Mamy na ekranach film Nigdy w życiu, zrealizowany na podstawie popularnej książki Katarzyny Grocholi, współpracowniczki prasy kobiecej. Ekranizację powieści wyprodukowała Ilona Łepkowska,
scenarzystka seriali M jak miłość i Na dobre i na złe. Świadczy to o jej wyczuciu potrzeb szerokiej widowni, akceptującej opowiastki z życia codziennego, zawierające
pozytywne treści, afirmującej - jak to w melodramatach - międzyludzkie porozumienie i miłość.
Krytycy, popierający sztukę ambitną, wyśmiewają się z tego rodzaju literatury, filmów i seriali. Produkcja tego rodzaju jest bowiem przepełniona banałami i schematami.
Jednocześnie może ona jednak stanowić odtrutkę na brutalny i często nihilistyczny charakter tzw. sztuki ambitnej. Taki właśnie paradoks widzimy w Nigdy w życiu, filmie
zrealizowanym na podobieństwo dużego odcinka serialu telewizyjnego. Banalne dialogi i prosta intryga wydają się tu przeniesione z amerykańskich komedii romantycznych, których bohaterkami
są kobiety z osobistymi problemami, poszukujące miłości.
Nigdy w życiu jest polską odmianą tego popularnego gatunku. Bohaterka, dziennikarka Judyta, wychowująca nastoletnią córkę, musi sobie sama dać radę po odejściu męża. Ciekawe, że autorzy
filmu nie wpadają w skrajny feminizm. Nie każą więc Judycie żyć w niechęci do otoczenia, lecz ukazują świat i mężczyzn w sposób raczej sympatyczny. Judyta spotyka
wreszcie mężczyznę swojego życia i po przeżyciu na przemian komicznych i dramatycznych przygód znajduje z nim nić porozumienia. W filmie tym jedni znajdą więc
banały, inni zaś rozrywkę, dającą jakieś pozytywne wartości, a nie destrukcję, często obecną we współczesnej sztuce. Nigdy w życiu może sprowokować widzów do ciekawej
dyskusji na ten temat.
Pomóż w rozwoju naszego portalu