardowskiego pt. "Bogu
się mówi tak". O tym zaś, co z tego wielkodusznego mówienia Bogu "
tak" wynika, można się było przekonać patrząc na wyjątkowo promieniejące
szczęściem, pokojem i wolnością oblicze o. Wiesława. Z łatwością
też można było w nim dostrzec obecność i atrakcyjność samego Boga.
Pomóż w rozwoju naszego portalu