Jedziemy do Pasewalku na konferencję przedstawicieli powiatów polskich i niemieckich graniczących ze sobą, dotykających ujścia Odry i Zalewu Szczecińskiego. Jedziemy przez piękne Pomorze, polskie i niemieckie, teraz jeszcze szarobure, tu i ówdzie przyprószone śniegiem. Ale już niedługo, lada dzień wszystko pokryje się wspaniałą, wiosenną zielenią, ujawni się moc życia.
Narada w sali starostwa Ucker - Randow (po słowiańsku byłby to powiat wkrzański nad rzeczką Rędową) toczy się intensywnie. Niemcy namawiają Polaków, by włożyli więcej entuzjazmu w tworzenie wspólnego regionu transgranicznego, dla wspólnych korzyści. Jest już Euroregion Pomerania, skupiający gminy polskie, niemieckie i szwedzkie z południowej Skanii. Chodzi jednak o to, by w tym regionie więcej się działo, by faktycznie łączył ludzi. Opowiadają nam, jak fantastycznie funkcjonuje taki region nad Jeziorem Bodeńskim. Na tym przepięknym jeziorze zbiegają się granice trzech państw: Niemiec, Austrii i Szwajcarii. Trzy państwa dogadały się i dzisiaj turysta może wspaniale wypoczywać wokół całego jeziora. A mieszkańcy całego regionu potrajają wynikające z tego zyski.
Przykład to faktycznie do naśladowania, rzeczywiście przepiękny teren ujścia Odry i Zalewu Szczecińskiego wart jest zagospodarowania turystycznego, a nie da się tego zrobić inaczej niż razem. Interesy i kłopoty mamy podobne - bezrobocie u naszych sąsiadów jest większe niż u nas, a i kryzys demograficzny u nich dotkliwszy. Tylko, rzecz jasna, znacznie są od nas bogatsi. I przyznać należy ze wstydem, bardziej od nas wysprzątani...
Patrzę sobie na mapkę Zalewu Szczecińskiego i myślę, że naprawdę to jest przepiękny teren: woda, wyspy, lasy, pola, łąki. I historia bujna, pomorska, szwedzka, pruska, niemiecka, polska, po której wszędzie pełno zaskakujących śladów. Ileż tu pomysłów można zrealizować: Niemcy w Torgelow zbudowali makietę słowiańskiej wioski sprzed tysiąca lat, w której dzieci i młodzież mogą uczestniczyć w życiu odległych w czasie ziomków. Lepią więc garnki, szyją skórzane ciżmy, wypalają węgiel drzewny. A tuż obok wczesnośredniowieczna stocznia, w której współcześni szkutnicy entuzjaści budują właśnie bałtycką kogę... Pomysł przedni, a miasteczko tak na nim zarabia, że już budują w centrum nad jeziorem replikę miasteczka z kuźnią, kramami, karczmą... I wszystko to robią ludzie do niedawna bezrobotni!
Chciałoby się i u nas... Ale też i pilnować się trzeba. Kiedyś już pisałem o projekcie szlaku turystycznego śladami św. Ottona. Praca przebiega, pewnie już na targach turystycznych w Szczecinie pojawią się stosowne ulotki. Tyle, że sporo wysiłku kosztowało przekonywanie Niemców, żeby nie pisali po polskiej stronie granicy Mizdroy, Cammin, Stettin, Kolberg, ale jednak Międzyzdroje, Kamień, Szczecin, Kołobrzeg, a jeśli chcą, to niemieckie odpowiedniki pod spodem w nawiasie. A my sobie pod Wolgast napiszemy Wołogoszcz, pod Stralsund Strzałów, a pod Schwerin Zwierzyń. W końcu też mamy polskie odpowiedniki... Zdaje się, że nie przychodzi im to łatwo, ale w Pasewalku (Pozdawilk) już było na pokazie tak, jak chcieliśmy. A oprócz tego warto dodać, że w wioseczkach nad Zalewem kryją się w zieleni śliczne kościółki, trochę już zapominające o swoim pierwotnym przeznaczeniu. I to jest zadanie już nie turystyczne, ale po prostu misyjne...
Pomóż w rozwoju naszego portalu