Wielki Post można nazwać świętym czasem nawrócenia, bowiem przez posypanie głów popiołem, powstrzymanie się od zabaw, poprzez modlitwę i podjęcie jakiegoś umartwienia próbujemy przyjąć zalecenia
Ewangelii i ożywić w sobie wiarę w życie przyszłe, mające ścisłe powiązanie z naszym życiem obecnym.
Ludzie dzisiaj nie chcą wierzyć w istnienie szatana, pomijają jego realny wpływ i dlatego upadają nie dostrzegłszy pokus. Zauważmy, że Pan Jezus także doświadczył kuszenia szatana.
Były to trzy pokusy podobne do naszych: najpierw pokusa łatwego chleba, potem usunięcia Boga, a następnie pokusa próżności (por. Łk 4,1 n). Charakterystyczne są zwycięskie odpowiedzi Pana
Jezusa, które warto zapamiętać i przyjąć za własne.
Czas wielkopostny dzięki modlitwie i pokucie może stać się i dla nas okazją do odnowienia i zwycięstwa nad sobą i szatanem.
Gorzkie Żale, Droga Krzyżowa czy bolesne tajemnice Różańca pomogą wejść w atmosferę Męki Pańskiej, a dobra modlitwa i Komunia św. pogłębi i ożywi wiarę,
która przemówi przez czyny.
Reklama
1. Chciałbym dzisiejszy list poświęcić refleksji nad miłosierdziem chrześcijańskim, o którym tak często się ostatnio mówi, a pod które podszywają się niejednokrotnie różni
„działacze”, organizując parady i „świąteczne orkiestry”. Temat to ważny, zwłaszcza w obecnym Roku Pelczarowskim, kiedy z naszym świętym Biskupem
pragniemy naśladować Chrystusa Miłosiernego.
Myślę, że najpierw warto przypomnieć katechizmowe uczynki miłosierdzia, które dawniej wymienialiśmy w codziennym pacierzu. Dzisiaj już tylko nieliczni potrafiliby je wyliczyć. A przecież
warto je znać na pamięć, warto na nich opierać swoją wizję chrześcijańskiej miłości bliźniego, prowadzącą do zbawienia. Oto uczynki uwzględniające potrzeby ciała: głodnych nakarmić, spragnionych napoić,
nagich przyodziać, podróżnych w dom przyjąć, więźniów pocieszać, chorych odwiedzać, umarłych grzebać.
Są jeszcze uczynki miłosierne co do duszy: grzeszących upominać, nieumiejętnych pouczać, wątpiącym dobrze radzić, strapionych pocieszać, krzywdy cierpliwie znosić, urazy chętnie darować, modlić się
za żywych i umarłych.
Jak widzimy, chrześcijańska wizja miłosierdzia jest bardzo szeroka i uwzględnia liczne aspekty trudności życiowych, wskazując jak pomóc człowiekowi w przetrwaniu trudnej sytuacji.
Podając chleb głodnemu lub odwiedzając chorego nie powinniśmy pomijać troski o jego zbawienie, winniśmy uruchomić całą naszą inteligencję, aby w pokorze (bo sami jesteśmy grzeszni)
i z miłością powstrzymać bliźniego od grzechu, czyniąc to możliwie delikatnie i bez wywyższania się, świadomi, że zawsze trzeba nieumiejętnego pouczyć, a wątpiącym
dobrze poradzić.
Nie da się być chrześcijaninem bez naśladowania Jezusa, bez wsłuchiwania się w to, czego nauczał i postępowania, jak On postępował. Prawdziwy katolik stara się być uczniem Chrystusa
i swoje kroki stawia tam, gdzie widzi Jego ślady. Tych śladów jest wiele a wskazania Pana Jezusa bardzo konkretne: po tym poznają wszyscy, żeście uczniami moimi, jeśli będziecie
się wzajemnie miłowali (J 13, 35).
Tematyce miłosierdzia św. biskup Józef Sebastian poświęcił wiele miejsca w swoich książkach, a w roku 1909 napisał także list pasterski, gdzie uzasadnia, że bliźniego
należy kochać dla Boga. Gdzie miłość bliźniego usuwa miłość Bożą, tam jest fałszywa, zła, grzeszna, bo jest niejako wywyższeniem człowieka nad Stwórcę i nikogo z ludzi nie możemy
z niej wyjąć, nikogo nie lekceważyć, nikim nie gardzić, choćby był najuboższy, najlichszy, najbardziej występny - domagał się nasz Święty (Życie duchowe, Kraków 2003, s. 483).
