11 października to wyjątkowa data w historii polskiej piłki nożnej. Wystarczy przypomnieć kilka istotnych spotkań Polaków rozegranych w tym dniu w ostatnich kilkunastu latach. W 2006 - w rozegranym w Chorzowie meczu eliminacji Euro 2008, Polacy ograli czwartą drużynę świata - Portugalię (2:1). Dwa lata później, także w Chorzowie, ograli 2:1 Czechów. W 2014 roku na Stadionie Narodowym w Warszawie po raz pierwszy w historii wygrali z Niemcami (2:0), a rok później, na tym samym stadionie zapewnili sobie awans do finałów Euro 2016, pokonując Irlandię (2:1). Nie mogło być inaczej także 11 października 2016 r. - ten mecz musieliśmy wygrać!
Początkowo mogło się wydawać, że Polacy zgodnie z przewidywaniami strzelą Armenii kilka bramek i sprawę zwycięstwa rozstrzygną jeszcze w pierwszej połowie. Już w 11. minucie znakomitą sytuację miał Łukasz Teodorczyk. Jednak po dośrodkowaniu Kamila Grosickiego nie trafił w piłkę głową z trzech metrów od bramki. Podobnie było kilka minut później, kiedy po ładnej akcji Macieja Rybusa z Kubą Błaszczykowski ten drugi znów ładnie zagrał w stronę zawodnika Anderlechtu. Ten jednak znowu nie potrafił wykończyć akcji.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Kiedy po pół godzinie gry za drugą żółtą kartkę z boiska wyleciał Gael Andonian wydawało, że biało-czerwoni muszą w końcu wbić piłkę do bramki. Niestety Polakom gra w przewadze nie pomogła. Dodatkowo kontuzji kolana doznał Artur Jędrzejczyk i jeszcze przed przerwą musiał zejść z boiska. Zmienił go na skrzydle Rybus.
W końcu po przerwie Polacy szybko wyszli na prowadzenie za sprawą Roberta Lewandowskiego. Jednak rywale od razu wyrównali. W meczu z Armenią praktycznie nie funkcjonowała nasza defensywa.
Niemal do samego końca Polacy bili głową w mur. Popełniali niestety wiele błędów przy rozegraniu piłki przez co o mały włos nie stracili drugiego gola. I właśnie wtedy, kiedy mijała już czwarta i ostatnia minuta doliczonego czasu biało-czerwoni dostali rzut wolny z okolicy narożnika pola karnego. Cała nasza drużyna wbiegła w pole szesnastu metrów Armenii. Po dośrodkowaniu Jakuba Błaszczykowskiego w tłumie odnalazł się Lewandowski i wbił zwycięskiego gola! Jeszcze raz 11 października okazał się dla naszej drużyny szczęśliwą datą. Dzięki temu szczęśliwemu zwycięstwu wciąż mamy duże szanse na awans do Mistrzostw Świata w Rosji.