Miles Jesu - Żołnierze Jezusa. Skąd się wzięła nazwa tego Zgromadzenia?
Oficjalna nazwa brzmi: Synowie i córki Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny od Objawienia Pańskiego. Zgromadzenie zostało założone na pustyni w 1964 r. w Ameryce, w mieście Phoenix, stan
Arizona, przez Hiszpana ks. Alfonsa Marię Durana, zakonnika z Zakonu Klaretynów. Ks. Duran przyjechał do USA jako misjonarz. Głosił krótkie kursy katolicyzmu, rodzaj intensywnych rekolekcji. Podczas tych
spotkań nawracało się wiele osób, ludzie przeżywali głęboką duchową przemianę. Część chciała, by ta przemiana stała się nową wartością ich życia. Zamieszkiwali więc blisko ks. Durana, tworząc coś w rodzaju
nieformalnej wspólnoty. Jednak ks. Duran wzbraniał się przed tworzeniem czegoś formalnego, do dziś podkreśla, że nie było to jego intencją. Ale Bóg chciał inaczej. Trzeba było coś zaproponować coraz większej
grupie ludzi deklarujących chęć poświęcenia swego życia Bogu. Byli to zazwyczaj młodzi, wykształceni, obyci w świecie ludzie, wykonujący tzw. dobre zawody, którzy w trakcie rekolekcji odnajdowali prawdziwy
cel i sens swojego istnienia. To oni w konsekwencji nakłonili ks. Durana, by daru tego, w postaci owoców rekolekcji, nie zaprzepaścić.
12 stycznia 1964 r. w kościele Niepokalanego Serca Maryi w Phoenix, pierwsi mężczyźni złożyli publicznie akt poświęcenia swego życia Bogu. To nie były śluby w rozumieniu zasad życia konsekrowanego.
Nie mieli bowiem jeszcze zgody Stolicy Apostolskiej, ale publicznie zamanifestowali intencję radykalnej zmiany życia. Dekadę później powstała też wspólnota kobiet.
Formalnie są instytutem świeckim, nazywają siebie Kościelną Rodziną Wiary, ale mają też swoje śluby, jak w zakonach, i obowiązek głoszenia Ewangelii. Nie noszą habitów, ani jakichkolwiek oznak przynależności
do wspólnoty religijnej. Wyglądają i zachowują się jak przeciętny świecki człowiek. Zależy im nawet, by nie wyróżniać się w tłumie. Jednak na pytanie o plany na przyszłość mówią zgodnie: - Jesteśmy
żołnierzami, gdzie Bóg nam każe iść, tam idziemy. Nasz świecki charakter jest owocem Soboru Watykańskiego II, który mówił, że świeccy mają także powołanie do świętości.
- Mamy bardzo szeroki apostolat - wyjaśnia Maria Van Scott z Miles Jesu, która pracowała już w firmie organizującej profesjonalne wykłady dla biznesmenów, w domu starców, w biurze organizacji
religijnej, w wydawnictwie, głosiła rekolekcje, w jednym roku była na Rezurekcji w Bazylice św. Piotra w Rzymie, a dokładnie rok później orała traktorem ugory w Polsce. - Mówiąc prościej -
możemy robić wszystko, co w danej chwili, w określonym miejscu i dla znajdujących się tam ludzi jest konieczne. Trzeba nakarmić głodnych, jak na Ukrainie - otwieramy jadłodajnie. Trzeba zająć się
niczyimi dziećmi - prowadzimy dom dziecka, trzeba jeździć z rekolekcjami po zapadłych wioskach - to jeździmy. Jesteśmy na zawołanie. Inny przykład. Swego czasu do Miles Jesu wstąpiło kilku
lekarzy. Nie minęło wiele czasu, jak powołali grupę medyczną pod nazwą „Epifania” i zaczęli jeździć po biednych rejonach świata, lecząc za darmo biedaków. Przykład ich życia podziałał jak
wielka kampania reklamowa, tylko że nie kosztowała ona ani grosza. Zaczęli dołączać do nich kolejni medycy, pielęgniarki, itd. Jednak bycie w Miles Jesu nie musi się wiązać z rzuceniem pracy i podróżą
na drugi koniec świata, aby walczyć z jego niegodziwością. Można nadal pracować w swoim zawodzie, byle całym sobą świadczyć o Jezusie. Wyglądać jak człowiek z sąsiedztwa, lecz być znacznie lepszym, bardziej
życzliwym i uczynnym niż statystyczny sąsiad.
- Inwestujemy w siłę świadectwa - mówi Maria. - Różnica polega na tym, że po pracy wracamy do wspólnoty, że ślubujemy: czystość, pokorę, ubóstwo i czasem podobnie jak Jezuici -
wierność papieżowi.
No tak, ale na prowadzenie domów dziecka, jadłodajni, szpitali potrzeba pieniędzy. To nie jest praca dla pięknoduchów, ale dla rozsądnych, twardo stojących na ziemi realistów.
- Utrzymujemy się z własnych pensji - wyjaśnia Theresa Staab, także Amerykanka, która od 5 lat mieszka we Lwowie. - Oddajemy zawsze 1/10 każdego zarobku na biednych.
Theresa prowadzi kuchnię dla ubogich Polaków i Ukraińców. Gotowanie jedzenia i szukanie taniej żywności nie pozwalają Theresie na pracę zawodową. Utrzymuje kuchnię dzięki ludziom dobrej woli.
