- Gdy pytamy, dlaczego siostra zakonna, zakonnik, ksiądz wybrali tę drogę w życiu, pojawia się odpowiedź - ponieważ usłyszałam głos powołania. Czym jest powołanie i czy można je zdefiniować?
- Słowo „powołanie” należy odnosić do każdego rodzaju życia: rodzinnego, małżeńskiego oraz każdego rodzaju służby wspólnotowej i społecznej. Dlatego trzeba mówić o powołaniu lekarza, nauczyciela, dziennikarza i gospodyni domowej. Rzadko mówi się o naśladowaniu Jezusa w pracy fizycznej, chociaż również i ten rodzaj pracy był Mistrzowi bardzo bliski. Przez 30 lat Jezus pracował na utrzymanie swoje i najbliższych. Kapłan i zakonnik swoją obecnością i posługą podkreśla w szczególny sposób istotę chrześcijańskiego życia duchowego, którym jest radykalne oddanie się Chrystusowi w Kościele. Myślę, że ile jest osób powołanych do szczególnej służby Panu Bogu, tyle jest definicji powołania.
- Czy Ojciec usłyszał ten tajemniczy głos powołania, na który odpowiedział?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
- Tak. Głos Boży usłyszałem jako chłopiec w czwartej klasie szkoły podstawowej. Było to na pielgrzymce w Częstochowie, na której byłem z moim proboszczem śp. ks. Henrykiem Krajewskim. Na Jasnej Górze byłem po raz pierwszy. Jako ministrant służyłem do Mszy św. przed obrazem Matki Bożej. W tym czasie kręcono film Potop. Duże wrażenie zrobili na mnie aktorzy, którzy w swoich strojach, na kolanach szli pomodlić się przed Cudownym Obrazem. Mogę powiedzieć, że Matka Boża pomogła mi głos powołania usłyszeć i w życiu realizować.
- Wielu kapłanów, zakonników mówi, że historię powołania można opisać w niejednej książce. A jak wyglądała Ojca droga do klasztoru?
Reklama
- Jeden z moich współbraci śmieje, się, że Jego powołanie można spisać w jednym zeszyciku formatu A4. Ja myślę, że takich zeszycików zebrałoby się wiele. Tym bardziej, że do zakonu wstąpiłem, będąc nie pierwszej młodości. W tamtych czasach, kiedy chodziłem do szkoły podstawowej niełatwo było być ministrantem. Trudności były też ze strony nauczycieli. Jednak ja robiłem wszystko, by iść przez życie z Chrystusem i by ten głos powołania dojrzewał. Jednak nikomu o tym nie mówiłem. Gdy byłem w szkole zawodowej w Legnicy, umarł mój tato. Po skończeniu szkoły, zająłem się prowadzeniem 10-hektarowego gospodarstwa. Później szkoła średnia - Technikum Rolnicze w Chojnowie. Niezdana matura, 2 lata przerwy, kolejna próba zakończona sukcesem i... decyzja o wstąpieniu do zakonu. Mamie i siostrom powiedziałem na tydzień przed pójściem do klasztoru. W miejscowości, z której pochodzę, w Goliszowie koło Chojnowa wiele osób nie dowierzało, nawet przez pierwszy rok. Właścicielem gospodarstwa rolnego byłem cały czas. Nikomu nie mogłem go przekazać, ponieważ nie upłynęło 10 lat, od kiedy mama przepisała na mnie, aby mieć rentę. Z tego też powodu wzywano mnie do różnych urzędów. Pewnego dnia wpadłem na pomysł, aby mówić, że gospodarstwem opiekuje się nie siostra ze szwagrem a Papież. Wywołało to wielkie zdziwienie w urzędach, że Papież takimi sprawami się zajmuje. Ja ciągle powtarzałem, że Papież jest Polakiem, pochodzi z gór i mi pomaga. Urzędnicy uwierzyli, ale nie wiedzieli jednego, że Papież to mój sąsiad o takim właśnie nazwisku.
- W Polsce istnieje wiele zakonów męskich. Dlaczego Ojciec zdecydował się wstąpić do Zakonu Braci Mniejszych?
- Nas, Franciszkanów z ul. M. Rataja, nazywają brązowymi. Jako chłopiec miałem swój ulubiony kolor - brąz. Nosiłem brązowe buty, spodnie, kurtkę. I coś z tego pozostało. A dlaczego ten zakon? Bardzo często przyjeżdżałem do spowiedzi do klasztoru Ojców Franciszkanów, również wstępowałem na modlitwę w drodze do szkoły. I dlatego mój wybór padł na Zakon Braci Mniejszych.
- Czym zajmuje się Zakon Braci Mniejszych Prowincji św. Jadwigi.
Reklama
- Zgodnie z regułą św. Franciszka zajmujemy się ubogimi i duszpasterstwem nadzwyczajnym. Prowadzimy jadłodajnie we Wrocławiu - Karłowicach. Tam dziennie wydawanych jest ok. 500 obiadów. Na Górze św. Anny jest ośrodek powołaniowy, gdzie zajmujemy się młodzieżą. Organizujemy rekolekcje i spotkania. W lipcu odbywa się Święto Młodzieży, które gromadzi ok. 3 tys. młodych ludzi. W Legnicy tworzymy wspólnotę 4-osobową. Trzech ojców i brat zakonny. Brat Bruno jest krawcem i szyje nam habity. Ojciec Seweryn jest przełożonym. Ojciec Kosma zajmuje się duszpasterstwem nadzwyczajnym tzn. głosi rekolekcje, misje ludowe, pomaga księżom w parafiach. Niektórzy nazywają nas pogotowiem kapłańskim. W klasztorze swoje spotkania ma Duszpasterstwo Ludzi Pracy ´90, którego opiekunem jest ks. inf. Władysław Bochnak, odprawiane są także Msze św. dla grupy Anonimowych Alkoholików.
- Czy w dobie internetu, telefonów komórkowych, ogólnie mówiąc szumu informacyjnego, jest jeszcze miejsce na zakony?
- Myślę, że tak. Człowiek, zwłaszcza młody, potrzebuje rady, wskazówek, informacji na temat chrześcijańskiego życia. Dlatego do naszego klasztoru przychodzą ludzie, którzy się zagubili, popadli w różnego rodzaju nałogi, aby w długiej, spokojnej rozmowie się odnaleźć. Szukają pomocy i rady.
- Żyjemy w czasach pogodni za pieniądzem. Mając różne zdolności, predyspozycje, szanse można osiągnąć wiele, daleko zajść, a gdy usłyszy się głos powołania, rzuca się wszystko dla ubóstwa, posłuszeństwa i czystości.
- Myślę, że właśnie w tych czasach, ten dużo osiągnie - kto za takim głosem pójdzie. Gdyż ten kto idzie za tajemniczym głosem powołania, ma czas na wszystko:
na modlitwę, pracę, obowiązki, wypoczynek. Prawdziwy kapłan, zakonnik swoim życiem ukazuje innym Chrystusa.
Gram w piłkę nożną, którą bardzo lubię i czynnie uprawiam. Na boisku bardzo często obserwuję, że obecność osoby duchownej wpływa na postawę innych. Starają się być lepsi, dbają
o gesty, słowa i czyny. Jak postąpią źle, to szybko przepraszają.
- Czego można życzyć osobom konsekrowanym w dniu ich święta?
- Myślę, że wytrwałości, gdyż wiele jest okazji, by z obranej drogi zboczyć.
- Tego życzę. Dziękuję za rozmowę.