Każda diecezja otrzymała informacje o olimpiadzie pn. Jan Paweł II - Apostoł Jedności Chętni uczniowie, czyli my, zaznajomieni z regulaminem i literaturą, z zapałem zabrali się do nauki. Etap
szkolny odbył się 13 stycznia br. Niestety, tylko trzy osoby z każdej szkoły mogły przejść dalej. Tak więc, stremowani konkurencją (w archidiecezji szczecińsko-kamieńskiej ok. 100 osób), 3 marca br. stanęliśmy
do zmagań z niełatwymi pytaniami etapu diecezjalnego.
Ogłoszenie rezultatów zadziwiło zwłaszcza nas - trójkę „wybrańców”, którzy mieli reprezentować archidiecezję szczecińsko-kamieńską na finale w Elblągu. Wracaliśmy do domów, niosąc
ciężkie książkowe nagrody i postanawiając solennie przygotować się na ów dzień. Po czasie indywidualnej nauki (zbyt krótkim, niestety...), 26 marca br. wraz z ks. Grzegorzem Podlaskim wyruszyliśmy do
Elbląga. Na miejsce dotarliśmy po 6 godzinach jazdy samochodem. Tam, otrzymawszy identyfikatory, dzięki którym mogliśmy poruszać się darmowo wszelkimi środkami komunikacji miejskiej, rozlokowani zostaliśmy
w bursie. Uczestnicy z całej Polski zjeżdżali się do wieczora, kiedy to w Bibliotece Miejskiej odbyło się spotkanie rozpoczynające Olimpiadę. Niezapomniane słowa Księdza Proboszcza: „Kto dużo mówi,
ten krótko żyje”, pokrótce wprowadzającego nas w historię niezwykłego miasta, w jakim się znaleźliśmy, przywitane zostały burzą oklasków. Pomimo nocnych godzin, długich kolejek do jednej kabiny
natryskowej, wielu finalistów mężnie przezwyciężając senność, zgłębiało tajniki przemówień Ojca Świętego oraz zgodnie okrzykniętej za najtrudniejszą pozycję pt. Europa drogą Kościoła. Niechętnie wstaliśmy
przed godziną siódmą (niektórzy nawet bohatersko jeszcze wcześniej, hołdując zasadzie, że nie ma to jak świeża pamięć). Wzajemne wsparcie uczestników i serdeczna atmosfera redukowały nieco napięcie przed
konkursem.
Dwa kulminacyjne momenty były przewidziane na ten dzień: moment zobaczenia pytań i ogłoszenie wyników... Zaczęło się. Ulga malująca się na twarzach uczestników, wynikała z poczucia, że najgorsze mamy
za sobą. Mogliśmy teraz wspólnie ponarzekać na podchwytliwe lub rodzące wątpliwości pytania. Potem nastąpiło zwiedzanie elbląskiej starówki. Podzieleni na pięć grup słuchaliśmy o dawnych jej dziejach
i podziwialiśmy nieliczne, niestety, zabytki. Mimo ciekawych opowieści przewodnika (m.in. o uratowaniu miasta przez dzielnego piekarza), chłód zaczął doskwierać i odwracać uwagę od historii Elbląga. Kolejnym
punktem programu był koncert zespołu „Aliem” w poznanej już wcześniej Bibliotece. Piękne pieśni, niektóre całkowicie samodzielnie przez zespół napisane, grane były przy akompaniamencie gitar
i innych instrumentów strunowych. O godz. 14.00 uczestniczyliśmy w Eucharystii, w uprzednio zwiedzanej katedrze św. Mikołaja. Umocnieni duchowo, z niezwykłymi apetytami zjadaliśmy smaczny obiad. W czasie
krótkiego odpoczynku niektórzy zaczęli zdradzać pęd do wiedzy przekonani, iż w ścisłym finale, będąc w pierwszej dziesiątce, nie sprostają poruszanym zagadnieniom. Wśród żartów (typu: O, jest nas tu akurat
czwórka, to indeksy w kieszeni. Musimy tylko zdecydować, kto nie pojedzie do Rzymu) i wśród śmiechu dotarliśmy tramwajem do Kina „Światowid”. Ku naszej niewysłowionej rozpaczy, nikt nie miał
zamiaru sprawdzać nam biletów, nie mieliśmy więc okazji pochwalić się identyfikatorami. Wchodząc do kina, razem z koleżanką z Torunia - Małgosią zostałyśmy zatrzymane przez mężczyznę... który okazał
się reprezentować Radio Gdańsk i zadał nam kilka pytań. Chociaż dla każdej z nas była to pierwsza taka sytuacja, stwierdziłyśmy, że „nawet nieźle nam poszło”.
Finał XIV Olimpiady Teologii Katolickiej rozpoczął się występem zespołu tanecznego „Ziemia Elbląska”, prezentującego nie tylko miejscowe tańce. Niecierpliwość rosła z każdą chwilą. Po
przywitaniu gości nastąpiło wyczekiwane przez wszystkich ogłoszenie pierwszych dziesięciu miejsc. Po wyczytaniu szczęśliwców (bądź nieszczęśliwców), którzy mieli zmagać się z krzyżowym ogniem ostatecznych
pytań, emocje pozostałych nieco opadły. Wszyscy odetchnęli - niektórzy z nutką żalu, inni z prawdziwą ulgą. Teraz uwaga skierowała się na siedzących pośrodku sali zwycięzców. Trzy serie pytań (pierwsza
ze Świadka nadziei G. Weigla, druga z encykliki Ecclesia de Eucharystia Jana Pawła II, trzecia zaś z książki S. Sowińskiego i R. Zenderowskiego Europa drogą Kościoła. Jan Paweł II o Europie
i europejskości), w każdej po dwie tury - pytanie skierowane do wszystkich i pytania losowane indywidualnie, krótki czas przygotowania do odpowiedzi. Udzielane odpowiedzi nie zawsze w pełni zadawalały
wymagającą komisję, natomiast publika całym sercem wspierała laureatów. Niekiedy przerażeni byliśmy trudnością pytań lub wyciskającym wiedzę z każdego zakamarka mózgu jury. Emocje sięgnęły zenitu w momencie,
gdy wyniki stawały się porównywalne, a czas było rozpocząć ostatnią kolejkę trzeciej serii. Zmagania dobiegły końca. W tej gorącej atmosferze zapomniałam (i nie byłam w tym odosobniona), o nagrodach pod
postacią indeksów na studia (na KUL, Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego, Papieską Akademię Teologiczną, Wyższą Szkołę Pedagogiczną „Ignatianum”) dla laureatów od 11 do 17 miejsca.
Zaskoczona otrzymaniem miejsca 11, wybrałam studia międzywydziałowe na KUL-u.
W radosnej atmosferze szliśmy wieczorem do Teatru „Logos” na sztukę Wskrzeszenie Łazarza. Świetna gra aktorska trzymała w napięciu, choć sztuka rozgrywała się w jednym miejscu, a grały
w niej prawie cały czas tylko dwie osoby.
W niedzielę 28 marca br., po śniadaniu i porannej Eucharystii kończącej XIV Olimpiadę Teologii Katolickiej, ruszyliśmy w drogę powrotną. Po drodze zwiedzaliśmy Malbork ze swoją największą w Europie
ceglaną budowlą-zamkiem. I już w domu: dzielenie się wrażeniami i przygotowania do poniedziałku, kiedy to trzeba było wrócić do szkoły.
Pomóż w rozwoju naszego portalu