- Jeśli człowiek jest zaangażowany w taki klasyczny, kościelny apostolat: rekolekcje, wydawnictwa, dzieła charytatywne itd., wymaga to dużej ilości czasu, energii i pełnej koncentracji. Praca
zawodowa jest niemożliwa. Chociaż jest w Miles Jesu pilot samolotów pasażerskich, są lekarze. Jednak najważniejszy element naszej służby to bycie otwartym na wszelkie zadania, gdziekolwiek Bóg nas pośle.
Dla nas ważne jest posłuszeństwo...
Theresa przez wiele lat nie przyznawała się do członkostwa w Miles Jesu. Była, jak dziś mówi, „w konspiracji”. Jej zdaniem podnosiło to efektywność świadectwa. Jednak od lat pracuje oficjalnie
na Ukrainie. Razem z Marią wydawały w Polsce magazyn dla młodzieży „You”, który zwracał uwagę grafiką, niebanalną tematyką i twarzami gwiazd na okładce. Na łamach pisma gwiazdy te opowiadały
o swojej wierze w Boga. Nastoletni katolicy czytali „You” z wypiekami na twarzy. Jednak magazyn, bez potężnego wsparcia finansowego, nie wytrzymał konkurencji polskiego rynku prasowego. Maria
mówi po latach: „To była katorżnicza praca. Dopiero wtedy zrozumiałam, ile wysiłku wymaga wydawanie gazety”.
Miles Jesu szczycą się coroczną imprezą nazywaną „Ścieżki do Rzymu”, co w praktyce nie musi oznaczać, że spotykają się w stolicy chrześcijaństwa. W tej inicjatywie chodzi o spotkanie ludzi
wierzących, którego jednym z wielu gości specjalnych jest ktoś znany w świecie. Na przykład słynny lekarz Bernard Nathanson, niegdyś czołowy aborcjonista amerykański, dziś równie aktywny obrońca życia,
którego świadectwa „za życiem poczętym” są wstrząsającą opowieścią o bezkarności w zadawaniu śmierci bezbronnym. Na spotkaniu pojawiła się także Linda Poindexter, niegdyś kleryk Kościoła anglikańskiego,
żona znanego amerykańskiego generała, która bardziej lubiła modlić się w ciszy Kościoła katolickiego niż swego i pomału zrozumiała, że w Kościele katolickim jest prawda, której poszukuje. Był też anglikański
biskup Londynu. Katolicki kardynał Alfonso Lopez Trujillo, przewodniczący Papieskiej Rady Rodziny, jest corocznym gościem spotkań i wielkim orędownikiem ewangelizacji w stylu Miles Jesu.
- Na „Ścieżki do Rzymu” przyjeżdżają ludzie z całego świata, by opowiedzieć o swoim niezwykłym, poruszającym i często wywracającym do góry nogami całe życie spotkaniu z Bogiem. Tutaj
znajdują zrozumienie, bo dzisiejszy świat najczęściej żartuje sobie z czyjegoś nawrócenia, z wewnętrznej potrzeby szukania Boga, służenia innym w imię Jezusa - przekonuje nie bez goryczy Maria.
- Tym świadectwom towarzyszą wykłady z teologii czy filozofii. Zależy nam na pokazaniu, że nasza wiara jest „atrakcyjna” dla współczesnego świata. W Ameryce bowiem głównie słyszy się
o skandalach, a nam zależy, żeby pokazać: Kościół jest też taki jak my, popatrzcie, przekonajcie się, nie oceniajcie nas po marginesie, zobaczcie sedno sprawy. Uważamy te spotkania za mocną działalność
ewangelizacyjną.
Co zrobić, by dołączyć do Miles Jesu?
- Pierwszym krokiem jest upewnienie się, czy masz powołanie do życia we wspólnocie - wyjaśnia cierpliwie Theresa - do tego właśnie specyficznego rodzaju życia. Formacja jest bardzo
intensywna, ale dobierana indywidualnie do możliwości każdego człowieka. Minimum po 6 latach formacji jest dopiero możliwa przynależność do Zgromadzenia. Miles Jesu ma nieograniczone możliwości, tylko
rzeczywistość zakłada nam „kaganiec”, np. brak ludzi. Powstanie ekip medycznych było możliwe ponieważ pojawili się ludzie chętni do takiej pracy. Ważne jest, by wiedzieć, jak i gdzie „inwestować”
swój czas, energię i talenty.
- Członek Miles Jesu musi być dyspozycyjny i musi liczyć się z tym, że zostanie wysłany tam, gdzie wcale nie ma ochoty jechać, i robić coś, czego się nie spodziewał - tłumaczy dalej Theresa.
- Być w Miles Jesu to prowadzić bardzo ciekawe życie!
Miles Jesu, którzy 40 lat temu istnieli jedynie w Ameryce i do dziś największa ich liczba pochodzi z USA, mają obecnie w Rzymie dom generalny i seminarium. Znajdziemy ich w Porto Rico, Meksyku, Kanadzie,
Hiszpanii, Austrii, Czechach, we Włoszech, Polsce, Słowacji, Ukrainie, Anglii, Rosji, Finlandii, po Nigerię i Indie. I wszędzie tam można odnaleźć drogę do Miles Jesu. Jeśli tylko Bóg tak zechce...
Pomóż w rozwoju naszego portalu