Miłość czynna ma to do siebie, że uszlachetnia serce czyniącego dobro. Przecież każdy to przyzna, że jeśli coś dobrego spełni, zaraz czuje się lepszy, bo Bóg zbliża się wtenczas do duszy, a dusza
do Boga (JSP).
Współczucie i czyn miłości ma dlatego niezwykłą wartość, że z biednym, głodnym i potrzebującym utożsamia się sam Jezus Chrystus. Dajesz ubogiemu, a Chrystus
odbiera - mówił św. Jan Chryzostom.
Miał rację bp Pelczar, kiedy pisał, że w naszych czasach niczym nie pociągniesz tylu dusz do Boga, niczym nie przyniesiesz tyle chluby Kościołowi, ile miłosierdziem, połączonym z wyrzeczeniem
się i ofiarą. Jest to ciche apostolstwo, które pełnić mogą i powinni mężczyźni i niewiasty, a które dziwny urok wywiera nawet na ludziach niewierzących (JSP).
Chrześcijaństwo dotąd ma w sobie życie i siłę, dokąd ma ducha miłości. Czyn szczerego miłosierdzia pogłębia wiarę, oczyszcza z duchowego zła, odwraca gniew Boży i zjednuje
odpuszczenie grzechów. Sam Duch Święty patrząc na dobre czyny Tobiasza zapewnia, że jałmużna uwalnia od śmierci i oczyszcza z wszelkiego grzechu (Tb 12,9). I nic tak nie
przyciąga Boga do duszy, jak miłosierdzie - uczyli święci.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
2. Głodnego trzeba zawsze nakarmić, ale uważać, aby pomagając ciału, nie szkodzić duszy. Miałoby to miejsce, gdybyśmy naszą ofiarą wspierali słabości moralne lub grzechy proszącego. Mogłoby to
stać się współpracą z jego grzechem. Niewątpliwie, lepiej wspomożemy bezrobotnego wyszukując mu jakieś płatne zajęcie, niż gdybyśmy mu dali jałmużnę.
Jest dzisiaj wiele beznadziei wśród ludzi młodych, widzimy jak często udają się na emigrację, zwłaszcza kiedy nie mogą znaleźć pracy. Aktualnie z naszej diecezji przebywa na emigracji 30
800 osób. Czy nie powinniśmy ich objąć zasadami chrześcijańskiej miłości? Bezczynność rodzi lenistwo i otwiera drogę do różnych deprawacji. Niewątpliwie jest to wielkie zadanie dla Rządu i narodu,
bo współczesność domaga się większego i bardziej powszechnego wysiłku w wyszukiwaniu zajęć nawet tymczasowych i niekiedy mniej płatnych, które uchronią ludzi od rozkładu
moralnego i pomogą przetrwać najtrudniejsze lata.
Trzeba tworzyć opinię szacunku wobec każdej pracy, każde bowiem zajęcie może być twórcze i pożyteczne, nawet jeśli nie pomnaża majątku, ale ratuje sens życia i wyrabia charakter.
Narzekamy dziś powszechnie na bezrobocie, ale ciągle trudno jest znaleźć pracowników fachowych i solidnych. Wiele na ten temat mogliby powiedzieć pracodawcy. Wiele zawodów zamarło, opustoszało,
prywatni rzemieślnicy nie poszerzają swych warsztatów. Jeszcze przed II wojną światową było w Przemyślu kilka firm lutniczych i złotniczych, po których już nie ma śladu. Po zlikwidowaniu
cementowni przyszła kolej na cukrownie. Odłogiem leżą ziemie i w naszym rejonie, zamiera miłość do samodzielności i pracy na roli, co musi zaowocować przemianami głębszymi
niż o tym mówią nierealni entuzjaści „różowej” przyszłości. Z tym większym przekonaniem można stwierdzić, że pomagając sobie wzajemnie dzisiaj, przygotowujemy kulturę
braterskiego miłosierdzia i współżycia na jutro. Wszyscy z niej skorzystamy.
