Okres Wielkanocny powoli zbliża się już ku końcowi. W tym czasie Słowo Boże wiele razy mówiło o rodzącym się Kościele. Dzisiejsze czytania także podejmują temat wspólnoty, która została założona przez
Jezusa Chrystusa.
Fragment z Dziejów Apostolskich czytany w tę niedzielę opisuje tzw. sobór jerozolimski. Wydarzenie to jest momentem przełomowym w działalności uczniów Jezusa Chrystusa. Postanowienia tego soboru otworzyły
podwoje drzwi Kościoła dla pogan. Do tej pory misja uczniów koncentrowała się na narodzie wybranym. Od tej chwili, dzięki zabiegom Pawła oraz postanowieniom podjętym przez Apostołów w Jerozolimie, poganie,
którzy pragnęli się ochrzcić, już nie musieli wcześniej zostać obrzezani.
Problem, który zgromadził Apostołów w Jerozolimie, spowodował stanowisko niektórych nauczycieli Dobrej Nowiny. Twierdzili oni, że zanim poganin wejdzie do Kościoła, musi przejść etap przyjęcia Prawa
Mojżeszowego. Ten sposób rozumowania charakteryzował przede wszystkim tzw. judaizantes, czyli chrześcijan pochodzenia żydowskiego, którzy nadal zachowywali prawa Starego Przymierza.
Dekret Apostołów pozwolił wyjść Kościołowi poza jeden zamknięty obszar kulturowy i pozwolił mu na swobodną działalność misyjną wśród pogan. Niewątpliwie uchroniło to Kościół przed zamknięciem się
i w konsekwencji powolnym dryfowaniem w stronę tylko jednej z żydowskich sekt.
Obraz z pierwszego czytania podaje nam jeszcze jedną ważną prawdę: w Kościele od samego początku pojawiały się problemy, spory, a niekiedy nawet grzech (por. Ananiasz i Safira). Tak więc z gruntu
fałszywa jest teza, iż Kościół Apostolski był Kościołem idealnym, natomiast obecny Kościół to instytucja - i to w dodatku grzeszna instytucja. Grzech będzie istniał w Kościele, ponieważ Kościół
składa się z ludzi, którzy są grzesznikami. Fakt - może to razić i gorszyć „maluczkich”, ale taka jest prawda o nas samych. Jeśli Kościół nazywamy świętym, czynimy to dlatego, iż jest
on święty świętością Chrystusa oraz tych wszystkich, którzy na świętość zasłużyli.
Idealną wizję Kościoła roztacza dziś św. Jan w swojej Apokalipsie. Kościół jest tam porównywany do Jerozolimy zstępującej z nieba. Nieskazitelność Kościoła wyrażona jest symbolicznie poprzez liczby
i doskonałe kształty. Św. Jan zauważa, że w tym Nowym Jeruzalem nie ma świątyni, „bo ich świątynią jest sam Bóg”. Tu wypełniają się słowa Jezusa, które zapisał św. Jan Ewangelista: „Jeśli
Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę, a Ojciec mój umiłuje go i przyjdziemy do niego, i będziemy u niego przebywać” (por. J 14, 23).
Jednak między tymi dwoma wizjami Kościoła - tego pierwotnego i tego eschatologicznego, u końca czasów - rozciąga się przestrzeń, która wypełniona jest życiem „Kościoła teraz”.
Ten Kościół, który jest teraz i tutaj, nieustannie jest w drodze do celu, jaki ukazuje Apokalipsa św. Jana. Musi się on na tej drodze zmagać z wszelkiego rodzaju przeciwnościami, a przede wszystkim z
grzechem, który niekiedy rani go bardzo boleśnie.
Wydaje się, że dziś coraz bardziej spada autorytet Kościoła. Widzi się w nim często tylko instytucję, do której przychodzi się, aby załatwić „usługi”. Modne było ostatnio powiedzenie:
„Chrystus tak, Kościół nie” - jakby można było oddzielić Jezusa od Kościoła.
Nie można zaprzeczyć, że wiele rzeczy dziejących się w Kościele może budzić niepokój, rozżalenie czy nawet zgorszenie. Ale brukanie i plucie na Kościół nic nie da. Jedynym wyjściem jest wspólna praca
nas wszystkich oraz przede wszystkim prośba o pomoc Ducha Parakleta (Pocieszyciela), którego Jezus obiecał Kościołowi i każdemu z nas. On jest naszym Obrońcą i Tym, który kontynuuje zbawczą działalność
Jezusa Chrystusa.
To prawda, że czyni to w całkiem inny sposób, niż czynił to sam Jezus. Ale tylko On jest gwarantem, że Kościół będzie szedł w dobrym kierunku. I warto przy tym pamiętać, że nawet łaska Ducha Świętego
nie działa w sposób automatyczny, że potrzeba naszego osobistego zaangażowania i osobistego wysiłku w budowaniu tej wspólnoty, jaką jest Kościół.
Pomóż w rozwoju naszego portalu