3. Miłosierdzie chrześcijańskie każe szczególnie pamiętać o chorych i samotnych. Z wdzięcznością myślę o Schroniskach Brata Alberta, o pracy opiekunek społecznych, o pracownikach Domów dla Dzieci i Domów Opieki Społecznej. Wspierajmy te dzieła naszą szczerą życzliwością, ale przecież po wioskach i miastach jest ciągle wielu samotnych i chorych, przywiązanych do miejsca i ludzi, wśród których żyli od dawna. Niech odczuwają naszą uczynną obecność. Często i oni mogą w czymś pomóc, chociażby przez kontakt z naszym dzieckiem, któremu pomogą zrozumieć czasy dawne i wartość pracy, uczciwość czy miłość do Ojczyzny.
Drodzy Bracia Kapłani, Bracia i Siostry.
Reklama
4. Apostoł niestrudzenie nawoływał chrześcijan: Bądźcie dla siebie nawzajem dobrzy i miłosierni (Ef 4, 32). Zachęcam gorąco i ja Drogich Księży: rozmawiajcie o biednych
między sobą, a potem z wiernymi, zwłaszcza z członkami Akcji Katolickiej i parafialnymi grupami Caritas, które powinny być aktywne w każdej parafii.
Dzięki kolędzie wiecie wiele o sytuacji rodzin, o najbardziej opuszczonych i chorych. Dyskretna rozmowa doprowadzi do wyszukania sposobów pomocy.
Nie mogę pominąć człowieka najważniejszego wśród oczekujących na pomoc: dziecka opuszczonego, porzuconego, dziecka bez miłości najbliższych. Ono nie jest winne sytuacji, w której się znalazło
i bez naszej pomocy, bez naszego zainteresowania - użyję tu wielkiego słowa - bez naszej MIŁOŚCI nie dojrzeje prawidłowo.
5. Wiem, że nasz naród jest wrażliwy na nieszczęścia i potrzeby innych. Świadczą o tym wszystkie zbiórki i inicjatywy charytatywne. Dziękuję wszystkim za te
gesty, ale pamiętajcie o dzieciach, otwierajcie szczególnie wasze oczy i serca wobec dzieci przeżywających dramaty samotności i poniżenia. A „otwierać
serce” - to przede wszystkim ofiarować dziecku czas na rozmowę, poznać jego problemy i dopiero po rozpoznaniu przychodzić z pomocą.
Ojciec Święty poświęcił dzieciom tegoroczne orędzie wielkopostne. Papież pisze z uznaniem o rodzinach wielodzietnych i o ludziach, którzy nie uznają za najważniejsze
poszukiwanie sukcesu zawodowego i kariery, lecz troszczą się o przekazanie dzieciom wartości ludzkich i religijnych. Trzeba jednak dostrzec i napiętnować egoizm
dorosłych - kontynuuje Papież - bo nie brak nieletnich głęboko zranionych przez przemoc dorosłych: nadużycia seksualne, przymuszanie do prostytucji, wciąganie w sprzedaż i używanie
narkotyków. Są dzieci zmuszane do pracy lub rekrutowane do wojska, dzieci z rodzin rozbitych, które pozostają na całe życie z urazami, nie oszczędza maluczkich haniebny handel organami
i ludźmi. One przecież nic złego nie uczyniły i nie zasłużyły na takie cierpienia (Jana Pawła II, 8 XII 2003).
Drodzy Bracia i Siostry,
Mam nadzieję, że tegoroczny Dzień Młodych, który będziemy przeżywać w Łańcucie pod hasłem: O nową wyobraźnię miłosierdzia jeszcze bardziej pozwoli nam przemyśleć i obudzić
w sobie potrzebę wrażliwości na różnorakie ludzkie biedy. Już dziś zapraszam młodzież wraz z ich katechetami i wychowawcami na to doroczne spotkanie.
Rozpoczęty Wielki Post będzie dla nas szczególnym czasem łaski, jeśli stanie się okresem modlitwy, refleksji i czynów miłosierdzia. Niech wstawiennictwo św. Józefa Sebastiana biskupa wyprosi
nam wszystkim dynamizm wiary żywej, owocującej miłością i miłosierdziem.
Błogosławię wszystkim na tę drogę.
Wasz Arcybiskup
Przemyśl, 13 lutego 2004 r.